Niby
„przypadkiem” coraz lepiej słyszał o
tym, co dzieje się wokół niego.
Tak usłyszał
o modlitwie, o uzdrowienie międzypokoleniowe.
W czasie parafialnych rekolekcji,
na które jakimś dziwnym „zbiegiem okoliczności”
jednak poszedł, odmówiono modlitwy przed Najświętszym Sakramentem.
Modlił się wtedy za wszystkich, także za tych ze swojej rodziny, których nie
znał, gorąco się modlił. Przepraszał za grzechy pokoleń, błagał o wybaczenie,
„odzyskiwał” rodzinę poznając wspólną i własną ludzką nędzę. Już nie był kimś
wyjątkowo cierpiącym i skrzywdzonym, ale spokojnie mógł się zaliczyć do grona
cierpiących i skrzywdzonych…
Zaczął codziennie uczestniczyć we Mszy Świętej.
To uczestnictwo było dla niego swoistą gehenną. Nie dość, że niczego nie
rozumiał to jeszcze ci ludzie, którzy jak mu się zdawało, dziwili się, skąd się
tu wziął.
Pewnie nie jeden znał go z widzenia, ale w
kościele w tygodniu?… Przychodził jednak, wpatrywał się to w krzyż, to w
tabernakulum, błagając o ratunek. Przyjmował sakramenty, pielgrzymował i
jeszcze bardziej był niezrozumiany przez najbliższych. Patrzcie jaki się święty
zrobił, odbiło mu czy co? Patrzyli z przerażeniem, a on tymczasem zrzucał z siebie
maskę po masce i stawał się coraz bardziej Człowiekiem, który w miejsce nienawiści zapraszał do swojego życia Miłość.
Kiedy zrozumiał, zapragnął przyjąć krzyż
relacji międzyludzkich, z Miłości... z Miłością. Zresztą jeśli poważnie myślał
o śmierci i chciał umrzeć pogodzony z tym światem, jeśli uważał, że jest
człowiekiem myślącym, to po prostu nie
miał wyjścia. Ten świat, skonfliktowany wewnętrznie, nie umie dać żadnej
propozycji trwale rozwiązującej konflikty. Nie umie odpowiedzieć na podstawowe ludzkie
pytania, o cierpienie, o śmierć, o sens ludzkiego istnienia, tym bardziej nie zaproponuje skutecznej terapii przywracającej życie przegranym. Chociaż ten świat, posługując się ludzkimi
rękami, żongluje życiem bezprawnie i bezmyślnie, to przecież życie nie od świata pochodzi.
Ja jestem drogą, prawdą i życiem (J14,6) …
uwierzył, że Bóg działa, że jest i kocha
ponad wszystko…
Pan
Bóg bierze nas bardzo serio i dosłownie jeśli zdajemy się na Jego świętą wolę.
Wołał więc coraz częściej o to, by był ukrzyżowany, dla tego wszystkiego, co
sprawia, że wciąż uciekał…, że teraz, to już jego własne dzieci uciekają
krzycząc, że chcą mieć lepsze życie. Jego zimne serce pękało i wołało, że
kolejnej tragedii po prostu nie przeżyje. Piekło zimnych serc na ziemi
zagarniało następne pokolenie… a on płakał, klęcząc sercem… różaniec za
różańcem…
Panie pokrop nas wodą
czystą, oczyść nas od wszelkiej zmazy i bożków, spełnij swoją obietnicę i daj
nam serce nowe i ducha nowego tchnij w nas i spraw abyśmy żyli według Twoich
nakazów, przestrzegali przykazań serca…
„Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i
przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście
się stali czystymi i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych
bożków. I dam wam serce nowe i ducha
nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z
ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych
nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali (Ez
36,24-27).
Elżbieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.