Co mnie w tym życiu pociesza?, że Święci też nie byli tacy super, że musieli się starać, że starali się więcej niż inni, że cierpieli dużo więcej niż chcieli... czyli jak każdy z nas ... a nawet pogardzano nimi... Wydaje mi się, że właśnie o te starania chodzi, o intencje podejmowanych działań, o ten Boży upór w pracy nad sobą, o pokorę, czyli prawdę o sobie ... o to aby budować coraz lepsze relacje z najbliższymi, żeby służyć innym, nawet jeśli wiele dzieli.
Pan przyszedł do tych, którzy się źle mają, czyli do nas, jak pomóc, jak zachęcić innych ...
Wciąż też zastanawiam się, skąd tyle milczenia na naszej stronie, przecież każdy ma jakiś ból, coś do powiedzenia, podzielenia się... takie rozmowy to jakaś szansa na nabranie dystansu do własnych problemów... czasem wręcz mogą prowadzić do zobaczenia tego co zakryte...