… I to za naszych czasów, w tym
stuleciu, jeszcze jeden taki ognisty język Ducha Prawdy, Parakleta, zatrzymał
się nad postacią prostej, wiejskiej dziewczyny: „Bóg wybrał właśnie to,
co niemocne, aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców” por.1 Kor1, 27.
Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym. Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet.
Mówi
o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby.
O godności ciała, które wprawdzie na tym świecie podlega śmierci, jest
zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony zabójcy, ale
nosi w sobie to ludzkie ciało zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma
osiągnąć w Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.
Tak więc
święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć
o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym „dla nas i dla
naszego zbawienia”, to znaczy równocześnie świadczyć o tej godności, jaką
człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie człowiek ma
w Chrystusie.
Karolina Kózkówna była świadoma tej
godności. Świadoma tego powołania.
Żyła z tą świadomością
i dojrzewała w niej. Z tą świadomością oddała wreszcie swoje
młode życie, kiedy trzeba było je oddać, aby obronić swą kobiecą godność. Aby
obronić godność polskiej, chłopskiej dziewczyny. „Błogosławieni czystego
serca, albowiem oni Boga oglądają” (por. Mt 5, 8). |