Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

20.07.2018

„Czy, aby przebaczyć, potrzebne jest słowo „przepraszam” ?”

Najpierw chyba należy przypomnieć sobie co to znaczy „przebaczyć”. Powołam się tu na słowa św. Jana Pawła II, a mówił on, że przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Z „definicji” wiem, że przebaczenie to akt woli a nie uczucie. Czy ktoś może sądzić, że matka bł. ks. Popiełuszki przebaczając oprawcom (akt jej woli) zapomniała lub też nie przeżywała cierpienia w jakiś sposób pomimo upływu czasu? Niekiedy, aby „sprawdzić się” czy oby na pewno przebaczamy komuś proponuję na potrzeby tej próby postawić się w roli sędziego, który bez żadnych konsekwencji dla siebie może i ma zdecydować o czyimś być lub nie być. Co zdecyduje? Ukarać śmiercią (nie przebaczyć) czy też puścić wolno (przebaczyć)? To taki test „na sucho”. Ja zawsze puszczam wolno – czasem jest trudniej, ale w końcu robię to w imię Jezusa, dla Jezusa i paradoksalnie dla siebie samego również,  gdyż nieprzebaczenie wręcz zabija. Nie tylko duchowo ale i fizycznie. Naukowcy udowodnili tworzenie się w organizmie komórek rakowych na skutek dłuższego przebywania w takim stanie nieprzebaczenia (mówiono o okresie pół roku – wtedy zaczynają się namnażać). Szkody duchowe są jeszcze większe a nieprzyjaciel człowieka zaciera z radości ręce – zwłaszcza, że Pan Bóg ma je związane z woli samego człowieka. Nieprzebaczenie jest poważną przeszkodą w przyjmowaniu Bożych łask. Bóg szanuje wolną wolę człowieka. Jest jakby więźniem własnych zasad. Jest stale niezmienny. I jest przez to wspaniały.
    
   Aneta zapytała: „Czy, aby przebaczyć potrzebne jest słowo „przepraszam” ?”. Myślę, że wszystko zależy od wielu czynników. Nasz drobny z naszego punktu widzenia nieprzyjazny gest, słowo albo czyn, może ranić bardzo drugą osobę. Każdy ma inną wrażliwość. Jednemu nie jest potrzebne słowo „przepraszam” a z kolei inny czeka z utęsknieniem, aby je usłyszeć – jest dla niego tak ważne, że wszystko inne schodzi na plan dalszy. „Przepraszam” jest u niego na pierwszym miejscu. Od tego słowa uzależnia wszystkie swoje myśli i działania. Dlaczego tak się dzieje? To bardzo złożony temat. Myślę, że jeżeli ktoś nie mówi słowa „przepraszam” to może nie widzieć swojej winy, może nie chce jej zobaczyć (oszukuje samego siebie), może  ją widzi ale nie potrafi przeprosić. Przyszły mi tu na myśl pewne osoby, które nie przepraszają „z zasady” – to słowo nie przejdzie im przez gardło, jest jakby zbyt wielkie dla nich. Mogłoby im ugrzęznąć w gardle i nie ryzykują jego wypowiedzenia – właściwie go nie znają bo nigdy nie „ćwiczyły” jego wypowiadania. Może dlatego, że nie były go uczone, nigdy się z nim nie stykały. Są przez to w pewnym sensie okaleczone, ubogie przez to a nawet czyniące krzywdę sobie i innym przy okazji. Najgorsze jest jednak moim zdaniem to jeżeli ktoś taki kieruje się na dodatek pychą. Tak wybuchowa mieszanka to dla złego sielanka. W to mu graj. Prosta droga do zatwardziałości serca. Prosta droga do duchowej ślepoty. Przykro się robi patrząc na takie zjawisko. Gdzie leży wina? W wychowaniu? W uleganiu wpływowi środowiska? Bóg jeden wie. Pysznym Pan Bóg się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje – warto przy okazji o tym wspomnieć.

   Czy zawsze należy oczekiwać słowa „przepraszam”? To chyba też zależy od wielu czynników. Jeżeli wiemy, że i tak się go nie doczekamy to nie ma sensu się zadręczać tym oczekiwaniem, ale też nie znaczy to, że nie możemy jasno wypowiedzieć czego oczekujemy – nawet powinniśmy to zrobić, aby swoją postawą jasno wyrazić co czujemy, czego potrzebujemy i na co czekamy. Ale wszystko w duchu miłości. Mam w kuchni taki obrazek za szybą. Jest odwrócony tak, aby było widać treść którą jest na odwrocie wypełniony. Są tam słowa św. Jana Pawła II z 1979r.: „W dialogu trzeba jasno mówić, kim ja jestem, żebym mógł rozmawiać z kimś drugim, który jest inny. Trzeba bardzo jasno to mówić, bardzo stanowczo: kim ja jestem, kim ja chcę być i kim chcę pozostać. Zdajemy sobie sprawę z tego, że dialog ów nie może być łatwy, gdy prowadzi się go ze stanowiska diametralnie przeciwnych założeń światopoglądowych, ale musi być możliwy i skuteczny, jeśli domaga się tego dobro człowieka, dobro narodu i wreszcie dobro ludzkości.”
  Czasem w trudnych chwilach spoglądam na te słowa. Stawiają mnie wtedy do pionu. Zachęcają do wypowiedzenia swojego zdania – raz jeszcze podkreślę, w duchu miłości oczywiście.
  
   Myślę, że powyższy tekst o dialogu może pomóc w sytuacji, gdy druga strona nie chce rozmawiać. Monolog w takim wypadku nie będzie najlepszym rozwiązaniem, ale myślę, że w tej sytuacji od niego trzeba zacząć. Równocześnie myślę też, że rozmowa w stanie wzburzenia to nie najlepszy grunt na zbudowanie czegoś dobrego  - dla niektórych jednak stan wzburzenia w dialogu dotykającym trudnych spraw to normalność życia. Idealnie byłoby, gdyby obydwie strony konfliktu czuwały, aby nie „podlewać chwastów” w swoim sercu w relacjach z drugim człowiekiem i pielęgnowały to, co w tych relacjach dobre. I aby wypełniały względem drugiego człowieka uczynki miłosierdzia – ale tego miłosierdzia dobrze rozumianego, rozumnego i wypływającego ze Źródła tj. od Jezusa.
  
   Nie powiedziałem o najważniejszym – MODLITWA. Ona jest w stanie przechylić szalę w tą dobrą stronę. Jest w stanie kruszyć serca zatwardziałe. Lecz ile jej trzeba, tylko Pan Bóg wie. Może do końca życia…  A może już niewiele – ostatni dziesiątek różańca, ostatnia ofiarowana Msza św., ostatni post o chlebie i wodzie….   Nie ustawajmy w modlitwie…

                             Z Panem Bogiem i Maryją.    
                                                                            Mariusz B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.