Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

16.07.2014

Człowieku po co ci ten krzyż? Część 3 Przyjęcie krzyża



 Panie Jezu, a więc krzyż? 
Jego życie było totalną porażką… czas upłynął i żeby cokolwiek naprawić trzeba by go cofnąć, a to się nie stanie…
Jezu pomóż mi… wchodzę teraz na krzyż, daj mi dzisiaj wytrzymać  kilka minut  więcej niż poprzednim razem... Jezu wybacz mi  i powiedz jak ja mam wybaczyć... Jezu my wszyscy nie wiemy co czynimy, niszczymy się wzajemnie, ratuj nas Panie!
  Dobry Pan,  sam cierpiąc aż do końca, każdego dnia za tę rodzinę zabijającą miłość, pociągał go coraz bardziej, ucząc męstwa we wchodzeniu na krzyż. Pociągał ku Sobie,  jakby wyciągając tego człowieka ze skostniałego schematu,  z misteryjnego układu,  mechanizmu, który jeśli zostanie  pozbawiony  jednej z części  może się rozsypać… na szczęście…
   Wcześniej nie mógł tego zauważyć, że jest umiłowanym dzieckiem noszonym na ramionach, podnoszonym do policzka Ojca tak, jak podnosi się niemowlę, ostrożnie i z matczyną czułością, jak pochyla się nad nim, aby je nakarmić, jak przytula do piersi, aby słyszało bicie serca i czuło się bezpiecznie . Teraz dopiero z mocą odczuwał, jak Pan pociągał go ku sobie ludzkimi więzami, a były to więzy miłości ( por. Oz 11,4).
  Jego „krzyżowanie” polegało najpierw na tym, że kiedy spotykał się z najbliższymi, starał się milczeć, aby nie dać się sprowokować, aby przeczekać, aby nie nakręcać konfliktu wokół wzajemnych oskarżeń… to było najtrudniejsze …

15.07.2014

Człowieku po co ci ten krzyż? Część 2 Krzyż - miłość - przebaczenie


  Ktoś powiedział, że krzyż = miłość nieprzyjaciół = przebaczenie. Jezu jak mam wybaczyć, to oni są winni, zmarnowali mi życie. Żyję w poczuciu winy, we wszystkich możliwych jego odmianach. Wszyscy odetchnęliby, gdyby mnie nie było, a wciąż mam w sobie wolę życia i pragnienie poczucia przynależności, miłości, pragnienie zwykłego ludzkiego uśmiechu na mój widok…
  Kiedyś dowiedział się, że bardzo nie w porę miał się pojawić na świecie… i poczuł, że powinien być wdzięczny matce, że nie pozbyła się go tak,  jak  jednego z jego rodzeństwa. Wdzięczny, ale za co? Przecież cały był utkany z niechęci najbliższych. I przyszła absurdalna odpowiedź, że nie był chcianym,  upragnionym dzieckiem, bo nie umiał stać się szybko dorosłym, ale czy w ogóle można tak stać się ? Jak jest możliwe, aby bez koniecznej nauki, umieć co trzeba, wiedzieć jak żyć i jeszcze zaspokoić cudze pragnienia. Doskonałe, gotowe dziecko, którego kształtowanie nie jest konieczne, a czas przynależny dziecku można owocnie wykorzystać, chociażby na robienie kariery… w pewnym sensie  stał się więc krzyżem dla swoich rodziców…
  A miłość, która nigdy nie ustaje,  cierpliwa jest i  łaskawa, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego… a jeśli miłości mieć nie będę, to będę brzęczał jak miedź, będę brzmiał jak cymbał, jeśli będę bez miłości, to będę niczym, nic nie zyskam, bo nie dowiem się, że to Miłość jest większa od wszystkiego ( por. 1 Kor 1-13)… Jezu, ale przecież tak właśnie jest…


  Jezu proszę, daj mi miłość, bo nie jest możliwy krzyż bez miłości tak, jak miłość bez krzyża nie istnieje… Świadomość, że się nie jest chcianym w jakimś towarzystwie, ukierunkowuje na zmianę towarzystwa. Jednak w przypadku rodziny,  w której  człowiek ma nauczyć się przeżywania i budowania relacji międzyludzkich, powstaje błędne koło, bo ani  żyć się nie da, ani odejść, bo odejście z niewyleczoną raną pogłębia ją, zostawiając  na resztę życia,  rozciągając na nowych, nic nie winnych  ludzi.

14.07.2014

Człowieku po co ci ten krzyż? Część 1 Błędne koło. Głód Miłości



 Wakacyjne zamyślenia, lipiec 2014

Ilekroć stawał przed drzwiami rodzinnego domu serce mu kołatało, dławiło go w gardle, chciał uciec, za każdym razem przyrzekał sobie, że już więcej tu nie przyjdzie , a jednak wciąż wracał.
  Pewnego dnia zanim nacisnął klamkę, pomyślał: Jezu wchodzę teraz na krzyż, jestem jak Ty, wyciągam ręce i niech przebiją je gwoździe, Jezu daj mi tylko wytrzymać w tym domu chociaż kilka minut, zanim z płaczem i krzykiem znowu wybiegnę.

  Myśl ta przyszła niczym ratunek tonącemu, bo wyjścia z błędnego koła, w którym trwał od lat, nie można było znaleźć. Błędne koło w jego życiu polegało na tym, że wciąż miał w sobie głód poczucia przynależności do tych, których nazywamy rodzicami, a wszystko poza tym głodem, odpychało od nich. Całe jego życie było koszmarem zagłodzonego dziecka, któremu jako chleb powszedni, podawano przerastające jego możliwości wymagania, pretensje, oskarżenia, wyśmiewania i kary za najmniejszą, dziecięcą nieudolność… a gdy już poszedł w dorosłość, właśnie tylko tym umiał obdarowywać innych…

  „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie.” (Iz 49, 15). Choćby matka zapomniała o swoim dziecku, ja nie zapomnę o tobie… będę cię karmił mlekiem i miodem, byś nigdy nie zaznał głodu…
  Kiedy dorastał, zdał sobie sprawę z tego, że nienawidzi tych, którym zawdzięcza życie, których powinien obdarzać miłością. Mógł mieć prawie wszystko, tylko jednego nie byli w stanie mu zapewnić: poczucia przynależności, akceptacji, możliwości bycia dzieckiem, przeżywania dzieciństwa w miłości. Nie miał szans stać się dojrzałym człowiekiem, który weźmie odpowiedzialność za własne życie, który rozwinie skrzydła swoich marzeń, człowiekiem z którego będą dumni... Owszem chcieli być dumni… a on tymczasem żył w próżni…

13.07.2014

"Kto ma uszy, niechaj słucha"

  Niedawno podczas kazania na Mszy, w tygodniu, ksiądz wikary z mojej parafii zapytał się ludzi, kto pamięta niedzielne czytania?
 Postawił wszystkich przed prawdą o tym jak słuchamy i na ile zostaje w nas to co usłyszeliśmy na Mszy Świętej.
  Powiedział coś, co można dzisiaj przeczytać w liturgii słowa. Pewne zdanie, że to, że nie pamiętamy czytań, które zaledwie parę dni wcześniej słyszeliśmy to sprawka szatana, który chce nam to Słowo zabrać, żebyśmy jak najmniej z tego wynieśli.

I w dzisiejszej ewangelii mamy to potwierdzone:

"Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu."

  Jak bardzo są to prawdziwe słowa możemy się przekonać słuchając ostatnich wydarzeń, gdzie ludzie określający się jako"głęboko wierzący", tak naprawdę sprzeniewierzają się wartościom, na które się powołują.
Zapominają o konsekwencjach, jakie powinni ponosić, deklarując się jako Katolicy i uczniowie Chrystusa.

Słuchają, a nie słyszą...

Nie jest to osąd ich osoby,

11.07.2014

Tak, Bóg mnie kocha i każdego dnia wlewa w moje serce radość - Świadectwo Wiktorii




   Bóg który kocha nie istnieje. Takie miałam przekonanie jeszcze niecały rok temu. Skrzywiony przez dzieciństwo obraz Boga – Ojca, nie pozwalał mi na przyjmowanie Jego miłości. Od dzieciństwa w domu brakowało mi miłości, pomimo tego, że rodzice pewnie mnie kochają.
   Praca, obowiązki nie pozwalały im na to, aby poświęcali mi czas. Samotność przenikała moje życie.
  Po pewnym czasie towarzyszyła każdej chwili mojego życia. Pomimo wsparcia przyjaciół wciąż czułam się opuszczona.
  Wtedy rozpoczęła się moja Przygoda z Ruchem Światło - Życie. Pielęgnowanie modlitwy, spowiedzi, Mszy Św.
   
   Początkowo droga była bardzo trudna, lęk przed odrzuceniem nie pozwalał mi pozwolić się kochać, nie pozwalał mi przyjmować wielkiej miłości Pana Boga. Każda modlitwa, Msza była walką, aby dać się „oswoić”, aby być bliżej. Czasami przypominało to drogę przez ciernie, której końca nie było widać.

10.07.2014

Słowa Św. Jana Pawła II z 3 Pielgrzymki do Polski 1987r. cz.3 „Niech świeci wasze światło przed ludźmi” (Mt 5, 16)



 „Nazwałem was przyjaciółmi” (J 15, 15).
  .... Dzisiejsza moja posługa w ramach Kongresu Eucharystycznego pozostaje w szczególnie bliskim związku z tajemnicą Eucharystii. Oto mają przyjąć święcenia kapłańskie, prezbiteratu, obecni tutaj diakoni diecezjalni i zakonni z całej Polski.
W związku z tym szczególniejsze słowa kieruję do wszystkich, którzy tu przybyli z racji ich święceń: do rodziców, do rodzin, do parafii, z których pochodzą neoprezbiterzy, do środowisk, z którymi byli dotąd związani, a także do tych, z którymi zwiążą się w przyszłości poprzez swoje życie i posługę kapłańską.
 „Kapłan — z ludzi wzięty — dla ludzi postanowiony”, jak czytamy w Liście do Hebrajczyków (por. 5, 1). Stąd też wyrażam radość, że w tym momencie, w którym synowie Kościoła na tej ziemi otrzymują sakrament kapłaństwa, jest tutaj tak licznie zgromadzony cały Lud Boży, pośród którego dojrzewało powołanie kapłańskie dzisiejszych neoprezbiterów….

 Dzisiaj jest pośrodku nas obecny Chrystus. Chrystus — to znaczy namaszczony, Mesjasz — Ten, który mówi o sobie słowami Księgi Izajasza: „Duch Pana Boga nade mną, bo mnie namaścił” (61, 1). Pamiętamy, że od tych właśnie słów Jezus z Nazaretu rozpoczął swe mesjańskie posłannictwo w rodzinnym mieście.
My wszyscy, cały Lud Boży, mamy udział w tym „namaszczeniu” Mesjasza, które oznacza moc Ducha Świętego. Sakrament chrztu czyni nas uczestnikami posłannictwa Chrystusa, jak to przypomniał Sobór Watykański II. Wiemy też, że już przy chrzcie katechumeni zostają namaszczeni. Stają się w ten sposób uczestnikami Chrystusowego kapłaństwa, które jest „powszechne”: wszyscy ochrzczeni są wezwani do składania „duchowych ofiar” (1 P 2, 5). Wszystkich Chrystus-Kapłan pragnie zjednoczyć ze swoją odkupieńczą Ofiarą, aby uczynić nas „wiecznym darem dla Ojca”.
Wszyscy też, stając się uczniami Chrystusa, jesteśmy powołani, aby przez to stawać się zarazem „solą ziemi”, a także „światłem świata” (por. Mt 5, 13-14). W Ewangelii dzisiejszej słyszymy te dwa wspaniałe porównania, które mówią o głębokim znaczeniu powołania chrześcijańskiego…..

9.07.2014

SMS Niosący Błogosławieństwo (SNB)



 Na prośbę Ks. Karola Krukowskiego, ze Szkoły Nowej Ewangelizacji EMAUS w Olsztynie,  chcielibyśmy zachęcić do zapoznania się z inicjatywą wysyłania SMS-a  z Kapłańskim Błogosławieństwem, wraz z myślą Św. Patrona, który w danym roku patronuje akcji.
  Inicjatywa ta, zapoczątkowana została dwa lata temu.
   
Wszelkie informacje znajdziemy na stronie, do której link podajemy:
  

 Z Panem Bogiem
       
 Aneta i Sławek

7.07.2014

Historia niesamowitego nawrócenia - Sławek poleca.



  Od przyjęcia chrztu prof. Zolli każdego dnia poświęcał dużo czasu modlitwie i z wielką gorliwością uczestniczył w Eucharystii. Często manifestował swoją wielką radość z faktu bycia katolikiem. Mówił:  Wy, którzy urodziliście się w religii katolickiej, nie zdajecie sobie sprawy z ogromnego skarbu, jakim jest wiara i łaska Chrystusa, które posiadacie już od dzieciństwa. Ktoś, kto tak jak ja, dotarł do łaski wiary po długim okresie poszukiwań, docenia wielkość tego daru i przeżywa ogromną radość bycia chrześcijaninem.”
   
„Zbyt późno Cię umiłowałem”.   Mówił  Św. Augustyn.

  Ale można też powiedzieć odwrotnie.
  Dzięki Ci Panie Boże, że zdążyłem umiłować Cię już tu, i kochając Cię stanę przed Tobą, gdy mnie wezwiesz.
   
Radość nawrócenia i gorliwość wiary prof. Zolli, Św. Augustyna….
 
Znana mi jest radość nawrócenia, którego jestem  świadkiem.
Widzę tę miłość, gorliwość, pragnienie Boga,  którą mieli wymienieni wyżej.

 Dziękuję Panie Boże za tych ludzi, którzy pokazują mi, wierzącemu od urodzenia, jak można, czy może nawet trzeba:  Wierzyć, Kochać, Trwać.
   
 Chcielibyśmy polecić książkę  Eugenio Zolli  „Byłem Rabinem Rzymu”  z której pochodzi cytowany na wstępie fragment.
   Książka jest świadectwem, wydawałoby się niewyobrażalnego nawrócenia  Izraela Eugenio Zolli Naczelnego Rabina Rzymu w latach drugiej wojny światowej.
   Zarówno  Osoba nawracająca się i miejsce nawrócenia są zadziwiające.
Osoba Rabina, to jedna sprawa.

6.07.2014

"Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię."

 
 Słowa z dzisiejszej liturgii niech będą ku pokrzepieniu dla tych, których życie nie rozpieszcza.
Może nieraz słyszysz, że jesteś do niczego, że nic z Ciebie nie będzie?
Może w swoim życiu doświadczasz cierpienia i doznajesz krzywdy od innych?
Jeśli Ci się wydaje, że Bóg Cię nie kocha i zapomniał o tobie, bo nic Ci się nie udaje,
przeczytaj dzisiejszą Ewangelię, a zobaczysz, że to właśnie Ciebie Bóg kocha szczególnie mocno.
Jak matka, która z wielką troską pochyla się nad chorym dzieckiem, tak samo Bóg Ojciec bierze w ramiona tych, którym jest źle.

"W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie."
Mt 11,25-30


   To właśnie w takich chwilach najczęściej otrzymujemy łaskę wiary, bo zaczynamy patrzeć oczami duszy, bo zaczynamy szukać i dopatrywać się sensu tego co dzieje się w naszym życiu.
Mimo, że często nas przybijają nasze trudy, to jednak odkrywamy w nich sens naszego cierpienia.
To jest właśnie czas refleksji nad życiem...

5.07.2014

Księga Rodzaju 46 - Józef sprowadza swoich najbliższych do Egiptu.



   Józef swoją postawą bardzo przypomina Chrystusa Miłosiernego. 
  Przebaczenie, miłość.... pomimo doznanych krzywd. Odrzucony przez najbliższych w swojej dobroci wybacza im i chroni ich od śmierci...

  W tym rozdziale na samym początku możemy zauważyć zapowiedź najważniejszych dla Żydów wydarzeń.
Kiedy Bóg przemawia do Izraela, mówi mu, aby się nie bał pójść do Egiptu:
  "Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię wyprowadzę..."
  Jest to jednoznaczne z tym, że Pan Bóg będzie zawsze z nim, bez względu na to co się wydarzy.
 W swojej historii, o ile Izrael trwał przy Panu Bogu, dobrze mu się wiodło.
   
Przenosząc to na życie każdego człowieka,