Jezus Chrystus, Dobry Pasterz, który daje życie za swoje owce (por. J 10, 11) objawia się nam w dzisiejszej Liturgii Słowa jako prawdziwy krzew winny, który jest uprawiany przez Ojca (por. J 15, 1).
My, latorośle wszczepione w Chrystusa w sakramencie chrztu świętego, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć, aby doświadczyć chwały Jego zmartwychwstania, (por. Rz 6, 3-10). Życiodajnym sokiem latorośli włączonych w chrystusowy krzew winny jest Jego najświętsza Krew przelana na krzyżu z miłości do nas. Właśnie „Miłość Chrystusa przynagla mas, pomnych na to, że skoro jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał” (2 Kor 5, 14-15).
Nowe życie dzieci Bożych nie jest zatem czymś statycznym, raz na zawsze otrzymaną doskonałością, która czyni nas podobnymi do Ojca naszego niebieskiego (por. Mt 5, 48), lecz przez głębokie zjednoczenie z Jezusem paschalnym, zostaliśmy wezwani do uczestnictwa w Jego zbawiennej misji, której istotnym elementem jest walka z grzechem własnym oraz grzechem tego świata: „Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie. Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele” (Rz 6, 11-12). Wypełnienie tej misji jest możliwe jedynie w pełnej łączności z Jezusem, dlatego Pan wzywa nas dziś: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was” (J 15, 4).
W dzisiejszej perykopie ewangelicznej możemy odnaleźć nawiązanie do Pieśni
o winnicy, w której prorok Izajasz czyni wyrzuty narodowi wybranemu, iż
niepomny na Boże łaski odwrócił się od swojego Stwórcy i czynił to, co jest złe
w Jego oczach: „Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,
a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On
tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy”
(Iz 5, 7). Wobec niegodziwości Izraelitów, Bóg posłał Zbawiciela, który wziął
na siebie winy ich, oraz całej ludzkości i – jak pisze św. Paweł – „Darował
nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To
właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do
krzyża” (Kol 2, 13-14).
Musimy przy tym pamiętać, że doświadczenie dobrodziejstw płynących z
paschalnej ofiary Chrystusa nie jest czymś automatycznym, co się nam należy
przez sam fakt bycia mniej lub bardziej „dobrymi” ludźmi, lecz wiąże się z
przyjęciem z wiarą słowa Bożego „nie jako słowo ludzkie, ale -
jak jest naprawdę - jako słowo Boga, który działa w was wierzących” (1 Tes
2, 13), życiem według niego i głoszeniem go innym ludziom: „Słowo to jest
blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą
głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i
w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie.
Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami
- do zbawienia” (Rz 10, 9-10). Odrzucenie czy lekceważenie Dobrej Nowiny
wiąże się dla nas z utratą łaski uświęcającej i życia wiecznego. W Ewangelii
św. Marka Zmartwychwstały Jezus jednoznacznie nakazuje swoim uczniom: „Idźcie
na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie
chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 15).
W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus wzywa uczniów do uznania
Go za jedyne prawdziwe źródło życia i wytrwania w Nim, podobnie jak źródłem
życia dla winorośli jest krzew winny:
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym (gr. Ego
eimi he ampelos he alethine), a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia.
Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która
przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści
dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę
trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie -
jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie
będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we
Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie
możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we
Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to
wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc
obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.” (J 15,
1-8).
Jezus jest prawdziwym „Bogiem z Boga”, który jako „Ja JESTEM”
wezwał Mojżesza do wyprowadzenia potomstwa Abrahama z niewoli egipskiej. On
też, wobec niewierności winnicy Izraela i szczepu wybranego Jakuba, stał się „prawdziwym
szczepem winnym” dla tych, którzy w uwierzyli Jego Słowu i przy Nim trwają.
Bóg Ojciec, który odwiecznie rodzi Syna – Słowo uprawia krzew winny z jego
latoroślami – mistycznym ciałem Chrystusa, z którym jako swoją Głową trwa
zjednoczony w więzi miłości Kościół walczący na tym świecie, oczyszczający się
w czyśćcu i triumfujący w niebie. Ojciec bowiem, przez swojego wcielonego Syna,
napełnia ożywiającą mocą Ducha Świętego każdą latorośl, aby przynosiła
oczekiwany owoc na życie wieczne, jak uczy nas św. Paweł: „Czyż nie wiecie,
żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (…). Świątynia Boga jest
świętą, a wy nią jesteście.” (1Kor 3, 16.17). Zatem „Ojciec – Ogrodnik”
jest źródłem i ostatecznym celem naszego istnienia: „wszystko jest wasze, wy
zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga” (1 Kor 3, 23). Jest to z pewnością
najważniejsza nauka, której udziela nam Zbawiciel w dzisiejszej Liturgii Słowa.
Wiarę w jej prawdziwość wyrażamy podczas każdej Eucharystii, będącej „źródłem
i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego” (LG 11): „Przez
Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie Tobie Boże Ojcze Wszechmogący w Jedności
Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”.
Dla uczniów Jezusa autentyczne oddawanie chwały Bogu jest możliwe jedynie
wówczas, gdy w pełni włączeni w chrystusową winorośl, żywią się jej sokami, to
znaczy Krwią i Ciałem Zbawiciela, stając się przez to prawdziwymi czcicielami
Boga, którzy – jak Jezus wyjaśnił Samarytance – „będą oddawać cześć Ojcu
w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest
duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”
(J 4, 23-24).
Niezwykłe wydarzenia jakie miały miejsce w życiu świętych mistyków Kościoła
stały się dowodem na prawdziwość nauk Chrystusa. W swoim „Żywocie Świętej
Katarzyny ze Sieny” Rajmund z Kapui pisze: „po objawieniu Naszego Pana,
który uczynił jej dar napicia się ze swego boku, żołądek św. Katarzyny zamknął
się… nie potrzebowała już więcej pokarmu, ani nie mogła już więcej trawić. Nikt
się temu nie dziwił, ponieważ przystępując do źródła Życia, napiła się ona do
syta napoju życia, który na zawsze odebrał jej potrzebę jedzenia”. Czyż nie
jest to wymowną ilustracją do obietnicy złożonej przez Zbawiciela kobiecie
samarytańskiej: „Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie
pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem
wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14)? Przychodzą w tym
momencie na myśl słowa modlitwy – wezwania, jakiej Pan nauczył św. Faustynę
Kowalską: „O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego,
jako zdrój miłosierdzia dla nas, ufam Tobie (Dz 48).
Jezus powiedział do swoich uczniów, że są „czyści dzięki słowu, które
wypowiedziałem do was” (J 15, 3). Czystość uczniów jest również następstwem
ich posłuszeństwa Chrystusowi, który podczas wieczerzy poprzedzającej Jego mękę
i śmierć, umył im nogi. W opisie tego wydarzenia ujawnia się całkowite
ukierunkowanie Jezusa na Ojca, które odnajdujemy w na początku dzisiejszej
perykopy: „wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga
wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy
prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął
umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany” (J
13, 3-5). Czynność mycia stóp zarezerwowana dla niewolników i służby jest tu
syntezą objawienia nieskończonego miłosierdzia Ojca, który posłał Syna, aby
stał się Mesjaszem Cierpiącym, Sługą każdego człowieka, który przyjmuje z wiarą
Jego dar zbawienia i we chrzcie świętym zostaje obmyty z brudu
grzechu. Jednocześnie czynność ta staje się symbolem misji rodzącego się
Kościoła, wezwanego by, na podobieństwo do swojego Mistrza, głosić Ewangelię i
praktykować posługę miłosierdzia: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem
wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem
przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 14-15).
Nie chodzi tu jedynie o niezwykle ważną dobroczynność, którą w 25 rozdziale
Ewangelii św. Mateusza, w opowieści o Sądzie Ostatecznym Jezus uczynił
warunkiem naszego zbawienia (por. Mt 25, 31-46), ponieważ miłosierdzie
chrześcijańskie, obejmując całego człowieka, powinno mieć jako ostateczny cel
jego zbawienie wieczne, zgodnie ze słowami Zbawiciela: „Cóż bowiem za korzyść
odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”
(Mt 16, 26). W tym kontekście misja umywania nóg wiąże się nierozerwalnie z
darem odpuszczania grzechów: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie
grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,
22-23). Tym bardziej, że Kościół uczestniczy w ten sposób w misji Ducha
Świętego, o którym Jezus powiedział, że „gdy przyjdzie, przekona świat o
grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16, 8).
Jezus zapewnił nas, że posługiwaniu Kościoła, a więc każdego z nas,
towarzyszyć będzie to samo błogosławieństwo Ojca, które towarzyszyło Jego
ziemskiej działalności, ponieważ będziemy uczestniczyli jako narzędzia Bożej
opaczności w odwiecznym, zbawczym planie Trójcy Przenajświętszej. Ojciec bowiem
zawsze wysłuchiwał Syna, który po wskrzeszeniu Łazarza powiedział: „Ojcze,
dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze
wysłuchujesz” (J 11, 41). Pan obiecuje nam dziś tę samą łaskawość Boga:
„Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o
cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” (J 15, 7). Potwierdza to św.
Jan w dzisiejszym, drugim czytaniu: „Dzieci, nie miłujmy słowem i
językiem, ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i
uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest
większy od naszego serca i zna wszystko Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ
zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie
zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa
Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto
wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas,
poznajemy po Duchu, którego nam dał” (1 J 3, 18-24).
Arek.
Odkąd wysłuchałem niedzielnej Ewangelii o Krzewie Winnym stale przychodzi mi na myśl pewien obraz. Widzę dorodną gałązkę krzewu winnego na którą spogląda Ogrodnik i cieszy się, że tak pięknie obrodziła. Zachwyca się nią i pomimo tego, że jest z nią wszystko w porządku to jednak próbuje jeszcze coś przy niej poprawić aby przynosiła jeszcze większy owoc. Rozmyślam tak już od wczoraj - jakie to niesamowite a zarazem proste. Współpraca z ŁASKĄ BOŻĄ. Wystarczy tylko przynosić owoc. Nie mówi się tu o jakimś niewyobrażalnie wielkim owocu ale o owocu w ogóle – na miarę swoich możliwości na początek. Mamy zagwarantowane, że przez takie podejście sam Bóg – Ogrodnik, będzie pomagał nam wzrastać, będzie nas podtrzymywał w dobrym i będzie nam błogosławił. On się na tym zna – wystarczy tylko nasza zgoda i odrobina wysiłku.
OdpowiedzUsuńChciałbym przynosić owoc obfity. Nie wiem jakie zatem zadanie ma dla mnie Bóg – Ogrodnik. Z jednej strony przychodzi nieuzasadniony lęk przed zadaniem a z drugiej strony wiem, że jest Dobrym Ojcem i finał będzie na pewno korzystny dla mnie w perspektywie wieczności – a o to właśnie chodzi. Wieczność w szczęśliwości z Bogiem – taki powinien być nasz cel. Przykre jest, jak postawa niektórych Dzieci Bożych sugeruje jakby nie wiedzieli po co żyją na tym świecie.
Jak przynosić te dobre owoce? Myślę, że po pierwsze to MODLITWA – chyba od niej trzeba zacząć. Być przez nią blisko Pana Boga. Święty Charbel mówił, że jeśli modlimy się tylko wtedy gdy klęczymy to istotnie bardzo mało się modlimy. Całe nasze życie powinno być modlitwą. Bardzo chciałbym dla Pana Boga sprowadzić wiele dusz które odeszły od Niego ale bez nieustannej pracy nad sobą przy współpracy z Bożą Łaską nic z tego nie wyjdzie. Trzeba zacząć od siebie zawsze. Słowa pouczają ale przykłady pociągają – tak mawiał często mój ksiądz ze szkoły średniej.
Od jakiegoś czasu staram się jakby badać częściej swoje wnętrze. Zacząłem jakby trochę dyskutować z Panem Bogiem. Podstawą w „dyskusji” są zawsze JEGO SŁOWA – jego obietnice. Czasem utkwi mi w głowie jakieś krótkie zdanie i tak je medytuję i odnoszę do różnych sytuacji w moim życiu codziennym i rozmawiam z Nim i zadaję Mu pytania. Odpowiedź przychodzi zawsze we właściwej chwili – zawsze jest to chwila niespodziewana. Czasem zadaję pytanie nie oczekując odpowiedzi a ona przychodzi. Co do odpowiedzi które nie przyszły jeszcze, na pewno przyjdzie ich czas – wszystkim tym steruje Najwyższy.
Z Panem Bogiem i Maryją.
M.B
Piękne świadectwo M.B. oby takich jak najwięcej abyśmy mogli "poić sie ze źródła"i nasiąkać taka wiedzą, takimi drogowskazami.
OdpowiedzUsuń