Znany jest nam fragment z listu św. Pawła do Efezjan, który nosi tytuł Zasady życia domowego - wielki wzór dla mężów i żon.
Cały fragment zamieszczam na końcu tego tekstu, a dla przypomnienia, zacytuję w tym momencie, tylko małe fragmenty…
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: …
…. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje…
… W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!...
Sprawa tego posłuszeństwa żon, spowodowała,
że jedna z nich, należąca do naszej wspólnoty, napisała do mnie tak:
Szczęść Boże Sławku
Czy Ty jako mężczyzna mógłbyś mi wytłumaczyć znaczenie dzisiejszej Ewangelii? Zawsze mam z tym problem, a zwłaszcza w tym czasie, kiedy mój mąż wczoraj na cały dzień "wyciął się" z naszej codzienności?
Jak ja mam być mu posłuszna w takiej sytuacji?
Ja się zdystansowałam i stanęłam z boku.
Jak mam być mu posłuszna?
Proszę Cię wytłumacz mi to ze swojego punktu widzenia jeśli masz jakąś chwilę wolną.
Myślałam też o ks, Czesławie, czy by nam tego po duszpastersku nie wytłumaczył . Bo to są takie nasze małe, albo duże zaniepokojenia i dobrze, żeby ktoś nam to wyjaśniał w miarę swoich możliwości.
Po konsultacji z Piszącą, postanowiliśmy postawić problem na stronie MW i naszym profilu na Fb.
Szczęść Boże Sławku
Czy Ty jako mężczyzna mógłbyś mi wytłumaczyć znaczenie dzisiejszej Ewangelii? Zawsze mam z tym problem, a zwłaszcza w tym czasie, kiedy mój mąż wczoraj na cały dzień "wyciął się" z naszej codzienności?
Jak ja mam być mu posłuszna w takiej sytuacji?
Ja się zdystansowałam i stanęłam z boku.
Jak mam być mu posłuszna?
Proszę Cię wytłumacz mi to ze swojego punktu widzenia jeśli masz jakąś chwilę wolną.
Myślałam też o ks, Czesławie, czy by nam tego po duszpastersku nie wytłumaczył . Bo to są takie nasze małe, albo duże zaniepokojenia i dobrze, żeby ktoś nam to wyjaśniał w miarę swoich możliwości.
Po konsultacji z Piszącą, postanowiliśmy postawić problem na stronie MW i naszym profilu na Fb.
Może ktoś,
zarówno ze strony męskiej, jak i żeńskiej, podzieli się z nami tym, jak rozumie
i jak realizuje… albo nie realizuje, te słowa św. Pawła, którymi określa On,
jak powinny wyglądać relacje małżeńskie.
Gdy mąż kocha żonę i świata poza nią nie widzi i przewodzi tak, że z zamkniętymi oczami żona może za nim iść, to posłuszeństwo nie jest problemem i jest może niedostrzegalne, bo wspólnota małżeńska jest rzeczywistą realizacją Sakramentu Małżeństwa.
Ale gdy, mąż… „wycina się na dzień”… albo dłużej … albo prowadzi na manowce, to co wtedy z posłuszeństwem żony?
Gdy mąż kocha żonę i świata poza nią nie widzi i przewodzi tak, że z zamkniętymi oczami żona może za nim iść, to posłuszeństwo nie jest problemem i jest może niedostrzegalne, bo wspólnota małżeńska jest rzeczywistą realizacją Sakramentu Małżeństwa.
Ale gdy, mąż… „wycina się na dzień”… albo dłużej … albo prowadzi na manowce, to co wtedy z posłuszeństwem żony?
Zapraszam
do wymiany zdań.
Sławek +
Sławek +
Zasady życia domowego - wielki wzór dla mężów i żon.
Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!
Ef. 5.21-33
'...aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy, czy zmarszczki, lecz aby był święty i nieskalany'. Myślę sobie,że tak chciałabym w ostatecznym celu patrzeć na sens małżeństwa. Wzajemne uświęcanie się w Bogu, które dzień za dniem będzie coraz pełniej świadczyć o szaleńczej Miłości Jego Samego do nas i do każdego wokół nas - aż do oddawania życia w Miłości, Prawdzie, w posłuchu wobec nich, mówiąc inaczej - w posłuszeństwie. Jednak sama przecież doświadczam tego, że jestem tylko człowiekiem o ograniczonych możliwościach życia świętością. Z drugiej strony dane mi jest doświadczenie bycia kimś wielkim, bo jestem za darmo ukochana przez mojego Ojca. Myślę, że to jest prawda i wokół niej szukam w Ewangelii tego, co będzie prowadziło dalej, bardziej konkretnie. Idąc więc po Kartach, słucham, jak trzeba obojgu postępować, by istota małżeństwa ziściła się z czasem w pełni. Wsłuchiwać się w siebie wzajemnie i szanować drugiego, jak siebie samego. Aby tak było, trzeba mi jednak pokochać siebie tak mocno, jak kocha mnie Bóg, miłością czułą a zarazem proponującą mi pewne wymogi, bym była szczęśliwa w pełni, a potem tym szczęściem obdarowywała innych trwając mocno u boku Chrystusa. Natrafiam po drodze na słowa o wzajemnym przebaczeniu wiele razy, i jeszcze więcej... . Trafiam też na słowa u upominaniu braterskim ... Gdzie indziej słyszę o wolności ducha, mojego ducha wobec emocji pełnych burz ... jednak tylko wtedy, gdy trwam w prawdzie i gdy wierzę w Jego Miłość do mnie. Tak więc . myślę sobie, warto obojgu najpierw wsłuchiwać się w Słowo Ojca, potem dopiero w słowo Współmałżonka, by umieć odróżnić co z Boga, a co nie. Iść śmiało za tym , co z Boga. Być całkowicie wolnym od tego , co z Boga nie pochodzi, nawet mimo osamotnienia ... Prosić w tym wszystkim o pokorę celnika, który wie, jak i on sam wiele potrzebuje przebaczenia. To ideał, czasem z pewnością będę się mylić, może nawet błędnie odróżniać prawdę od fałszu, ale On - mój Bóg to wie - da mi z pewnością wiele nowych dróg, postawi ludzi, aż wyprowadzi na tę wąską, która powiedzie wprost do Niego. Wierzę z całego serca, że tak wprowadzi wiele małżeństw, które z odwagą, choć nieśmiało, otworzą się na Jego Słowo.
OdpowiedzUsuńBożena
+ Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuńDrodzy moi jestem w naszej IMW od ok.3 lat, a trafiłem "tu" przez WIELKI kryzys małżeński przez jaki przechodziliśmy z Żoną i całą naszą rodziną. Żona wyprowadziła się z domu, zabrała synów (wtedy 2 i 6 latek), świat wybuchł i totalnie legł w gruzach. Do tego co bym nie robił wszystko powodowało, że było jeszcze gorzej. Szczegółów nie będę podawał - trochę zna Sławek.
Kiedy wydało się, że wszystko już stracone, na drodze spotkałem Pana Boga, a On rękami Matki Najświętszej Niepokalanej włożył mi do ręki Różaniec, a potem Nowennę Pompejańską. Nasza droga dalej i do tego coraz stromiej i szybciej prowadziła ku otchłani ale ja uporczywie trzymałem się Różańca i Nowenny. Na koniec Nowenny "coś drgnęło" - Żoną zawiesiła pozew rozwodowy na rok" ale droga wcale nie wydawała się lepsza, może trochę spadek się zmniejszył i nieco wyhamowało opadanie.
Pojawiła się druga Nowenna Pompejańska pierwsza była za nasze małżeństwo i rodzinę, o jej uratowanie, druga była już za Żonę. Następnie pojawiły się kolejne już w różnych niekoniecznie "naszych" intencjach...
Dzisiaj jesteśmy szczęśliwym kochającym się Małżeństwem i stanowimy szczęśliwą Rodzinę - My + 2 wspaniałych Synów i co najważniejsze + Pan Bóg.
Nie znam Twojej droga Siostro sytuacji rodzinnej i nie jest moją intencją ją oceniać/interpretować. Piszę tylko o moich/naszych z ukochaną Żoną doświadczeniach.
Najważniejsze co chciałbym tu powiedzieć, czego się nauczyłem to cierpliwości i pokory, konsekwentnej modlitwy za Współmałżonka, upartej i czasem wręcz w zaparte, na przekór. Jeśli kto chce iść za mną to niech weźmie swój krzyż i idzie... Potem niech Mnie naśladuję - podczas spowiedzi Pan Jezus powiedział mi ustami księdza "kochaj Ją i bądź dla Niej dobry, a Ona przylgnie do Ciebie" i ja się tych słów uchwyciłem i staram się je realizować cały czas choć nieraz było i jest ciężko.
Nasze życie składa się z malutkich - codziennych, oraz mniejszych i większych cudów. Pan Jezus powiedział "jeśli trzeba będzie to uczynię cud". Ja wiem, że aby stał się cud to najpierw trzeba przede wszystkim samemu się zmienić - mówię to w odniesieniu do swoich doświadczeń.
Nie mówię, że teraz jest super pięknie ale jest pięknie bo z Panem Bogiem.
Razem modlimy się co wieczór, co jeszcze nie tak dawno wydawało mi się totalną abstrakcją ale powolutku, małymi kroczkami... jest jeszcze wiele do osiągnięcia ale krok za krokiem :)))
Mamy naszych znajomych, którzy tuż przed nami także popadli w "MEGAWIELKI" kryzys (nasz z ukochaną Żoną kryzys, przy Ich kłopotach to przysłowiowy "pikuś") i tu dopiero Pan Bóg zdziałał CUD. W kilka miesięcy po rozwodzie!!! są znowu razem i budują wspólnie z Panem Bogiem. Ale tutaj kolega/mąż z wielkim uporem i z wielką wiarą/zawierzeniem Panu Bogu walczył do końca i jeszcze dłużej. Wychodząc z Kościoła kiedy wydawało się, że to już koniec (rozwód), gdzie chwilę wcześniej pytał Pana Boga co on ma teraz zrobić usłyszał słowa piosenki granej gdzieś w pobliżu "...Żono moja, serce moje...", a teraz są razem i to tak..., szczegółów nie będę zdradzał.
Na koniec powiem - także zastanawiam się nad słowami Św. Pawła, zwłaszcza teraz przy ostatnich intencjach modlitewnych. Też nie wiem co sądzić przy słowach "żony bądźcie poddane swym mężom" ale często modlę się abym nie tylko czysto i z oddaniem kochał swą Żonę ale także mądrze Ją kochał. Za to bardzo lubię fragment "i będą dwoje jednym ciałem" - ja i moja ukochana Żona to jedno :)))
Kończę i przepraszam jeśli zbytnio się rozpisałem i pewnie odbiegłem trochę od tematu ale bardzo chciałem się tym z Wami podzielić zwłaszcza Cudem naszych znajomych - tu Pan Bóg zrobił mistrzostwo świata.
Błogosławionego dnia - Janusz +
P.S.
A wszystko zaczęło się od Modlitwy Różańcowej i dalej trwa także w "naszej" Róży Królowej Różańca Świętego i nie tylko :)))
Januszu - Bogu niech będą dzięki, że wreszcie się odważyłeś to wszystko napisać. Jak widać gołym okiem, nie jest to chyba komentarz a raczej Twoje świadectwo. Dziękuję za nie bo ono mnie osobiście utwierdza w wierze i zbliża do Pana Boga. Dobrze, ze na chwile obecną jest u Was wszystko w zadowalającym stanie. pozostaje Wam trwać przy Bogu i czuwać. niech Wam Pan Bóg błogosławi na dalszej wspólnej drodze do świętości. pozdrawiam Was serdecznie - z Panem Bogiem. MariuszB.
UsuńRównież pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego oraz błogosławionego 2018 roku!!!
UsuńKurcze dopiero teraz się zorientowałem, że ja nikomu z "nas w IWM" nie składałem życzeń noworocznych!!!
Kochani dziękują Wam za "bycie razem" w 2017, a także poprzednich latach, za modlitwę we wszystkich naszych intencjach i życzę Wam/Nam abyśmy w tym 2018 roku doświadczali jeszcze większej bliskości Pana Boga, aby wstawiennictwo i opieka Matki Najświętszej napełniała nas radością i pokojem. Aby parafrazując słowa przeczytane od Sławka życie nasze było ciągłą modlitwą na chwałę bożą, i abyśmy tą radością płynącą z modlitwy zarażali innych, od najbliższych począwszy.
A wracając do Twojego Mariuszu pytania świadectwo/komentarz - "zwał jak zwał".
Chciałem się z Wami podzielić moją radością bo to także dzięki Wam/Nam jej doświadczam, a głównie to chciałem opowiedzieć o cudzie naszych znajomych... :)))
Błogosławionego dnia +
Macie rację, trzeba się modlić za siebie nawzajem, może przeoczyłam modlitwe za nasze małżeństwo, modlę się za wielu, ale może powinnam bardziej za niego i za nas. jesteśmy małżeństwem z 35 letnim stażem, i jak tak sobie analizuję to ja byłam zbyt posłuszna mężowi, na każde moje chcenie było "nie" ile musiałam się nawalczyć żeby było "tak". I tak z perspektywy nie mam już siły walczyć, stwierdzam, że mój mąż jest egoistą i taki z psychologii z "wyuczoną bezradnością", wykorzystując przynajmniej mnie do tego, że wiele robiłam za niego, a z mojego posłuszeństwa dla niego.
OdpowiedzUsuńNa pewno powierzę go Panu Bogu wg. mojej ulubionej nowenny do wg Don Dolindo Rutolo i oddać w opiekę Matki Naszej Najświętszej
Kochani, dziękuję za wywołanie tematu...
OdpowiedzUsuńChyba każde małżeństwo zawarte świadomie przed Chrystusem zmaga się w pewnym momencie z nawałnicą różnych problemów, które z ludzkiego punktu widzenia są nie do przebrnięcia.
Idąc drogą użytego wcześniej porównania mogę śmiało określić swoje małżeństwo jako stan permanentnej burzy. Pobraliśmy się pod wpływem obopólnego zauroczenia i wydawało nam się, że wystarczy dobra wola aby wszystko zawsze układało się gładko… w ciągu wielu wspólnych lat, krok po kroku przekonywaliśmy się, że to nie bajka a my mamy bardzo trudne i dominujące charaktery. Tak więc, stworzyliśmy coś na kształt trójkąta Bermudzkiego gdzie wiele do powiedzenia miała strona trzecia czyli teściowa. W najgorszym momencie z mojej strony, które dopadło mnie z niewypowiedzianą siłą i pchało do rozwodu szukałam odpowiedzi na kolanach, przed Bogiem i w spowiedzi, z całej gmatwaniny sprzecznych myśli, które mną wtedy targały wyłoniła się jedna : małżeństwo to sakrament, a co Bóg złączył człowiek nich nie rozdziela. Uczepiłam się tej myśli jak koła ratunkowego i za każdym razem gdy jest ze mną w tym temacie gorzej powracam do wspomnienia tej pierwszej burzy. Każdy kto coś takiego przeżywa wie, że łatwo powiedzieć ale trudniej zrobić. tak, musiałam spokornieć, nie reagować na zaczepki, nie myśleć o zranieniach, pilnować się by nie wybuchnąć, nie krzyczeć, wywiązywać się ze swoich obowiązków i nie oczekiwać nic w zmian…Minęło trochę lat i widzę jak mój mąż przechodzi kryzys po kryzysie; widzę to słyszę i staram się nie prowokować ale życie samo stwarza różne nieprzewidziane sytuacje. Oboje trwamy przy Bogu i to trzyma nas spaja, wiemy, że bez wsparcia sił wyższych nie damy rady. tak jak mówi Janusz, różaniec, cierpliwość, zamknąć oczy i nie słuchać złych podszeptów, trwać w Bogu i zanosić wszystkie ciężary pod krzyż a co będzie dalej wie tylko Bóg, który kocha nas najbardziej. Pozdrawiam Was, Maria
Proszę o modlitwę o miłości mojego męża do dzieci i do mnie , o zmianę jego zachowania.Aby Pan dał mi siłę i umocniły mnie w wierze.
OdpowiedzUsuńBozenka pz