Szczęść Boże Wszystkim.
... Nie wiem dlaczego to piszę - chyba Duch Święty
popchnął mnie do tego. Przeczytałem Waszą, Ani M. wzmiankę o przemyśleniach dotyczących rachunku
sumienia odbywającym się przy Żywej Obecności Najświętszego Sakramentu. To
bardzo cenna uwaga i na pewno będę o niej pamiętał, ale ja chciałbym podzielić
się z Wami inną refleksją…
Chciałbym
opowiedzieć o takim, jak ja to mówię "trudnym do
przełknięcia błogosławieństwie".
Kilka dni temu przesłałem intencje "do
omodlenia" na stronie IMW za pewnego mężczyznę który wyniszcza m.in. swoje
zdrowie poprzez nadużywanie alkoholu, aby Pan Bóg dał mu siłę do kolejnego
podźwignięcia się - dla siebie i dla swojej rodziny…. Tak też się stało, co nie
jest dla mnie jakimś szczególnym zaskoczeniem, gdyż wierzę w MOC modlitwy
zanoszonej do naszego Ojca, który jest w Niebie. Chciałbym raczej zwrócić
uwagę na inny aspekt. Otóż od kilku dni mężczyzna ten nie pije alkoholu co
jest już wielkim sukcesem, gdyż jak zaczyna to robić to nie może przestać.
Z tego powodu pewnego razu był już jedną nogą na tamtym świecie. Jego
zniewolenie jest tak silne, że często niemal dotyka dna.
Pan Bóg jednak pozwala mu się od niego odbić.
Ostatnimi czasy jednak, jego trzustka zaczęła poważnie niedomagać i im więcej
pije tym bardziej go boli… Uważam to za błogosławieństwo od samego Boga. Wiem,
że gdyby nie ten ból, mógłby się zapić na śmierć a wiemy, że człowiek pijany
nie ma wstępu do Królestwa Niebieskiego.