…Z pokolenia na pokolenie, rodzą się nieszczęśliwe, niechciane dzieci, które wyrastają na nieszczęśliwych ludzi… i budują zagubiony świat… historia może banalna, cóż tak po prostu jest… na tym łez padole, ale przyjąć takie życie, w wierze, odnajdując jego prawdziwy sens, chcieć je przeżyć pięknie, do końca, bez względu na rozmiar zniszczeń, które się dokonały, przeżyć w Bogu, to jest wielkie szczęście, którego człowiek może doświadczyć właśnie tu… na tym łez padole.
Wtedy
świat, cierpienie, widziane są innymi oczyma, rozumiane inną logiką, przyjmowane innym sercem.
Człowiek pozostając w tym samym środowisku, z tymi samymi ludźmi, chociaż żyje tym samym życiem, to przecież… nie takim
samym.
Wtedy to Wiara, Nadzieja i Miłość uwalniają swoją prawdziwą treść.
Wtedy to Wiara, Nadzieja i Miłość uwalniają swoją prawdziwą treść.
Dane mu było nie jeden
raz zasiąść do stołu w gronie najbliższych. Krzyżem do końca życia pozostało
to, że nie zdążył pojednać się z żoną, a jedynie nauczył się modlić za jej duszę i nie łatwa
to była modlitwa. Krzyżem pozostali rodzice, których wspomagał w ich starości,
chociaż stracili rozum, miał dla nich wyrozumiałość i nigdy nie okazał pogardy
(por. Syr 3, 12-13). Krzyżem pozostały dzieci, które wiele lat ranione przez
niego, wciąż nie umiały wybaczyć… i chociaż ich relacje były z roku na rok
coraz lepsze, o pojednaniu w Bogu, który uczy wybaczać, nie chciały nawet
słyszeć. Pozostała modlitwa i nadzieja, że może kiedyś... Krzyżem wyjątkowym
pozostało rodzeństwo, z którym nie było możliwe nawiązanie bliskich relacji,
gdyż rodzice zbudowali między nimi bezdenną przepaść obcości. Jednak każdego
dnia był wdzięczny Panu Bogu, że pokornie umie z tym żyć, że jest szczęśliwy z
tym co jest, w Tym który JEST. Zaufał Bożemu Miłosierdziu, oddał
wszystko co nosił w sobie, bo uwierzył
Temu, który wyprowadził go z grobu życia do Życia, z otchłani grzechów na
słoneczny blask Łaski Bożej. Uwierzył, że jest Jego dziełem, stworzonym w
Chrystusie Jezusie, po to, aby wypełnić dobre czyny, które Bóg z góry
przygotował dla niego… dla każdego człowieka (por. Ef. 1,10) kiedy zawarł z
nim przymierze dając obietnice na
wieczne czasy ( por. Rdz 9, 11-17).
Później
otoczony wnukami i prawnukami, które biegały po domu, wyglądał na bardzo
szczęśliwego, a szczególnie wtedy, gdy
jego skarby zatrzymywały się pod krzyżem
i wołały: dziadziu, po co ci ten
krzyż? Śmiał się wtedy w głos, bo już opowiadał im o Panu ukrzyżowanym, który
nauczył go kochać ludzi… nauczył kochać krzyż i nie rozstawać się z nim, tak
jakby szczęście bez krzyża po prostu nie było możliwe… tak jakby najważniejszym
było przytulić się do krzyża… i tak żyć…
Historia, którą starałam się podzielić z Wami
zdarzyła się dosyć dawno, ale brzmi całkiem znajomo... W moim odczuciu jest ona w pewnym sensie uniwersalna i
dlatego nie podaję imion, ani
konkretnych okoliczności.
Kiedy słucham różnych
ludzi wydaje mi się, że niezmiennie
chodzi o to samo. Wprawdzie inni ludzie,
inne serca, inne okoliczności, ale wciąż niezmiennie
ludzki ból, zmaganie, tęsknota, cierpienie w samotności… i wciąż niezmiennie zachwycające /rozpoznane
lub nie/ działanie Boga… w każdym
ludzkim życiu. Cieszę się, że mogłam opisać tę historię życia, że dzielę się
nią… chociaż tak naprawdę to on sam się dzieli. Dobrze jest dzielić się z innymi
ludźmi… trzeba dzielić się z innymi, bo dobry jest Pan i tak bardzo zależy Mu
na każdym Człowieku… ale jeszcze nie każdy o tym wie…
„Co zaś do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym
miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa
Chrystusa dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata”
(Ga 6,14).
Elżbieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.