Myślę, że jeżeli każdy przemyślałby
swoje wybory i ich konsekwencje, to mógłby dojść do wniosku, że JESTEŚMY TYM CZYM SIĘ KARMIMY.
Ot tak po ludzku patrząc na nasze
potrawy (zdrowe lub niezdrowe) jak i naszą psychikę, oraz naszego DUCHA.
Zacząłem jakby od końca wymieniać, a skończyłem na najważniejszym.
Najważniejszym bowiem jest nasza duchowość – relacja z Panem Bogiem. Cała
reszta jest ważna i nie można o niej tak po prostu zapomnieć, ale jeżeli na
pierwszym miejscu postawimy Boga, to pomyślmy co się może stać…
Przykładowo, jeżeli Bożą Wolą jest to, aby
zdrowo się odżywiać i weźmiemy sobie do serca Jego wolę, to nie będziemy
musieli się w zasadzie martwić o naszą otyłość, albo inne problemy związane z
nieprawidłowo dobranym pożywieniem – będziemy w lepszej kondycji fizycznej po
prostu. Konsekwencją dobrych (Bożych) wyborów, będzie dłuższe życie, więcej
spędzonego dobrze wykorzystanego czasu (nie u lekarzy) i możliwość w większym
zakresie czynienia dobra po prostu. Podobnie jest z paleniem papierosów,
nadużywaniem alkoholu i wieloma innymi szkodliwymi nałogami. To wszystko niby
teoria, ale myślę, że układa się w jedną zharmonizowaną całość. To dlatego mówi
się, że jeżeli w naszym życiu Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko
będzie na właściwym miejscu.
Przykłady, które przytoczyłem mogą
się wydać jakby przejaskrawione, ale ukazujące ideał, lecz czy nie powinniśmy
do niego dążyć?
__________________________________________
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozważania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozważania. Pokaż wszystkie posty
21.08.2018
17.08.2018
Pokusy, a współpraca z Łaską Bożą
Pokusy – któż ich nie ma. Nawet naszego Pana - Jezusa Chrystusa szatan próbował kusić. One będą zawsze, dopóki żyć będziemy na tym „łez padole”. Słyszałem nawet takie powiedzenie, że pokusy zakończą się dopiero minutę po naszej śmierci. Mówię tu oczywiście o pokusach skłaniających nas do zrobienia czegoś złego – czegoś co prowadzi do grzechu. Wiadomo, że sama pokusa nie jest grzechem, ale już świadome wystawianie się, czy inicjowanie niekiedy pokusy, jest „igraniem z ogniem” a w wielu przypadkach i grzechem.
Ważną rzeczą
jest, aby „uczyć” się świadomości ich istnienia i niejako przewidywania w
którym momencie mogą wystąpić – wszystko po to, aby nie narażać się na ich
„atak” i zawczasu je wyeliminować. Przekładałoby się to bezpośrednio na lepszą
jakość naszego życia duchowego, emocjonalnego i fizycznego. Myślę, że wielu z
nas – gdyby stosowało się do takich „zaleceń” – często świętowałoby swoje małe
lub wielkie, codzienne zwycięstwa. Ale łatwo powiedzieć a często trudniej
wykonać. Czasem na własne życzenie wystawiamy się świadomie na „otwarty
ostrzał” nieprzyjaciela człowieka – szatana. Później żałujemy (lub nie) i
„głupio” pytamy: Jak do tego mogło dojść?
1.08.2018
Powstanie Warszawskie w gorącej, powstańczej poezji i modlitwie.
W dniu wybuchu Powstania
Warszawskiego chcielibyśmy oddać głos… miejsce na naszej stronie, tym, którzy
walcząc z okupantem, zostawiali poprzez zapiski, stan przeżywanego przez siebie i Warszawę czasu.
Modlitwa towarzyszyła
im w tym ogromnym wysiłku również.
Załączone są liczne fotografie z tamtego czasu.
Cześć Ich Pamięci.
I oby Ich męka i ofiara życia,
przez działania kolejnych pokoleń, nigdy nie poszły na marne.
Sławek z Anetą
O Panie, któryś jest na niebie
Wyciągnij sprawiedliwą dłoń!
Wołamy z cudzych stron do Ciebie
O polski dach i polską broń
O Boże, skrusz ten miecz,
Co siekł nasz kraj,
28.07.2018
Wierzmy, prośmy, ofiarowujmy...
Zainspirowany tekstem Anny...
Anno – czytając Twój artykuł, zatrzymałem się na dłużej przy fragmencie mówiącym o tym, jak ojciec Maryi – Joachim, wyszedł na pustynię, aby pościć i tym samym prosić Pana Boga o łaskę potomstwa. Pomyślałem o kilku osobach, którym nie powiodło się w różnych sprawach – z którymi rozmawiałem i namawiałem do pewnych „ofiar” dla Pana Boga. Nie były to jakieś bardzo uciążliwe - nazwijmy to - czynności. Zachęcałem do podjęcia nowenny, albo do uczestniczenia we Mszy św. z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie. Niedawno nawet zachęcałem kogoś do tego, aby w swojej trudnej sytuacji zdrowotnej pomyślał o poddaniu się modlitwie wstawienniczej w tzw. duchowym szpitalu, który prowadzi o. Józef Witko. Zauważyłem jednak, że początkowe zainteresowanie u niektórych, jakby z czasem wygasało. Inni słuchali mnie z tzw. grzeczności.
Anno – czytając Twój artykuł, zatrzymałem się na dłużej przy fragmencie mówiącym o tym, jak ojciec Maryi – Joachim, wyszedł na pustynię, aby pościć i tym samym prosić Pana Boga o łaskę potomstwa. Pomyślałem o kilku osobach, którym nie powiodło się w różnych sprawach – z którymi rozmawiałem i namawiałem do pewnych „ofiar” dla Pana Boga. Nie były to jakieś bardzo uciążliwe - nazwijmy to - czynności. Zachęcałem do podjęcia nowenny, albo do uczestniczenia we Mszy św. z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie. Niedawno nawet zachęcałem kogoś do tego, aby w swojej trudnej sytuacji zdrowotnej pomyślał o poddaniu się modlitwie wstawienniczej w tzw. duchowym szpitalu, który prowadzi o. Józef Witko. Zauważyłem jednak, że początkowe zainteresowanie u niektórych, jakby z czasem wygasało. Inni słuchali mnie z tzw. grzeczności.
26.07.2018
Święci małżonkowie Anna i Joachim
Ewangelie nie
przekazały o rodzicach Maryi żadnej wiadomości. Milczenie Biblii dopełnia
bogata literatura apokryficzna.
Wiadomości z
życia św. Anny pochodzą z II wieku. Anna przyszła na świat w Betlejem, około 70
lat przed narodzeniem Chrystusa. Jej imię pochodzi z hebrajskiego i oznacza:
łaskę. Anna wywodziła się z królewskiego rodu Dawida. Gdy miała 24 lata
poślubiła Joachima, Galilejczyka z zamożnej i znakomitej rodziny. Zamieszkali w
Nazarecie. Małżonków łączyło wielkie uczucie, ale nie byli zupełnie szczęśliwi,
bowiem mimo dwudziestu lat wspólnego pożycia nie mieli potomstwa. Stare
świadectwa podają, że Joachim i Anna - będąc już w podeszłym wieku - przybyli z
Galilei do Jerozolimy, by tu zamieszkać.
24.07.2018
Nie stół, a STÓŁ...
Temat stołu w domu…
Chciałabym poruszyć ten temat, gdyż nurtuje
mnie od jakiegoś czasu, a w moim domu nie dałoby się bez niego żyć...
Tak, bowiem, ważną rolę odgrywa ten mebel w naszym domu, jako miejsce spotkań przy wspólnych posiłkach, rozmów, również miejsce modlitwy?
Kiedyś u nas w domu była ława... do czasu. Podczas spotkania naszej wspólnoty, ktoś zwrócił nam uwagę, dlaczego nie mamy stołu, wokół którego mogłaby się gromadzić cała nasza rodzina?
Tak, bowiem, ważną rolę odgrywa ten mebel w naszym domu, jako miejsce spotkań przy wspólnych posiłkach, rozmów, również miejsce modlitwy?
Kiedyś u nas w domu była ława... do czasu. Podczas spotkania naszej wspólnoty, ktoś zwrócił nam uwagę, dlaczego nie mamy stołu, wokół którego mogłaby się gromadzić cała nasza rodzina?
20.07.2018
„Czy, aby przebaczyć, potrzebne jest słowo „przepraszam” ?”
Najpierw chyba należy przypomnieć sobie co to
znaczy „przebaczyć”. Powołam się tu na słowa św. Jana Pawła II, a mówił on, że
przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Z „definicji” wiem, że przebaczenie to akt
woli a nie uczucie. Czy ktoś może sądzić, że matka bł. ks. Popiełuszki
przebaczając oprawcom (akt jej woli) zapomniała lub też nie przeżywała cierpienia
w jakiś sposób pomimo upływu czasu? Niekiedy, aby „sprawdzić się” czy oby na
pewno przebaczamy komuś proponuję na potrzeby tej próby postawić się w roli
sędziego, który bez żadnych konsekwencji dla siebie może i ma zdecydować o
czyimś być lub nie być. Co zdecyduje? Ukarać śmiercią (nie przebaczyć) czy też
puścić wolno (przebaczyć)? To taki test „na sucho”. Ja zawsze puszczam wolno –
czasem jest trudniej, ale w końcu robię to w imię Jezusa, dla Jezusa i
paradoksalnie dla siebie samego również, gdyż nieprzebaczenie wręcz
zabija. Nie tylko duchowo ale i fizycznie. Naukowcy udowodnili tworzenie się w
organizmie komórek rakowych na skutek dłuższego przebywania w takim stanie
nieprzebaczenia (mówiono o okresie pół roku – wtedy zaczynają się namnażać).
Szkody duchowe są jeszcze większe a nieprzyjaciel człowieka zaciera z radości ręce
– zwłaszcza, że Pan Bóg ma je związane z woli samego człowieka. Nieprzebaczenie
jest poważną przeszkodą w przyjmowaniu Bożych łask. Bóg szanuje wolną wolę
człowieka. Jest jakby więźniem własnych zasad. Jest stale niezmienny. I jest
przez to wspaniały.
18.07.2018
Wina i kara, ciche dni... zamiast przepraszam...
Zadam pytanie... Odpowiedz.
Czy aby przebaczyć jakieś "przewinienie" współmałżonka potrzebne jest słowo przepraszam? Czy zawsze należy oczekiwać tego słowa? Bo co do tego, że przebaczać trzeba zawsze, nie ma wątpliwości.
Tak po ludzku patrząc, skoro mąż/żona coś zawalił/a wypadałoby przeprosić. Co jednak zrobić, gdy druga strona ma problem z wypowiedzeniem słowa "PRZEPRASZAM", albo nie widzi problemy, czy próbuje go zbagatelizować i próbuje przejść nad sprawą do porządku dziennego?
Rozmowa mogłaby być jakimś rozwiązaniem problemu, jednak wiadomo… jak to bywa w chwili wzburzenia, rozmawiać się nie chce...
Czy aby przebaczyć jakieś "przewinienie" współmałżonka potrzebne jest słowo przepraszam? Czy zawsze należy oczekiwać tego słowa? Bo co do tego, że przebaczać trzeba zawsze, nie ma wątpliwości.
Tak po ludzku patrząc, skoro mąż/żona coś zawalił/a wypadałoby przeprosić. Co jednak zrobić, gdy druga strona ma problem z wypowiedzeniem słowa "PRZEPRASZAM", albo nie widzi problemy, czy próbuje go zbagatelizować i próbuje przejść nad sprawą do porządku dziennego?
Rozmowa mogłaby być jakimś rozwiązaniem problemu, jednak wiadomo… jak to bywa w chwili wzburzenia, rozmawiać się nie chce...
10.07.2018
O dobre myśli… i oby nie były ulotnymi...
Teraz, gdy to piszę jest grubo po godz. 23.00. Postanowiłem jednak nie
zwlekać, bo chciałem się czymś podzielić. Niespełna godzinę temu uczestniczyłem
w pierwszo - piątkowej Mszy św. w jarosławskim Opactwie Benedyktynek a
wcześniej na modlitwie o uzdrowienie i uwolnienie.
Wpatrywałem się w Pana Jezusa
wystawionego na Ołtarzu w wielkiej monstrancji. Wówczas przyszło mi na myśl
pewne zdarzenie z dalekiej przeszłości a Pan Jezus niejako zdawał się mówić do
mnie: „Opisz to – podziel się z innymi”. Postanowiłem, że tak uczynię - choćby
miało to być mało interesujące. Moje wspomnienie dotyczy bardzo prozaicznej
rzeczy – chodzi o MYŚL, po prostu o MYŚL.
Czy zastanawialiście się kiedyś nad swoimi myślami? Od kogo przychodzą? Co się z nich rodzi? Czym są przepełnione? Czym powodowane?
Czy zastanawialiście się kiedyś nad swoimi myślami? Od kogo przychodzą? Co się z nich rodzi? Czym są przepełnione? Czym powodowane?
3.07.2018
Z trudów życia, siła do życia i bycia dla innych…
Zawierzyłam swoje życie Jezusowi i godzę się z
jego wolą w moim życiu. Uwielbiam Go w każdym doświadczeniu mojego życia, w
smutku, chorobie i radości…
Warto
zauważyć, że jeżeli mamy jakieś
skłonności do tych samych grzechów, to właśnie tam uderzy szatan- krytycyzm,
osądzanie innych, narzekanie opieszałość w działaniu, niewiara w siebie... Oddajmy to Jezusowi,
niech mocą swojego uzdrowienia, przemienia nasze skłonności a zaczniemy
spotykać na swojej drodze ludzi szczerych otwartych, uśmiechniętych.
Jezus
nie obiecał, że jak się nawrócimy, czy też będziemy stale wzrastać w wierze, to
będziemy mieli tylko takich ludzi obok siebie, jak my. Musimy przecież
pracować, chodzić do urzędów a czasem nawet w własnej rodzinie, mieć relację
lub kontakt z różnymi ludźmi, niekoniecznie miłymi dla nas.
W każdym z nich, mamy widzieć Jezusa i ufać, że właśnie Jezus ma dla nas doskonały plan i ze wszystkiego wyciągnie dla nas to co najlepsze.
Uwielbiajmy boga w sercach ludzi, których spotykamy, a będziemy bardzo zaskoczeni, jak taka modlitwa zmieni nasze podejście do nich a co za tym idzie, nasze samopoczucie.
Rozwijajmy się duchowo, szukajmy kontaktu z podobnie myślącymi, niepoprawnymi optymistami a pesymistów nie przekreślajmy, dajmy im także szansę na przemianę serca.
W każdym z nich, mamy widzieć Jezusa i ufać, że właśnie Jezus ma dla nas doskonały plan i ze wszystkiego wyciągnie dla nas to co najlepsze.
Uwielbiajmy boga w sercach ludzi, których spotykamy, a będziemy bardzo zaskoczeni, jak taka modlitwa zmieni nasze podejście do nich a co za tym idzie, nasze samopoczucie.
Rozwijajmy się duchowo, szukajmy kontaktu z podobnie myślącymi, niepoprawnymi optymistami a pesymistów nie przekreślajmy, dajmy im także szansę na przemianę serca.
29.06.2018
Między życiem a śmiercią. Rozważania Mariusza.
Jest wiele
świadectw ludzi którzy przeszli śmierć kliniczną. Utkwił mi w głowie przypadek
człowieka niewidomego od urodzenia, który po wyjściu ze śmierci klinicznej,
opisał dokładnie to co widział. Co robiono z jego ciałem. Kto i jak był ubrany,
jaki miał zegarek na ręku… rozumiecie? On był przecież niewidomy i takim
pozostał. To przykład dla niedowiarków - którzy pewnie i tak nadal będą
wichrzyć podstęp. Biedni oni w swej niewierze. Podobnie jak i cierpienie tak i
śmierć jest wielką tajemnicą. W każdym bądź razie wszyscy którym Pan Bóg z
jakichś, tylko sobie wiadomych powodów nakazał powrócić do życia ziemskiego -
nie byli tym zachwyceni. I znów powiem, że czytałem tylko o jednym przypadku,
gdy matka uprosiła Boga o powrót na ziemię dla swojego dziecka, chociaż
wynikało to raczej - jak zrozumiałem - z pobudek "racjonalnych" a nie
emocjonalnych, uczuciowych. Mam nadzieję, że ktoś czytając te słowa poczyni
pożyteczną dla siebie refleksję.
Zachęcam do lektury Marii Simmy o duszach
czyśćcowych, aby przybliżyć się do tych Bożych tajemnic.
26.06.2018
Żałoba
Nie płacz, bo wszyscy na ciebie patrzą, będzie
dobrze..... :
To normalny proces w naszym życiu, że odchodzą nasi bliscy-
rodzice, współmałżonkowie, czasem małe dzieci....
Każdy z nas przez to przechodzi i każdy inaczej. Dużo zależy od relacji, jakie łączyły nas za życia z osobą, która odeszła do wieczności. Jesteśmy spokojni, kiedy dotyczy to np sąsiada, czy kogoś zupełnie nie związanego z nami osobiście.
Potrafimy się opanować i dyskretnie skrywamy łzy, albo też nie wywołuje to w nas żadnych mocniejszych emocji- głębokiego smutku, często niepohamowanego płaczu....
Każdy z nas przez to przechodzi i każdy inaczej. Dużo zależy od relacji, jakie łączyły nas za życia z osobą, która odeszła do wieczności. Jesteśmy spokojni, kiedy dotyczy to np sąsiada, czy kogoś zupełnie nie związanego z nami osobiście.
Potrafimy się opanować i dyskretnie skrywamy łzy, albo też nie wywołuje to w nas żadnych mocniejszych emocji- głębokiego smutku, często niepohamowanego płaczu....
15.06.2018
Dobrze wykorzystać cierpienie.
Bożenko – w „Dzienniczku św. s. Faustyny”
jest napisane: „Aniołowie, gdyby
zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej — to jest
przyjmowania Komunii św., a drugiej — to jest cierpienia. A skoro tak, to "coś w tym
jest". Powiedziałbym, że należy zatrzymać się na tym stwierdzeniu dłużej.
Pomyślmy o tym szczególnie, gdy cierpimy...
Gdy ja cierpię i przypomnę sobie, że
przecież mogę swoje cierpienie ofiarować Jezusowi to tak czynię. W ubiegłym
roku cierpiałem w szpitalu - to był ból fizyczny (atak kolki nerkowej).
Wiedziałem, że i tak muszę wycierpieć swoje, a więc postanowiłem skręcać
się z bólu dla Jezusa – ofiarowałem mu to bezgranicznie, bez cienia
uskarżania się. Można powiedzieć nawet, że w pewnym momencie jakby „zapomniałem
się” i pragnąłem, aby jeszcze bardziej bolało. Może ktoś uznałby mnie za masochistę
w tamtym momencie, ale to było wtedy nieważne…
Ale co się stało dalej…? Jezus przyjął
ten ból. Przyjął w ten sposób, że mój ból nagle zaczął odchodzić. To długa
historia. Spędziłem w szpitalu 5 dni. Środek przeciwbólowy wziąłem tylko jeden
raz.
6.04.2018
Po Wielkanocnej Mszy za Wspólnotę MW - 1 kwietnia 2018 r
Zamówiona Msza św w intencji Wspólnoty Modlitwy Wstawienniczej — dziękczynna – za wszystkich współmodlących, twórców tej inicjatywy, za moich dobroczyńców-darczyńców – o wszelkie łaski Dobra dla nich i Boże Błogosławieństwo na każdy dzień.
Nie jestem sama, jestem z synem, pełna świątynia wiernych – wiadomo –Wielkie Święto dla nas. Kościół cudnie przystrojony, z roku na rok coraz piękniej, to piękno wnętrza Kościoła pomaga także otwierać nasze serca, czuję się tak jakbym pierwszy raz tu była, a przecież w tej świątyni doznałam tylu łask, tyle dobra, tyle radości i wzruszeń przede wszystkim.
Eucharystii przewodniczy ksiądz Marcin – nasz egzorcysta,
szaleniec Maryi, cudny w swoim kapłaństwie. A każda homilia księdza Marcina
zawsze pozostawia trwały ślad w sercach, zawsze jest wypowiedziana w czasie,
kiedy właśnie tego SŁOWA najbardziej potrzebujemy. Tak było i teraz.
22.03.2018
Życie Drogą Krzyżową
14 stacji ludzkiego życia
Wielki Post. Wspominamy mękę Pańską. Szukamy odpowiedzi na różne pytania. Usiłujemy zobaczyć więcej.
Okres Wielkiego Postu to czas rekolekcji, nawracania się i odnajdywania Boga na nowo.
Dla mnie osobiście, jest to szczególny okres w roku liturgicznym. Trudno nam nieraz, zaakceptować Jezusa na Krzyżu - cierpiącego, samotnego i odrzuconego. Wolimy patrzeć na Chrystusa, który naucza, uzdrawia, innymi słowy, działa. Śmierć Zbawiciela na Krzyżu, jakby ogranicza Jezusa. No bo jak, Syn Boży mógł umrzeć?!
20.03.2018
Kolejny dzień walki o Jezusa…
Każdego dnia
walka o mojego Pana, o Jezusa.
Dzisiaj tak
jakoś ciężko. Nawet najprostsza rzecz, najprostszy gest są takie trudne do
zrobienia.
Ale walka
trwa… Nie dam się. Zacisnę zęby i uśmiechnę się do innego człowieka, wyciągnę
rękę, zagadam. Pocieszę, powiem coś miłego.
A w środku
chaos emocji, myśli. Czasami jakiś strach.
6.03.2018
Nie tak, jak ja chcę, ale jak Ty Panie
W mojej parafii rozpoczęły
się rekolekcje. Czas refleksji i porządków duchowych…
Było wiele porównań do sytuacji życiowych…
... Dzieci wyjeżdżają… pokój zostaje posprzątany, ale mimo, że
przez tydzień, dwa nikt tam nic nie robi, to i tak trzeba kurze wycierać, jak
dzieci wpadną… jest po porządkach...
Tak i w naszej
duszy, zawsze jest co "powycierać", im więcej zdarzeń, ludzi i okoliczności życiowych, tym bardziej jest co posprzątać.
Niedzielna Ewangelia ukazała wzburzenie Pana Jezusa, jednak
miało ono miejsce w sprawach bożych, gdy człowiek zajął cząstkę, która należy
się Bogu. Gdy Jezus spotykał, chorych,
grzeszników, zniewolonych przez szatana, to nie unosił się, nie denerwował, ale
leczył, uwalniał i najwyżej przestrzegał przed powrotem do złego postępowania.
Ksiądz rekolekcjonista przytoczył też,
słowa jednego z egzorcystów, któremu zły duch wykrzyczał… Gdybyście wiedzieli,
jak Bóg walczy o was, o wasze dusze, to byście z kolan nie powstawali!
3.03.2018
Samarytanka... moje spotkanie z Panem Jezusem
Jezus jest spragniony, dostrzegłam Jego spieczone usta,
kropelki potu na czole, przykurzone szaty, Jezus jest zmęczony… ale bardzo
spokojny i łagodny. Ten spokój najbardziej przyciąga, ale podchodzę z wielkim
wahaniem, z lękiem bo jestem świadoma swojej nędzy.
Jezus wyciąga dłonie… płaczę, bardzo…
Dziękuję Mu i przepraszam, tak na przemian, chaotycznie,
jakbym się spieszyła, Jezus upomina, „uspokój swoje serce, wsłuchaj się w bicie mojego serca, wejdź w
rytm mojego serca” …. cisza… wielki spokój. Moje serce bije razem z Twoim
Panie.
1.03.2018
Właściwe nazwanie problemu. Słowo o wygodnym chrześcijaństwie.
Gorzkie Żale
– niedziela 25 lutego 2018 r.
W mojej parafii, jak co roku, w niedzielę
przed Mszą św. Wieczorną, zawsze kapłan głosi
stosowną naukę – tak było i tym razem.
Wsłuchuję
się w słowa kapłana i mam nieprzepartą świadomość, że Duch św. przemawia do
nas. A mówi o bardzo trudnym zagadnieniu, którego w większości nie chcemy
przyjąć do siebie, którego nie możemy przyjąć bo tak wielka jest nasza
pycha. Mowa mianowicie, o wygodnym chrześcijaństwie,
o wygodzie bycia dobrym ( pozornie ) chrześcijaninem wobec najbliższych, wobec
sąsiadów, w pracy, czy innych środowiskach…
Nikt teraz nie lansuje… trudnego
chrześcijaństwa, ba… o piekle też już coraz rzadziej się mówi, aby ludu bożego
zbytnio nie przestraszać, bo się obrażą i w ogóle przestaną chodzić do
Kościoła.
Trudne
chrześcijaństwo – to ja i ty, nasze trudne sprawy w które poprzez grzech
jesteśmy uwikłani, ale trudne chrześcijaństwo- to ten bliźni od którego
uciekamy, bo bezdomny, bo pijak, bo ciężko chory, bo depresja… a ja nic tu nie
pomogę… Zawsze znajdzie się
usprawiedliwienie na nic nie zrobienie. I wytłumaczenie własnej, miernej,
pasywnej postawy.
27.02.2018
„... Miłość nie zazdrości...” (1Kor 13,4).
W pierwszym liście do
Koryntian św. Paweł w „Hymnie do miłości” napisał:
„...Miłość nie zazdrości...”
(1Kor 13,4).
Zazdrość jest grzechem, bo
jest brakiem miłości. Bo kto nie kocha, ten ulega zazdrości i nienawidzi ludzi
szczęśliwych. Jest rodzajem ślepoty, która pozbawia człowieka tego, co w jego
życiu jest dobre. A zatem zazdrość, jest słabością i zaliczana jest do grzechów
głównych.
Kodeks Kościoła Katolickiego
nr.2539 określa zazdrość, która „oznacza smutek doznawany z powodu dobra drugiego
człowieka i nadmierne pragnienie przywłaszczenie go sobie”.
Św. Augustyn uznaje zazdrość
za „grzech diabelski” a św. Grzegorz Wielki przypomina, że to właśnie „z
zazdrości rodzi się: nienawiść, obmowa, oszczerstwo, cieszenie się z
nieszczęścia bliźniego i cierpienia z jego powodzenia” A więc zazdrość jest w
istocie lękiem o miłość i o to co z nią się wiąże, a bez czego życie człowieka
staje się nonsensem. Zazdrość nie znosi miłości i zabija ją.
Subskrybuj:
Posty (Atom)