Gdy nastąpiła
pełnia czasów „W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna
swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia
się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał
Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 9-10).
Prawo Mojżeszowe, jak uczy nas św. Paweł, „nie ma mocy zbawienia człowieka,
nie daje mu siły, aby wypełniać dobro zawarte w zakazach i nakazach. Stąd jego
funkcja jest ograniczona do ukazania człowiekowi jego grzechu i całkowitej
niewystarczalności ludzkich sił, aby być zbawionym. Ale nie znaczy to, iż
możemy odrzucić Prawo jako bezwartościowe. Ono było pedagogiem, który prowadził
na spotkanie z Chrystusem. Stąd rodzi się analogia z niewolą. Otóż pedagog był
niewolnikiem, który miał władzę nad synem swego pana, mógł go nawet karcić. A
ktoś karcony przez niewolnika, nawet będąc dziedzicem wszelkich dóbr, czuje się
jak niewolnik.” (ks. Maciej Warowny „Człowiek pełni czasów (Ga 4, 4-7)
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi”; http://sfd.kuria.lublin.pl).
W Jezusie Chrystusie Bóg sam przychodzi nam z pomocą i uzdalnia nas do postępowania na miarę godności Jego dzieci, którymi stajemy się w pełni dzięki łasce Ducha Świętego – paschalnego Daru Zmartwychwstałego Pana: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale” (Rz 8, 14-17). Tylko dzięki zbawczej ofierze Jezusa Chrystusa i uświęcającej łasce Ducha Świętego możemy do Boga mówić Tatusiu i kochać Go z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił. Ta miłość wyrażona w posłuszeństwie Jego Słowu, jeżeli jest autentyczna, uzewnętrznia się w miłości do naszych bliźnich. Przypomina nam o tym Jezus, nawiązując do nakazu, jaki Bóg dał ludowi przez Mojżesza: „Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!” (Kpł 19, 18).
Zatem przykazanie miłości Boga i bliźniego jest wpisanym w historię zbawienia świata działaniem wychowawczym troskliwego i kochającego Ojca, jak uczy nas w swoich Listach Apostoł Narodów: „Wychowywanie w rozumieniu Pawła to nie tylko kształtowanie określonych postaw, ale – co typowe dla tradycji judaistycznej – to tworzenie „człowieka doskonałego”. Naród wybrany w planach Boga dojrzewa powoli, jak dziecko, które dorośleje z biegiem czasu, dorasta jako osoba wskutek wychowania. Izrael żył pod opieką Prawa jak dziecko pilnowane przez nauczyciela aż nadeszła „pełnia czasu” (Ga 4, 4). Wówczas „zesłał Bóg Syna swego” (4, 4), aby wyjednał ludziom godność przybranych synów, którą potwierdza dar Ducha Świętego (4, 6). Ale przyjście Chrystusa nie stanowi jedynie zwieńczenia procesu wychowywania Izraela. Wcielenie to początek procesu doskonalenia człowieka, to ukazanie człowiekowi „miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4, 13). Dzieło Boga zatem – od stworzenia aż do końca czasów – jest ciągłą pedagogią. Stąd Paweł mógł przyrównywać ekonomię zbawienia do procesu wychowania” (ks. Piotr Tomasz Goliszek „Wychowanie do wiary u św. Pawła”; Roczniki Pastoralno – Katechetyczne 2011, str. 399).
W tym sensie Jezus jawi się nam dziś jako Nauczyciel, który przypomina mającym się za znawców Prawa faryzeuszom i saduceuszom, jego autentyczny sens, przywracając tym samym każdemu człowiekowi pełną godność jedynej istoty na Ziemi stworzonej na Boże podobieństwo i powołanej do dialogu miłości ze Stwórcą. Dialogu, który znajduje swoją pełnię w uczestnictwie w intymnym życiu Trójcy Przenajświętszej każdego, kto przyjmie dar miłości i wyda jej obfite owoce.
Kontekst dzisiejszego nauczania Jezusa, podobnie jak w zeszłą niedzielę nie należy do przyjemnych. Nienawiść do Rabbiego z Nazaretu, rosnąca wraz z każdą porażką poniesioną w potyczkach słownych, skłoniła faryzeuszów i uczonych w Piśmie do szukania koalicji z największymi wrogami. Ostatecznie posuną się do szantażu wobec Piłata, byle tylko zabić Jezusa rękami pogan jako wydalonego spośród ludu bluźniercę. Ponieważ nie udało się im, wraz ze zwolennikami Heroda, skompromitować Jezusa w sprawach dotyczących legalności płacenia podatku Rzymowi (por. Mt 22, 15-22), tym razem połączyli siły z saduceuszami, którym również nie udało się podjeść Rabbiego z Nazaretu. Zadali Mu pytanie odnośnie zmartwychwstania, w które pochodząca od arcykapłana Sadoka prominentna grupa Żydów, spolegliwych wobec rzymskiego okupanta, nie wierzyła, odrzucając tradycję ustną w interpretacji Prawa mojżeszowego. Ta prowokacja stała się dla Jezusa pretekstem, aby objawić z mocą, że Bóg jest źródłem i gwarantem życia wiecznego dla Jego dzieci: „A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych»” (Mt 22, 31-32). Zbawiciel uciekł się przy tym pewnej ironii: odwołując się do treści Pisma zarzucił brak jego znajomości („nie czytaliście”) tym, którzy właśnie Pięcioksiąg uważali za jedynie autentyczny i normatywny. Saduceusze, podobnie jak faryzeusze traktowali Słowo Boże instrumentalnie, zamykając się na łaskę Ducha, który oświeca i prowadzi do jego autentycznego zrozumienia. W ten sposób, paradoksalnie, absolutyzując Prawo i przykazania, zubożali je i pozbawiali tej mocy, którą dał im Bóg.
„Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę (gr. peiradzon; dosł. próbując, kusząc): «Nauczycielu, które przykazanie (hebr. micwa) w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»” (Mt 22, 34-40).
Faryzeusze postanowili nie ryzykować i tym razem wystawili „specjalistę” od Bożych Praw, „prawnika” (gr. nomikos). Miał się on posłużyć swoją wiedzą i doświadczeniem, aby duchowo „zniszczyć” Jezusa, kompromitując Go wobec ludu. Słowo Boże, które daje życie miało się stać narzędziem publicznego poniżenia i unicestwienia odwiecznego Logosa.
Uczeni w Piśmie wiedzieli, że nauczanie Jezusa odbiegało od ich wykładni Prawa, czego dowodem był Jego swobodny stosunek wobec nakazów będących swoistą „konkretyzacją” przykazań danych Izraelitom przez Mojżesza. Szczególnie drażniło ich podejście Rabbiego do nakazów związanych z zachowaniem szabatu. Nie mogli oni pogodzić się z nauczaniem Jezusa, wedle którego „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Mk 2, 27-28). Znamienna była ich reakcja na uzdrowienia chromego nad sadzawką Owczą, w Jerozolimie: „Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5, 18).
Jakkolwiek niektórzy egzegeci uważają, że w naszej dzisiejszej perykopie „Choć dosłowne znaczenie micwa to „przykazanie”, jednak pytanie to w istocie oznacza: Jaka jest najważniejsza podstawowa zasada, ta, na której opiera się cała reszta Tory?” (David Stern „Komentarz Żydowski do Nowego Testamentu”), to być może uczonym w Piśmie chodziło właśnie o konkretne, najważniejsze przykazanie. Być może liczyli oni na to, że Jezus powie – jak powszechnie uważano – że najważniejszym przykazaniem jest zachowanie szabatu. W takim przypadku zasadzka miałaby sens, gdyż wrogowie mogliby zarzucić Jezusowi, że z jednej strony uważa zachowanie szabatu za najważniejsze przykazanie, a z drugiej strony permanentnie je łamie. Gdyby zaś chodziło im o „najważniejszą podstawową zasadę” to – zważywszy na dogłębną znajomość Pisma i Proroków, którą Jezus udowodnił, wychodząc zawsze zwycięsko z teologicznych zasadzek religijnych autorytetów Izraela – było rzeczą raczej oczywistą, że Jezus odpowie, przywołując cytowany wyżej Boży nakaz z szóstego rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa rozpoczynający się słowami: Szema Israel!, Słuchaj Izraelu!, a który stał się jedną z najważniejszych modlitw żydowskich. „Według przekazu Miszny, Sz.I. w takiej formie jak obecnie, odmawiano już w Świątyni Jerozolimskiej i była ona częścią kultu świątynnego. Po zburzeniu Świątyni (70 n.e.) modlitwa ta nadal była obecna w kulcie synagogalnym. Z biegiem czasu, Sz.I. – szczególnie pierwszy jej wers – stał się krótkim żydowskim wyznaniem wiary. Sz.I. jest pierwszą modlitwą, jakiej ojciec uczy dziecko, a także ostatnią, wypowiadaną przez umierającego na łożu śmierci” (Szema Israel, Magdalena Bendowska, Polski Słownik Judaistyczny). Trudno w tym kontekście mówić o wystawieniu Jezusa na poważniejszą próbę.
Taką interpretację przyjmuje w swojej wideo konferencji włoski egzegeta o. Alberto Maggi: „Nauczycielu”, zapytał Go, „które przykazanie w Prawie jest największe?”. Oni znają odpowiedź. Chodzi o to, że chcą się przekonać, czy Jezus zachowuje prawowierność, czy też nie. Szczególnie, że w przeszłości Jezus nie był zgodny z ich nauczaniem. Dlatego właśnie Go kuszą. Co oznacza pytanie o najważniejsze z przykazań? W tamtych czasach zadawano sobie to pytanie. Otóż najważniejsze jest to przykazanie, które zachowuje sam Bóg. A jakie przykazanie może zachowywać Bóg? Przykazaniem, które przestrzega Bóg jest zachowanie odpoczynku w szabat. Dlatego zachowanie tego przykazania, które zachowuje sam Bóg, odpowiada zachowaniu całego Prawa. Przekroczenie tego jednego przykazania jest karane śmiercią, ponieważ odpowiada przekroczeniu całego Prawa” (Commento al Vangelo di P. Alberto Maggi, 29 ottobre 2017).
Jezus i tym razem nie dał się sprowokować. Ponieważ przyszedł wypełnić Prawo (por. Mt 5, 17), przywraca mu jego pierwotny sens w optyce przymierza miłości, jakie Bóg zawarł z człowiekiem stworzonym, aby kochać Boga całym sobą, wszystkim czym jest i co posiada. Kochać konkretnie, podporządkowując Bogu wszystkie aspekty swojego życia i wyzbywając się wszelkiej mamony, która niczym szlam zanieczyszcza nasze nowe życie w Duchu Świętym, o którym Jezus mówi: „woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu” (J 4, 14).
Pan nie poprzestaje na tym największym przykazaniu, lecz łączy je w sposób nierozerwalny z drugim, „podobnym” (gr. homoia), polegającym na miłości bliźniego jak siebie samego (por. Kpł 19, 18; Mt 22, 39). Te dwie rzeczywistości są niczym naczynia połączone: nie można jednocześnie kochać Boga i nienawidzić bliźniego, tak jak nie można zachować w czystości jednego naczynia, wlewając brud do drugiego. Jezus uznał to prawo za tak ważne, iż w Modlitwie Pańskiej uczynił naszą miłosierną postawę wobec innych warunkiem Bożego miłosierdzia w stosunku do nas: „i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini” (Łk 11, 4). Z woli Jezusa Chrystusa, Wcielonego Syna Bożego, przykazaniem, które "przestrzega" Bóg i w którym nabierają sensu wszystkie inne przykazania nie jest sabatowy wypoczynek, lecz miłość do „swoich”, którego odblaskiem jest wzajemna miłość Jego uczniów: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13, 34).
Umiłowany Uczeń uczy nas w swoim 1 Liście: „My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował. Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (1 J 4, 19-21). Św. Jan ma tu na myśli miłość, która wydaje konkretne owoce uczynków miłosiernych względem duszy i ciała: „Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 J 3, 17).
Natomiast Św. Paweł Apostoł we wzajemnej miłości, która dla uczniów Chrystusa staje się wręcz swoistym „długiem”, dostrzega doskonałe wypełnienie Prawa: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 13, 8-10).
Arek
Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie łatwiej jest kochać kogoś emanującego dobrem lub kogoś kto nam pomaga bezinteresownie. Tak naprawdę ta "łatwa miłość" w oczach Pana Boga nie ma jednak takiej wartości jak "miłość trudna" - miłość kogoś kto jakby nas odpycha od siebie a może nawet krzywdzi. Pierwszym odruchem w takiej sytuacji jest chyba zazwyczaj pokazanie kolców lub przynajmniej odwrócenie się od takiej osoby. Ciało (uczucia) dążą do tego a jednak nasz duch podpowiada co innego. Aby na przekór temu starać się patrzeć oczyma Bożej Miłości. Tak jak Pan Bóg nasz Niebieski Ojciec patrzy na nas jako na swoje Drogie Dzieci. Jedne są "grzeczne" a inne "niesforne", jeszcze inne bardzo błądzą i nad nimi Pan Bóg płacze i czeka aż odnajdą drogę do Niego. I my podobnie powinniśmy patrzeć na tego który jest obok nas - z miłością, ale tą zdrową miłością. Taką która tego drugiego doprowadzi do Boga. Czasem jednak nie potrafimy na określone sytuacje patrzeć poprawnie. Cały czas w tym momencie myślę o osobach które w niewłaściwy sposób pojmują miłość do alkoholika, osoby chorej. Tyle się o tym słyszy, o tragediach całych rodzin - bo całe rodziny chorują wraz z ojcem alkoholikiem lub matką alkoholiczką. Al anon uczy zdrowego i odpowiedzialnego podejścia z miłością do tego zagadnienia i pomaga całym rodzinom. Bardzo zachęcam do pogłębienia tego tematu te osoby które niewinnie cierpią.
Pozdrawiam - z Panem Bogiem i Maryją.
MariuszB.
Masz racje Mariuszu. To jest toksyczna miłość i nie ma nic wspólnego z drugim przykazaniu Miłości "będziesz miłował bliźniego jak siebie samego". myślę, że jeśli ktoś nie kocha samego siebie to jak może kochać bliźniego? skoro nie wie co to miłość. Ja również zachęcam takie rodziny do szukania w AA pomocy dla siebie i najbliższych bo inaczej wkrada się nienawiść i rozpad, a to jest niestety choroba nieuleczalna i choruje cała rodzina.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem i Maryją
Jezus Chrystus jest miłością. On dał różne służby, lekarzy i innych, żeby nam pomagali. Ale tez powiedział, ze zdrowi nie potrzebują lekarza, tylko ci co źle się mają. On jest drogą, prawdą i życiem!!! Należy mu zaufać i mieć wiarę i nadzieję w Nim i modlić się do Jezusa Chrystusa. a On powiedział proście a będzie Wam dane!!! Zostańcie z Bogiem!!!
OdpowiedzUsuń