Jest wiele
świadectw ludzi którzy przeszli śmierć kliniczną. Utkwił mi w głowie przypadek
człowieka niewidomego od urodzenia, który po wyjściu ze śmierci klinicznej,
opisał dokładnie to co widział. Co robiono z jego ciałem. Kto i jak był ubrany,
jaki miał zegarek na ręku… rozumiecie? On był przecież niewidomy i takim
pozostał. To przykład dla niedowiarków - którzy pewnie i tak nadal będą
wichrzyć podstęp. Biedni oni w swej niewierze. Podobnie jak i cierpienie tak i
śmierć jest wielką tajemnicą. W każdym bądź razie wszyscy którym Pan Bóg z
jakichś, tylko sobie wiadomych powodów nakazał powrócić do życia ziemskiego -
nie byli tym zachwyceni. I znów powiem, że czytałem tylko o jednym przypadku,
gdy matka uprosiła Boga o powrót na ziemię dla swojego dziecka, chociaż
wynikało to raczej - jak zrozumiałem - z pobudek "racjonalnych" a nie
emocjonalnych, uczuciowych. Mam nadzieję, że ktoś czytając te słowa poczyni
pożyteczną dla siebie refleksję.
Zachęcam do lektury Marii Simmy o duszach
czyśćcowych, aby przybliżyć się do tych Bożych tajemnic.