Bóg który kocha nie
istnieje. Takie miałam przekonanie jeszcze niecały rok temu. Skrzywiony przez
dzieciństwo obraz Boga – Ojca, nie pozwalał mi na przyjmowanie Jego miłości. Od
dzieciństwa w domu brakowało mi miłości, pomimo tego, że rodzice pewnie mnie kochają.
Praca, obowiązki nie pozwalały im na to, aby
poświęcali mi czas. Samotność przenikała moje życie.
Po pewnym czasie towarzyszyła każdej chwili
mojego życia. Pomimo wsparcia przyjaciół wciąż czułam się opuszczona.
Wtedy rozpoczęła się moja Przygoda z Ruchem
Światło - Życie. Pielęgnowanie modlitwy, spowiedzi, Mszy Św.
Początkowo droga była bardzo trudna, lęk
przed odrzuceniem nie pozwalał mi pozwolić się kochać, nie pozwalał mi
przyjmować wielkiej miłości Pana Boga. Każda modlitwa, Msza była walką, aby dać
się „oswoić”, aby być bliżej. Czasami przypominało to drogę przez ciernie,
której końca nie było widać.
Lecz tam gdzie było najtrudniej, jeszcze bardziej
doświadczałam tego, jak wielką Łaską jestem obdarowywana. Kiedy brakowało sił,
Pan brał mnie na swoje ramiona i nosił jak Pasterz zbłąkaną owieczkę.
Nauczył mnie tego, że moją walkę, cierpienie
i trudności, mogę ofiarować w czyjeś intencji. Mój trud uczynić pięknym darem
modlitwy.
Stopniowo wlewał pokój i wzbudzał coraz to
większe pragnienie miłości, coraz większe pragnienie Jego obecności. Pragnienie
tak wielkie, że aż wzbudzające strach swoją wielkością. Jednak każde
doświadczenie, każde zmaganie wypełniał Sobą. Pokazywał jak wielką radość
potrafi dać, jeżeli tylko zaufam, zaufam w pełni, pomimo tak wielkiej
niepewności.
Dzisiaj mogę powiedzieć; że tak, Bóg mnie
kocha i każdego dnia wlewa w moje serce radość, radość tak pełną, że nic nie
zdoła jej odebrać, radość niosącą pokój z Jego codziennej obecności w moim
życiu.
Chwała Panu
Wiktoria
Gdybyś wiedziała Wiktorio, jak bliskie mi są Twoje słowa, jak bardzo Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńNiech Ci Bóg błogosławi.
Jola