Św. Mateusz umieścił perykopę, będącą treścią dzisiejszego liturgicznego czytania ewangelicznego, między proklamacją Błogosławieństw, a wykładnią Nowego Prawa, opartego na przykazaniu bezwarunkowej miłości, która upodabnia nas do Ojca Niebieskiego. Podobnie jak cały piąty rozdział Ewangelii św. Mateusza dąży ku proklamacji prawa miłości, której praktykowanie czyni nas dziećmi Bożymi i upodabnia nas w doskonałości do Boga Ojca: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie (…). Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 44-45. 48), tak również dzisiejsza perykopa znajduje swój finał w poleceniu przysparzania chwały Ojcu poprzez czynienie dobra bliźnim, co jest sednem powołania ucznia Jezusa: „aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16). W tym sensie wezwanie Jezusa do bycia solą ziemi i światłem świata jest syntezą zarówno Błogosławieństw, jak i następującej po nich nowej interpretacji Dekalogu i opartego na nim Prawa, według logiki, którą św. Paweł wyraził w Pierwszym Liście do Koryntian: „Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Jednocześnie wezwanie to jest zaproszeniem do naśladowania Jezusa, Światłości świata, wcielonego Słowa doskonałego jak Ojciec, na którego całym swoim ziemskim życiem wskazywał, jak powiedział do Filipa: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 9). Zaś zjednoczenie z Panem przez wiarę w Niego uzdalnia uczniów, poprzez dar Ducha Świętego, do wypełnienia Jego poleceń, których ostatecznym celem jest chwała Boża: „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu” (J 14, 12-13). Otaczanie Ojca chwałą w Synu, przez codzienne upodabnianie się do Niego w myślach, słowach i czynach: oto istota naszego chrześcijańskiego powołania.
Dzisiejsze
nauczanie Jezusa skierowane jest do Jego uczniów, adresatów Ośmiu
Błogosławieństw, czyli tych, który poszli za Nim. Porównując ich do soli i
światła, Pan uświadamia im zarówno naturę jak również cel ich powołania. Aby je
zrozumieć warto zatrzymać się nad symboliką soli i światła, do której odwołuje
się Jezus.
„Wy
jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak (gr. moranthe),
czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie
przez ludzi” (Mt 5, 13).
W świecie antycznym sól była substancją bardzo cenną, wręcz nieodzowną dla
życia. W swojej księdze Syrach wymienia ją jako czwartą z rzeczy niezbędnych
dla człowieka: „Rzeczy pierwszej potrzeby dla życia człowieka - to: woda,
ogień, żelazo i sól, mąka pszenna, mleko i miód, krew winogron, oliwa i
odzienie” (Syr 39, 26). Sól służyła bowiem nie tylko użyźniania ziemi, lecz
również do przyprawiania potraw, oraz ich konserwacji. Z tej przyczyny nabrała
ona również znaczenia symbolicznego, jako coś, co aktualizuje , oraz nadaje
trwałości umowom i porozumieniom. Kiedy zawierano umowę poprzez uściśniecie
sobie dłoni lub spisywano kontrakt, posypywano dłonie albo dokument szczyptą
soli na znak ich dopełnienia i trwałości. Z tej samej przyczyny sól została
wprowadzona w sferę sacrum i stanowiła nieodzowny element każdej ofiary. W
Księdze Kapłańskiej czytamy: „Każdy dar należący do ofiary pokarmowej ma być
posolony. Niech nie brakuje soli przymierza Boga twego przy żadnej ofierze
pokarmowej. Każdy dar posypiesz solą” (Kpł 2, 13). W księdze Ezechiela Pan
wydaje prorokowi następujące polecenie dotyczące ofiary całopalnej „A gdy
ukończysz oczyszczenie, masz ofiarować młodego cielca bez skazy oraz barana bez
skazy spośród mniejszego bydła. Te masz ofiarować przed Panem, a kapłani mają
sypać sól i ofiarować je Panu, jako ofiarę całopalną” (Ez 43, 23-24).
Wskazując Aaronowi, jakie potrawy mogą być udziałem jego udziałem, Pan Bóg
mówi: „Wszystko, co odłożone jest z darów świętych, jakie Izraelici
przynoszą Panu, daję na zawsze tobie, synom twoim i córkom. To jest należność
wiekuista, przymierze soli wobec Pana dla ciebie i potomstwa twego wraz
z tobą” (Lb 18, 19). W Nowym Przymierzu, zawartym w krwi Chrystusa, solą,
którą należy posypać każdą ofiarę składaną Bogu jest wzajemna miłość i
pojednanie: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz,
że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a
najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt
5, 22). Ponieważ nieczystym wobec Boga czyni dar to, co czyni nieczystym serce
ofiarodawcy: „to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka
nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny
nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa” (Mt 15, 18-19).
Jednocześnie
czyny „nieczyste” sprawiają, że sól ucznia Jezusa traci swój smak. Św. Mateusz
opisując ten dramatyczny proces posługuje się greckim czasownikiem moraino,
który znaczy: „czynić głupim, stać się głupim, bezużytecznym”.
Przymiotnikiem moro, czyli „głupi” posługuje się Jezus w przypowieści o
dobrej lub złej budowie: „Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie
wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym (gr. „andri
moro”), który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki,
zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”
(Mt 7, 26-27). Zatem bycie uczniem Jezusa polega nie tylko na słuchani Jego
nauk, uczestniczeniu w niedzielnej Eucharystii czy korzystaniu z sakramentów,
lecz również na wcielaniu w codzienność naszej egzystencji nauk Pana,
współpracując z Jego łaską uświęcającą płynącą z godnie przeżytej Eucharystii i
sakramentów świętych.
Jezus uczy
nas, że „słoność” soli naszej chrześcijańskiej tożsamości, którą powinniśmy
„użyźniać” usychający w grzechu świat, nie jest nam dana raz na zawsze i może
być utracona, jeżeli odrzucimy jego łaskę i przez trwanie w grzechu śmiertelnym
zerwiemy z Nim naszą łączność. Pan nie przebiera przy tym w słowach: z punktu
widzenia Bożej ekonomii, utrata tożsamości chrześcijańskiej i odrzucenie łaski
uświęcającej i uporczywe trwanie w grzechu śmiertelnym jest głupotą. Taki
człowiek traci bezpowrotnie całą swoją użyteczność i wartość jako świadek
Chrystusa, niczym sól, której nie można ponownie przyprawić. Jego los jest
przesądzony. Św. Łukasz również pisze o odrzuceniu ucznia, który nie wypełnia
słów Jezusa: „Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci
(gr. moranthe), to czymże ją zaprawić? Nie nadaje się ani do ziemi, ani do
nawozu; precz się ją wyrzuca (gr. exo ballousin auto)” (Łk 14, 34).
W przypowieści o uczcie królewskiej, zawartej w Ewangelii św. Mateusza, wobec
gościa, który nie miał na sobie stroju weselnego, król zarządził: „Zwiążcie
mu ręce i nogi i wyrzućcie go (gr. ekbalete auton) na zewnątrz, w
ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Bo wielu jest powołanych,
lecz mało wybranych” (Mt 22, 13). Nie wystarczy przyjąć powołanie, lecz
należy tym powołaniem żyć na co dzień w jedności z Jezusem. Święty Jan
pisze: „Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i
uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie (gr. eis to
pyr ballousin)” (J 15, 6). Tragizm losu ucznia, który zerwał więź z
Chrystusem wynika z wielkości daru, jaki otrzymał: „Komu wiele dano, od tego
wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą”
(Łk 12, 39). Każdy z nas otrzymał na Chrzcie świętym łaski, z których
wykorzystania na chwałę Bożą w swoim życiu doczesnym – czy tego chce, czy nie
chce – będzie się musiał rozliczyć przed Bożym Majestatem u progu życia
wiecznego.
„Wy
jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie
zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło
wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby
widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”
(Mt 5, 14-16).
W Prologu do
swojej Ewangelii św. Jan przedstawia Jezusa jako odwiecznego Logosa, który jest
naszym życiem i światłością: „W Nim było życie, a życie było światłością
ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła (…). Była
światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi”
( J 1, 4-5. 9). Jezus – Światłość, będąc objawieniem Trójcy Przenajświętszej
jest Światłością – Darem. W Starym Testamencie, w księdze Izajasza, Bóg mówi o
Słudze Pańskim: „Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i
ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla
narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił
jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności” (Iz 42, 6-8). Bycie
„światłością dla narodów” wyraża się w czynach miłosierdzia, skierowanych
szczególnie do chorych i zniewolonych fizycznie i duchowo, jak czytamy w 58
rozdziale księgi Izajasza, którego fragment stanowi treść dzisiejszego,
drugiego czytania liturgicznego: „Czyż nie jest raczej ten post, który
wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno
uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić
w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się
od współziomków. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe
zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie
za tobą” (Iz 58, 6-8).
W Ewangelii
św. Łukasza Zachariasz, prorokując zwraca się do swojego syna słowami: „A i
ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem
torując Mu drogi; Jego ludowi dasz poznać zbawienie [co się dokona] przez
odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z
wysoka Wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu
śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju” (Łk 1,
76-79). Podobnie starzec Symeon, trzymając w rękach Dzieciątko Jezus „błogosławił
Boga i mówił: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według
Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec
wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela»”
(Łk 2, 28-32). Nazywając uczniów światłem świata, Jezus potwierdza, że przez
wiarę zostali oni włączeni w Jego dzieło zbawcze i teraz, wspierani Jego łaską,
powinni światłem miłości bliźniego rozświetlać mroki świata. Jednocześnie
uświadamia im, że ich nowe powołanie wymaga nieustannego dawania świadectwa
całym swoim życiem. Podobnie jak miasto położone na górze nie jest w stanie
ukryć swojego światła, tak chrześcijanin autentycznie przeżywający swoje
zjednoczenie z Jezusem, promieniuje łaską Ducha Świętego, budując królestwo
Boże : „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w
ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam
nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a
potem pełne ziarnko w kłosie” (Mk 4, 26-28).
Dla owocnego
wypełnienia tego powołania potrzebna jest cnota pokory, której zabrakło duchowi
powołanemu do niesienia światła, Lucyferowi. Jak pisze prorok Izajasz: „Jakże
to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię, ty,
który podbijałeś narody? Ty, który mówiłeś w swym sercu: Wstąpię na niebiosa;
powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach
północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego. Jak to?
Strąconyś do Szeolu na samo dno Otchłani!” (Iz 14, 12-15). Pan Jezus zaś
powiedział do swoich 72 uczniów, którzy z radością opowiadali Mu ich władzy nad
złymi duchami: „Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica”
(Łk 10, 18). Dotyczy to również tych wszystkich ludzi, którzy stawiają siebie
ponad innych, którymi gardzą. Św. Piotr poucza nas bowiem: „Wszyscy zaś
wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się
sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby
was wywyższył w stosownej chwili” (1 P 5, 5-6).
Św. Paweł
podkreśla w dzisiejszym drugim czytaniu, że im bardziej się umniejszamy,
czyniąc w sobie przestrzeń dla Ducha Świętego, tym większego dobra Pan Bóg
dokonuje za naszym pośrednictwem: „Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia,
nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże.
Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa
Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i
z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z
uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy,
aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”
(1 Kor 2, 1-5).
Podobnie
zaś, jak absurdem jest zapalenie światła i schowanie go pod korcem, pozwalając,
aby dom tonął w ciemnościach, tak niedorzeczne jest przyjmowanie łaski Bożej
dla siebie samego i chowanie się w skorupie egoizmu: stajemy się wówczas jak
sól, która straciła swój smak: bezużyteczni w swojej głupocie.
Papież Franciszek w następujących słowach
zwrócił się do wiernych, podczas homilii wygłoszonej 28.01.2016, w domu św.
Marty: „Tajemnica Boga jest światłem, którego nie należy chować pod korcem
lub pod łóżkiem, lecz ma być umieszczone na świeczniku, by oświetlało. I to
jest jedna z cech chrześcijanina, który otrzymał światło przez Chrzest i musi
się nim dzielić. Oznacza to, że chrześcijanin jest świadkiem. Świadectwo to
jedna z charakterystycznych postaw chrześcijańskich. Chrześcijanin, który
niesie światło, musi je pokazywać, ponieważ jest świadkiem. Kiedy chrześcijanin
wolałby by światła Boga nie było widać i chce pozostać w ciemnościach, to wtedy
wejdą one do jego serca, gdyż on boi się światła. I wtedy bożki, które są
ciemnością, najbardziej mu się podobają. I zaczyna mu ich brakować. Brakuje mu
czegoś i nie jest prawdziwym chrześcijaninem. Świadectwo. Chrześcijanin jest
świadkiem Jezusa Chrystusa, Światłości Boga. I powinien to światło umieścić na
świeczniku swojego życia. (…) Serce chrześcijanina jest wielkoduszne i zawsze
otwarte. Nie jest sercem, które zamyka się we własnym egoizmie. I nie
kalkuluje: tylko do tego miejsca, tylko do tamtego. Gdy wejdziesz w to światło
Jezusa, gdy zagłębisz się w przyjaźń z Jezusem, kiedy pozwolisz się prowadzić
Duchowi Świętemu, twoje serce stanie się otwarte, wielkoduszne. I chrześcijanin
aż do tego miejsca nic nie zyskuje, tylko traci! Traci jednak, by zdobyć coś
innego. I wraz z tą, w cudzysłowie, «porażką» interesów, zyskuje Jezusa,
ubogaca się stając się świadkiem Jezusa”.
Arek
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.