Mam prawie 42 lata,
żonę, dwóch synów. Różnie bywało... Jednak teraz, jak spojrzę na swoje życie,
widzę jak Pan Bóg wciąż mi błogosławił. W trudnych chwilach zawsze był obok.
Gdzieś podświadomie to czułem ale nie widziałem tego tak wyraźnie jak widzę to
teraz. "Teraz" to znaczy od trzech lat. Nie wiem od czego zacząć swoją opowieść
więc zacznę od Znaku Krzyża. Od jakiegoś czasu tak właśnie zaczynam swoje ważne
dzieła a to jest dla mnie ważne dzieło. Nawet bardzo ważne. Nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta i
weźmie na poważnie moje słowa ale wiem, że jestem to winien mojemu
Zbawicielowi. Warto również podjąć taki trud mając tylko cień nadziei, że
dzięki temu świadectwu choćby jedna osoba zmieni swój sposób myślenia na taki,
który doprowadzi ją do Wiecznej Szczęśliwości.
Chciałbym opowiedzieć o tym jak wielką łaską zostałem obdarzony
przez Najwyższego. To łaska
przymnożenia wiary, która dała początek wielu innym łaskom jakie po kolei
otrzymywałem. Sięgając pamięcią ok. 10-ciu lat wstecz przypominam sobie jak w
chwilach jakiegoś kryzysu modliłem się o przymnożenie wiary. Robiłem to w
pewnym stopniu jakby automatycznie, wzdychając do Pana Boga ale równocześnie
mając nadzieję na poprawę mojej sytuacji. Jak się okazuje, Pan Bóg wtedy
uważnie słuchał moich próśb i miał dla mnie swój plan - Boży Plan.
Staramy się żyć w zgodzie ze Słowem Bożym, staramy się w nie wierzyć z całych sił, ale czasem przychodzi moment próby, kiedy trzeba przed samym sobą zweryfikować swoją wiarę. Droga, którą idziemy nie jest łatwa, napotykamy przeszkody... czy nadal godzimy się na to wszystko i idziemy tą drogą? Jest trudno, może czasem dopada zwątpienie, ale idziemy. Nagle stoi mur, który wydaje się nie do przejścia i co wtedy?