Jak tylko sięgnę pamięcią, to powiedzenie „a dobrze ci tak” pierwsze się pojawia i zasmuca w swojej mściwości i zapalczywości.
Babcia, jak
tak powiedziała, to zaraz dodawała : nie śmiej dziadku z czyjegoś upadku, bo
dziadek się śmiał i to samo miał „
Ale w życiu
bywa tak, że czyjeś upadki sprawiają nam radość, niestety w mojej rodzinie tak
było, ze strony matki. Wciąż słyszałam jako dziecko, osądzanie sąsiadów: a to
kułaki, a to partyjniacy, na wszystko ich stać, ale też klasyczne obmowy sąsiadów,
pikantne szczegóły z ich życia, także wedle powiedzenia” wiedzą sąsiedzi, jak
kto siedzi „. Częstym tematem były spory rodzinne, działy , spadki, i tu
dopiero zaczynały grać emocje.
W rodzinie
było troje dzieci i nawet w dorosłości trwała rywalizacja między rodzeństwem o
względy rodziców, nie tyle o względy duchowe i gorącość serca, ale kto więcej dostanie, ile komu przypadnie i
dlaczego tamten dostał więcej.
Niby byli zgrani, obowiązkowe wizyty na imieniny, a
jednak miłości braterskiej i siostrzanej i z lupą byś nie zobaczył.
My
dzieciaki, latem umorusane, ganiające całymi dniami niewiele sobie robiliśmy z
tych pogadywań starszych. Ważne było, aby się nie wydało kto np. uczył kury
latać ze szczytu stodoły….