Jezu, czy kiedykolwiek chciałem żyć byle jak? Jezu, czy kiedykolwiek chciałem kogokolwiek skrzywdzić? Jezu dlaczego nikt mnie nie rozumie? Jezu a Ty? Czy Ty mnie rozumiesz?
TAK,
czuł że kiedy stara się zrozumieć krzyż, kiedy prosi, by był do niego przybity,
w tych chwilach czuł, że Pan Jezus go rozumie. I tylko ON…
Pragnienie
zrozumienia sensu krzyża owocowało jakby w ukryciu. Po jakimś czasie, koszmar
życia własnej rodziny, pospolicie czarna historia trwająca od pokoleń, ukazała
się w nowym świetle. Wtedy dowiedział się jak bardzo boli prawda o sobie…
jednak uczciwie chciał ją poznać. Ostatecznie doświadczył, że prawda o sobie przyjmowana, przeżywana w objęciach PRAWDY, jest bez względu na wszystko, przez tę
ostatnią uzdrawiana, bo tylko On, Pan Bóg Wszechmogący leczy wszystkie rany i choroby, aby obdarować
Nowym Życiem.
Tak bardzo pragnął dotknąć choćby frędzli u
płaszcza Jezusa. Chwilami pragnął być jednocześnie tymi wszystkimi chromymi,
ślepymi, trędowatymi, opętanymi, którzy spotkali w swoim życiu Jezusa, a Pan
objawił swoją moc uzdrawiając ich.
Bo
tylko Pan powiedział: Ja Jestem Drogą, Prawdą i Życiem ( por. J 14,6)… a jeśli
ktoś jest bez grzechu, niech pierwszy
rzuci kamień (por. J 8,7)…
Jeśli
mówicie, że nie macie grzechu, sami siebie oszukujecie (por. 1 J 1,8-10).
Dlaczego widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki w swoim nie dostrzegasz? (
Mt 7,3)
Jezu dziękuję Ci, jeśli
właśnie po to jest Twój Krzyż…
Układanka
układała się sama… bolesne są konsekwencje zapraszania Pana Boga do osobistego
życia, jednak im bardziej bolesne, tym bardziej owocne… bo tam gdzie wielki
grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska, by królując przez
sprawiedliwość prowadzić do życia wiecznego (por. Rz 5, 17-21)… Bo u Pana
wszystko jest możliwe, u Pana, który nie zna czasu, u Boga który był, który
jest i który przychodzi, w którym
wszystko ma istnienie, Bóg który
jest Miłością Miłosierną… leczy historię całego życia… Jezu dziękuję Ci, Jezu
kocham Cię, Jezu chcę należeć do Ciebie na zawsze!
Oddać
życie za swoich nieprzyjaciół...dziwne stały się jego pragnienia, jakby
zapomniał o sobie. Uzyskał pewność, że
inni nie „zmienią” się, póki on ich nie pokocha, że ta szansa została dana
właśnie jemu… on nie doświadczywszy miłości ma pokochać swoich nieprzyjaciół…
ale czyż miłość to nie jest akt woli? Odnalazł sens swojego życia, odnalazł
sens swojego krzyża i przyjął go jako służbę swoim najbliższym, aby zanim
rozdzieli ich śmierć, mogli usiąść razem przy stole i spokojnie porozmawiać o
czymkolwiek… po prostu być ze sobą…
Wreszcie świadoma praca i
współpraca z wolą Boga, rekolekcje,
prośby o wybaczenie, a wszystko
po to, aby on sam wybaczył, tak prawdziwie i do końca, aby stał się wolny od
nienawiści, aby stał się łagodniejszy i cierpliwszy… i odpuść nam nasze winy
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom… a kiedy chciał źle o innych myśleć,
odmawiał Zdrowaś Maryjo… zdarzało się,
że niepoliczoną ilość razy w ciągu dnia… całym sercem błagał Najświętszą
Panienkę otwierając się na pomoc najlepszej na świecie Mamusi …
Jezu,
a więc po to jest Twój Krzyż!
Przyjąć krzyż, kochać wrogów, przebaczać – to słowa trudne, niepopularne, bo
jakże niewygodne, bo jak żadne, aż tak zobowiązujące. Jednak wszystko jest
możliwe w Bogu, w Duchu Świętym, którego
Jezus zsyła do naszych serc, możliwe to jest w każdym, który ... prawdziwie z
Ducha się chce narodzić ( por. J 3, 5).
Jezu, dzięki Tobie
zrozumiałem swój krzyż!
Nawet wtedy, gdy nie umiał dostrzec, jak
Pan działa w jego życiu, zanim wypowiedział amen przed Komunią Świętą,
uśmiechał się do Jezusa mówiąc sercem: kocham Cię Jezu. Kiedy klękał, by
podziękować, że jeszcze żyje, za całe swoje przegrane życie, za to konkretne
spotkanie z Panem w Eucharystii, za rodziców, dzieci i wszystkich innych
trudnych ludzi, wołał w głębi serca:
Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim, bo
wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, wejrzał na uniżenie swego sługi… okazał
moc swego ramienia… nasycił dobrami… pomny na swe miłosierdzie… jak obiecał
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki…
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
tak wołał on, Człowiek, który przegrał
swoje życie…
Elżbieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.