Myślę, że jeżeli każdy przemyślałby
swoje wybory i ich konsekwencje, to mógłby dojść do wniosku, że JESTEŚMY TYM CZYM SIĘ KARMIMY.
Ot tak po ludzku patrząc na nasze
potrawy (zdrowe lub niezdrowe) jak i naszą psychikę, oraz naszego DUCHA.
Zacząłem jakby od końca wymieniać, a skończyłem na najważniejszym.
Najważniejszym bowiem jest nasza duchowość – relacja z Panem Bogiem. Cała
reszta jest ważna i nie można o niej tak po prostu zapomnieć, ale jeżeli na
pierwszym miejscu postawimy Boga, to pomyślmy co się może stać…
Przykładowo, jeżeli Bożą Wolą jest to, aby
zdrowo się odżywiać i weźmiemy sobie do serca Jego wolę, to nie będziemy
musieli się w zasadzie martwić o naszą otyłość, albo inne problemy związane z
nieprawidłowo dobranym pożywieniem – będziemy w lepszej kondycji fizycznej po
prostu. Konsekwencją dobrych (Bożych) wyborów, będzie dłuższe życie, więcej
spędzonego dobrze wykorzystanego czasu (nie u lekarzy) i możliwość w większym
zakresie czynienia dobra po prostu. Podobnie jest z paleniem papierosów,
nadużywaniem alkoholu i wieloma innymi szkodliwymi nałogami. To wszystko niby
teoria, ale myślę, że układa się w jedną zharmonizowaną całość. To dlatego mówi
się, że jeżeli w naszym życiu Bóg będzie na pierwszym miejscu, to wszystko
będzie na właściwym miejscu.
Przykłady, które przytoczyłem mogą
się wydać jakby przejaskrawione, ale ukazujące ideał, lecz czy nie powinniśmy
do niego dążyć?
Pomijam fakt, że nasze złe wybory doprowadzają często do tego iż sami nie
możemy się wydostać z naszych złych przyzwyczajeń, a jeżeli już faktycznie
chcemy tego dokonać to nie zawsze wiemy jak się do tego zabrać (przeważnie
chcemy zrobić to własnymi siłami, bez Bożej pomocy).
Czym karmimy naszą psychikę?.. Ja na przykład wiem, że przed snem nie
zaserwuję sobie telewizyjnego horroru (nawiasem mówiąc w ogóle sobie ich nie
serwuję), a czy nasze dzieci, które nie są jeszcze tego świadome, nie faszerują
się tym przypadkiem? Czy kontrolujemy to zawczasu? Czy, gdy nasze dziecko zrywa
się w nocy ze spania przestraszone lub krzyczy przez sen zadajemy sobie pytanie,
czym było karmione dzisiejszego dnia – i chodzi mi raczej o przyjmowane emocje,
a nie o kromkę chleba. Chociaż co niektórzy rodzice dla wygody zwalą pewnie
takie zachowanie na nieodpowiedni pokarm.
Czym karmimy siebie, nasze dzieci,
naszych bliskich? Jakie filmy oglądamy przy naszych dzieciach, których psychika
dopiero się kształtuje? Na te wszystkie pytania musimy sami sobie odpowiedzieć
szczerze – stanąć w prawdzie przed sobą i przed Bogiem. Nie jest to proste dla
wszystkich. Czasem wolimy się oszukiwać – zapominamy, że tylko PRAWDA wyzwala.
Trzeba nam dużo modlitwy w tej intencji, a Pan Bóg nam pomoże. On jakby w tym
przypadku nie ma wyjścia – bo On nam to obiecał po prostu. Pomoże nam poznać
Prawdę, jeżeli faktycznie będziemy jej pragnęli. Tylko, że my tą wymodloną
prawdę często zagłuszamy, boimy się jej, bo nie jest ona po naszej myśli…
I wreszcie czym się karmimy duchowo? Każdy
musi w prawdzie odpowiedzieć sobie na to pytanie we własnym sumieniu. Pisałem
kiedyś o takim świętym który mówił, że jeżeli modlimy się tylko wtedy, gdy
klęczymy to istotnie mało się modlimy. Zauważyłem, że rozmawiając z Panem
Bogiem w różnych chwilach dnia, jestem nim jakby nasycony. Moja skłonność do
grzechu jest dużo mniejsza, niż wtedy, gdy ten kontakt jest mniejszy. Zło, jakby
mnie nie zauważa poprzez tę „Bożą zbroję”. Nie chodzi mi tutaj o jakąś ciągłą
modlitwę bo przecież w ciągu dnia musimy skupić swoją uwagę na różnych
czynnościach, ale są chwile w których śmiało można zapytać Boga o jego zdanie,
poprosić o oświecenie umysłu, podziękować, albo choćby westchnąć do Niego. Tych
z kolei, u których modlitwa koliduje rażąco z obowiązkami stanu ośmielę się
upomnieć, gdyż Pan Bóg nie chce np. rozbitych rodzin w Swoje imię.
Zobaczmy na przykładzie, jak On to
pięknie poukładał – mąż i ojciec rodziny nie powinien dajmy na to stale
uczestniczyć w jakichś nawet rekolekcjach (częsta długotrwała nieobecność w
domu) jeżeli cierpi na tym jego rodzina. Pan Bóg tego nie chce, mija się to z
celem. W tym wypadku postawienie Boga na pierwszym miejscu to będzie rezygnacja
z tych rekolekcji, bo rodzina doznaje poważnego uszczerbku. Może to
dziwnie brzmi, ale tak jest. Wielu członków różnych wspólnot niestety ociera
się o takie praktyki. Należy dobrze wyważyć pomiędzy tym co można i trzeba, a
tym co jest przesadą aby nie wylać dziecka z kąpielą – by te rekolekcje nie
były dla nas celem samym w sobie. Każdy musi zastanowić się, czy aby nie
powinien czasem zrezygnować z upragnionego spotkania z Bogiem, który jakby mógł
to w niektórych przypadkach powiedziałby: Synu, córko – dziś twoje miejsce jest
przy rodzinie”. Nie chcę przez to powiedzieć, że za dużo Boga to jest źle, bo
im więcej Boga w naszym życiu tym lepiej – chcę przede wszystkim zachęcić do
wsłuchiwania się w Bożą Wolę. Karmmy się Bogiem, ale tak jak On tego chce, nie
depcząc przy tym zasad, jakie On nam nakreślił. Napełniając się Bogiem w
Sakramencie Eucharystii zachodzą w nas takie zmiany z których nie zdajemy sobie
sprawy – nasz rozum nie jest w stanie tego pojąć. Ludzki rozum na tym świecie
nigdy w pełni nie będzie w stanie pojąć Cudu Eucharystii. Tylko i aż wiara
pozwala nam w jakimś stopniu zbliżyć się do Tej Tajemnicy. To niepojęte, że po
przyjęciu Komunii Świętej zamieszkuje w nas na nowo nie tylko Jezus Chrystus
ale również Bóg Ojciec i Duch Święty.
Zadam pytanie – co z Maryją? Gdzie
Ona wtedy jest? Jest zawsze przy swoim Synu. A skoro On jest w nas, to Ona jest
również przy nas. Może piszę dziś trochę nieskładnie ale chciałem się podzielić
swoimi przemyśleniami. Może w kimś obudzą coś dobrego, albo pokrzepią w
strapieniu. Duchu Święty – dziękuję Ci za siły i prowadzenie.
Bądź uwielbiony Boże Żywy który
dajesz nam się za Pokarm, który dajesz nam prawdziwe Życie, który nas
prowadzisz byśmy nie zginęli z nędzy i głodu. Bądź uwielbiony ponad wszystko na
wieki wieków.
Z Panem Bogiem i
Maryją. Mariusz B.
Dzięki Mariuszu za Twoje przemyślenia.to prawda, że powinniśmy pamiętać o tym, że Bóg jest obok nas i powinniśmy prosić Go o zdanie w różnych sytuacjach, a jakże często o tym zapominamy, że prawda nas wyzwoli, a teraz mam problem z prawdą którą naświetliłam, a winowajca nie chce się z nią utożsamić. Z odświeżoną wiedzą, którą tu przytoczyłaś dam sobie radę.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem i Maryją
Mariuszu. mam jeszcze wiele wątpliwości natury międzyludzkich i dobrze byłoby, abyś mógł być pomocny w ich rozwiązywaniu, tylko nie tutaj na stronie ale może na Forum, które obecnie jest puste. ja osobiście chętnie skorzystałabym z Twojej wiedzy i mądrości.
UsuńAniu - nie znam dokładnie Twojej sytuacji, ale dopowiem coś jeszcze. Trzeba pamiętać że prawda może również zabić - i to nie na żarty. Może zaserwowałaś ją w zbyt dużej dawce a może w złym momencie. Pewien kaznodzieja zadał pytanie: „Czy mąż który zdradził żonę powinien jej to wyznać w prawdzie?” Pomyśl sama przez chwilę. Czy odpowiedź będzie prosta i jednoznaczna – niezależnie od okoliczności? Kaznodzieja odpowiedział, że powinien wyznać prawdę ale w odpowiednim momencie. Wyznana w złym momencie mogłaby zabić wszystko. Jaki to moment ? Nie mam pojęcia. Są różne małżeństwa, przeróżne charaktery, różne sytuacje – nie ma recepty na ten moment. Dużo a może nawet wszystko zależy od współpracy człowieka z Duchem Świętym. Bóg widzi żal człowieka, jego skruchę – błogosławi mu w jego bólu bo ten człowiek chce wszystko naprawić. Tak więc trzeba nam prosić Ducha Świętego o dar umiejętności w serwowaniu prawdy w sytuacjach tych bardzo trudnych i wyjątkowych. Może najpierw trzeba spulchnić tą glebę na którą rzucimy ziarno prawdy? Może Ty już ją spulchniłaś i pozostaje chwilę odczekać. Jedno jest pewne – trzeba stale dążyć do tej Prawdy. Módlmy się do Ducha Świętego – to ROK Ducha Świętego. On jest wspaniały. On przyjdzie z pomocą – na pewno. I tego Ci życzę i Wszystkim którzy walczą o PRAWDĘ w swoim życiu.
OdpowiedzUsuńI bardzo Ci dziękuję za tych kilka słów, bo i ja dzięki temu zrozumiałem kila rzeczy :)
Ubogacajmy się nawzajem. Z Panem Bogiem i Maryją. Mariusz B.
Dzięki, że mi przypomniałeś o Roku Ducha Św. widzę u siebie wiele "podpowiedzi" rozwiązań problemów poprzez Jego natchnienie. będę jeszcze bardziej prosić Go o napełnienie Jego łaskami. masz rację, że prawda może zabić.Byliśmy na wyjeździe wakacyjnym z fundacją, które nie wypełniała oferty z jaką tam pojechaliśmy. organizatorka zca prezesa potraktowała moją dorosłą córkę w sposób niegodny, interweniowaliśmy do prezesa i ona i ja i nie było żadnego odzewu, prezes potraktował tą kłótnię jako problem personalny i nie będzie w to wnikał, a to był problem organizacyjny. córka skomentowała to na stronie fundaji na fb, za co ja zostałam również ze strony prezesa oskarżona o zniesławienie dobrego imienia Jego fundacji.w konkluzji zostałam zaatakowana z dwóch stron a "Cygana powiesili". oddaję tą sprawę Jezusowi, bo nie wiem jaka jest w tym moja wina, a nie współpracowników fundacji. nie zamierzam się ani tłumaczyć, ani bronić, nadstawiam drugi policzek. Z Panem Bogiem i Maryją
OdpowiedzUsuńAniu - ja myślę, że Ty zrobiłaś swoje. Stanęłaś w obronie córki w przekonaniu o swojej słuszności i nie szukasz odwetu pomimo poczucia doznanej krzywdy. Na koniec oddałaś sprawę Jezusowi. Pozostaje Ci tylko jeszcze pomodlić się za swoich "oprawców" - taka modlitwa czyni cuda. Miałem tak kiedyś ze swoim przełożonym. Powiedziałem grzecznie co myślę o pewnej sytuacji (z reszta nie narzucałem się ze swoim zdaniem) i prawda, choć podana z taktem spowodowała perturbacje na 3 lata. Przez ten czas byłem tym samym człowiekiem dla mojego "oprawcy" ale w międzyczasie zacząłem się modlić za niego. Stał się cud - awans, podwyżka, lepsze życie. musisz wytrwać w swoim postanowieniu. Życzę Ci tego. Z Panem Bogiem i Maryją.
OdpowiedzUsuńMariusz B.
Też ich oddałam Bogu, ale muszę codziennie się za nich modlić tak myślę. jakbyś mógł wejść na Forum to zostawiłabym tam moje dylematy i prosiłabym Cię o komentarz. odnajdziesz mnie, bo tylko ja tam "bryluję"
OdpowiedzUsuńAniu - zainicjowałem na Forum post "Możemy porozmawiać"
OdpowiedzUsuń