Dzisiaj tak
jakoś ciężko. Nawet najprostsza rzecz, najprostszy gest są takie trudne do
zrobienia.
Ale walka
trwa… Nie dam się. Zacisnę zęby i uśmiechnę się do innego człowieka, wyciągnę
rękę, zagadam. Pocieszę, powiem coś miłego.
„Jezu, jak mogę emanować Twoim Spokojem i Miłością, jak w moim sercu taki nieład? Ale Ty wiesz lepiej, czego mi potrzeba. Może te trudności mają mnie zahartować… Moje słabości dla Ciebie nie są żadną przeszkodą”.
W głowie
tylko jedna myśl: „ Panie, nie pozwól mi stawać przed ludźmi bez Ciebie w
sercu”.
I kolejna
rozmowa z człowiekiem, kolejna rzecz do zrobienia.
Upadek. Nie
udało się. Byłem złośliwy.
„Wybacz
Jezu.”
Chwila
refleksji. Złości na samego siebie. Ale nie dam się. Nie mogę patrzeć na swoje
słabości i upadki ale na Jezusa. Zawsze muszę patrzeć na Niego.
Wieczór. Dzisiaj Msza święta z rekolekcjami a po niej modlitwy wstawiennicze.
Podchodzę do
wystawienników i proszę o modlitwę w intencji umocnienia mnie na drogach
Jezusa, bym trwał na nich, o łaskę Jego światła w moim sercu.
Po modlitwie
tak jakoś „miękko” na sercu. Spokój i cisza. Jakbym zmył z siebie jakiś brud.
Znowu w sercu jest ład i czuję Jego Miłość.
„Dziękuję Panie. Znowu mnie umocniłeś. Z Tobą mogę wszystko. Prowadź mnie Panie gdzie chcesz i jak chcesz…”
Jezu ufam
Tobie !
Marek_K
Dziękuję Marku za Świadectwo. Każda rzecz i dla mnie staje się trudna, bardzo trudna do zrobienia ..., ciągle też pytam, jak zrobić to, czy tamto ... pytam przecież o Wolę Bożą, chcę żyć jak On, z Nim. A jednak coś jest nie tak, jakiś dziwny wewnętrzny smutek ... wczoraj na rekolekcjach parafialnych też nie uzyskiwałam odpowiedzi na moje pytania, doświadczałam wręcz znudzenia, zmęczenia. Ciągle więc pytam, co i jak zrobić .... no właśnie, a może najpierw Być... tak po prostu, pozwolić się przytrzymać Jezusowi przy Nim, patrzeć na Niego, chłonąć Jego Obecność zadziwiając się tym, że Jest, zachwycając Jego Miłością i Jego Pięknem. Może nic więcej mi nie potrzeba ... by potem On Sam mógł mnie nieść tam gdzie chce. a ja bym mogła odpowiadać swoim tak i dać się poprowadzić ... do czynów u Jego boku. Daj mi Jezu Być ...
OdpowiedzUsuńBożena
W ostatnim filmie o Ignacym Loyoli toczy się dyskusja pomiędzy nim a słuchaczem na temat tego jak służyć Jezusowi. I w końcu pada takie pytanie: "To co robić?" A Ignacy odpowiada: "A może właśnie nic nie robić... Tylko przyjmować to co przynosi nam dzień". I nie jest to pochwała nicnierobienia. Chodzi raczej o to by przyjmować to co daje nam każdego dnia nasz Pan. Zgadzać się z Jego wolą i pozwalać Jemu działać w naszym życiu. Też mam z tym kłopot (pewnie jak większość z nas) ale w tych sferach mego życia gdzie oddałem inicjatywę Jezusowi doświadczam Jego cudownego działania. Naprawdę. Nie jest to łatwe ale możliwe. Staram się dlatego oddawać Mu dalsze cząstki siebie by On mógł tam działać. Mam nadzieję Bożeno że Ty też tego doświadczysz. Z Bogiem.
UsuńPiękne to przesłanie, a najbardziej podoba mi się „ Panie, nie pozwól mi stawać przed ludźmi bez Ciebie w sercu”, będę starała to sobie wyryć w sercu i pamiętac o tym w każdej chwili. Dziękuje Marku_K
OdpowiedzUsuńDo takiej postawy wzywa Jezus w książce mistyczki Alicji Lenczewskiej. Człowiek może innym ludziom nieść: zło pochodzące od szatana, pustkę pochodzącą od samego siebie lub Dobro pochodzące od Jezusa. Dlatego tak ważne jest prosić o obecność Jezusa w naszych wszystkich kontaktach z innymi ludźmi. Wtedy będziemy nieśli Jego innym. Nie jest to proste i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Ale warto o to walczyć. Z Bogiem Anno.
UsuńMarku dziękuje za to swiadectwo. Jezu Ty się tym zajmij. Teresa
OdpowiedzUsuń