,,…
gdziekolwiek by przebywała”
Miłość
zniesie wszystko,
miłość
przetrwa śmierć,
miłość
nie lęka się niczego…
(Dz.
46)
Każdy
z nas na pewno kiedyś kogoś kochał. Raz była to przelotna miłostka, która
wyparowała z głowy i serca szybciej, niż do nich wleciała.
Innym razem był to
długotrwały stan, który zakończył się złamanym sercem. A jeszcze innym razem…
miał finał przed ołtarzem, a potem też różnie bywało…
Podobno
prawdziwie kochasz wtedy, kiedy nie wiesz dlaczego (Lew Tołstoj). I
tutaj na pewno trzeba się zgodzić, a jako przykład podać własne dzieci. Od
pierwszych chwil ich życia rodzice borykają się z różnymi emocjami i wyzwaniami,
które stawiają przed nimi dzieci, jak i ludzka natura. Czasami są to skrajne
emocje, wręcz złe (jesteśmy tylko ludźmi). Gdy minie gniew, gdy zobaczymy
uśmiech na twarzy swojej pociechy i zrozumiemy, że jest ono częścią naszego
życia, że być może sami zachowywaliśmy się podobnie w ich wieku, uświadamiamy
sobie, że kochamy tę istotę, choć nie wiemy dlaczego, choć przed chwilą
mieliśmy mieliśmy całkiem inne odczucia, ale pokonaliśmy je, właśnie ze
względu na naszą miłość.
Z
miłością do dorosłego człowieka jest podobnie. Trafia nas przysłowiowa strzała
Amora, pojawiają się motylki w brzuchu, czujemy miętę przez rumianek... Po
prostu kochamy i troszczymy się o kochaną osobę bardziej niż o nas samych.
Dajemy z siebie 200 %, nie otrzymując nic w zamian i nawet nie oczekując tego.