W mojej parafii odbyły się Rekolekcje Adwentowe. Był to szczególny czas w Adwencie, który pozwalał, zachęcał do tego, aby duchowo, wprowadzić się na wyższy poziom, aby pojednać się z samym sobą, z bliźnimi i z Panem Bogiem, aby przez czas pozostały do Świąt Bożego Narodzenia, zacząć kroczyć,... jakby bardziej, czy też prawdziwie adwentowo.
Sama treść słowa, niesiona przez Księży Rekolekcjonistów jest, powinna być, najważniejsza, ale bardzo ważne jest też to, jak ono jest przekazywane. Księża głoszą nauki w różny sposób; czasem mówią głośniej, z większą emocją, a czasem mają taki dar, że spokojne, płynne i nie za szybkie mówienie, dociera do uczestników rekolekcji, jak żadne inne. Przekazywane treści, podawane przykłady, szczególnie te zaczerpnięte z życia, a jeszcze lepiej z bezpośredniego doświadczenia, sprawiają, że zasłuchanie wiernych jest niespotykane...
Tak właśnie było w przypadku rekolekcji w mojej parafii.
Rekolekcjonista, za Łaską Bożą, wywołał to szczególne zasłuchanie i wierzę, że przemyślenie usłyszanego słowa przez słuchających...
Chciałem zrelacjonować jeden z przykładów, podanych
przez Rekolekcjonistę, który najbardziej zapadł mi w pamięć i zrobił na mnie
największe wrażenie...
W szpitalu onkologicznym, młody ksiądz, dowiaduje się, że wykryty nowotwór jest złośliwy... Perspektywy są niedookreślone na razie, ale może być bardzo źle.
Po rozmowie z lekarzem, ksiądz zszedł do poczekalni - baru znajdującego się w szpitalu, usiadł przy stoliku i zamyślił się...
Podchodzi do niego młody chłopak i pyta, czy może się przysiąść...
Siada na przeciw księdza i po chwili, cichej obserwacji pyta, a właściwie, widząc, jak ksiądz wygląda, raczej stwierdza:
- Ksiądz po wizycie u lekarza.
- Tak
- Pyta dalej, również stwierdzając. I co, nowotwór, ciężko to przyjąć i zaakceptować?
- Tak, rak złośliwy. Rokowania trudne do określenia, ale raczej marne. Ciężko.
Nastała chwila ciszy, ksiądz popatrzył na młodego, wychudzonego chłopaka, którego ubiór wskazywał na pacjenta szpitala, i spytał, czy może mu zadać pytanie.
- Proszę, odpowiedział chłopak.
- A ty, też jesteś chory?
- Tak, właściwie jestem w ostatnim stadium.
- I jak to kiedyś przyjąłeś i jak to teraz przeżywasz ?
- Chłopak, dla którego była to może nie pierwsza taka rozmowa, ale może pierwsza z księdzem zaczął swoją opowieść...
Na początek padły zaskakujące i niesamowicie mocne słowa...
Nowotwór, to coś najlepszego, co mnie w życiu spotkało...













