W dzisiejszej Ewangelii Kościół wspomina rozpoczęcie przez Pana Jezusa Jego publicznej misji w Galilei. Święty Mateusz ukazuje nam to wydarzenie jako wypełnienie się proroctwa Izajasza, według którego Jezus, „światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1, 9), zapowiedziany przez światło gwiazdy, która przywiodła do Niego pogańskich Magów, teraz rozbłysnął wśród „narodu kroczącego w ciemnościach” (por. Iz 1, 9), przynosząc mu upragnione zbawienie.
Św. Mateusz
w następujących słowach opisuje początek publicznej działalności Zbawiciela: „Gdy
[Jezus] posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił
jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu
Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia
Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud,
który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej
krainy śmierci światło wzeszło. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić:
«Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 4, 12-17).
Początek
działalności Jezusa wiąże się z uwięzieniem św. Jana Chrzciciela. Pierwszy
Ewangelista pisze dosłownie: „Usłyszawszy zaś, że Jan został wydany
(gr. paredothe), wycofał się (gr. anechoresen)” (Mt 4, 12) do Galilei”
(Mt 4, 12). Tym samym czasownikiem św. Mateusz posługuje się, gdy Jezus po raz
drugi zapowiada swoje Misterium Paschalne: „A kiedy przebywali razem w
Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany (gr.
paradidousthai) w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia
zmartwychwstanie»” (Mt 17, 22). Zatem męczeństwo św. Jana Chrzciciela jest
prorocką antycypacją zbawczej śmierci Jezusa, tak jak całe jego życie było
ukierunkowanie na przygotowanie ludzkości na przyjście Mesjasza i wprowadzenie
Go, poprzez chrzest w Jordanie, w inaugurację Jego zbawczej misji jako Sługi
Pańskiego, w mocy Ducha Świętego, którą potwierdził z nieba sam Ojciec, mówiąc
o Nim: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3, 17).
Chociaż tymi, którzy wydadzą Jezusa w ręce Piłata i jego oprawców będą członkowie Sanhedrynu i podburzeni przez nich Żydzi, to w istocie Tym, który „wydaje” jest sam Ojciec niebieski, zgodnie ze słowami Jego Syna: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Ten niewyobrażalny akt miłości Boga, który wydaje swojego Umiłowanego Syna na straszliwą śmierć za nas, jest jednocześnie aktem nieskończonej miłości Syna do Ojca, którego wyrazem jest doskonałe posłuszeństwo w wolności: „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję (gr. tithemi, dos. kładę), aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję (gr. tithemi, dos. kładę). Mam moc je oddać (gr. theinai, dos. położyć) i mam moc je znów odzyskać (gr. labei, dos. otrzymać). Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca»” (J 10, 17-18). Podobnie jak św. Jan Chrzciciel położył głowę pod miecz siepacza, który ściął go z polecenia Heroda, kilka lat później Jezus położył swoje skatowane ciało na belce krzyża, byśmy mieli życie i mieli je w obfitości (por. J 10, 17-18). Jednak tylko Jezus ma moc, aby powstać ze śmierci ku prawdziwemu życiu i tym życiem obdarza wszystkich, którzy chcą z wiarą zanurzyć się w Jego śmierć. Cała publiczna działalność Pana Jezusa jest podporządkowana tej odkupieńczej misji, której jednym z aspektów jest rozpraszanie ciemności jaką wniósł na świat grzech i jego ojciec diabeł. Ostateczny triumf Zbawiciela nad Szatanem zapowiada historia kuszenia na pustyni, z której Jezus wychodzi jako Zwycięzca dzięki swojej całkowitej wierności Bogu.
Chociaż tymi, którzy wydadzą Jezusa w ręce Piłata i jego oprawców będą członkowie Sanhedrynu i podburzeni przez nich Żydzi, to w istocie Tym, który „wydaje” jest sam Ojciec niebieski, zgodnie ze słowami Jego Syna: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Ten niewyobrażalny akt miłości Boga, który wydaje swojego Umiłowanego Syna na straszliwą śmierć za nas, jest jednocześnie aktem nieskończonej miłości Syna do Ojca, którego wyrazem jest doskonałe posłuszeństwo w wolności: „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję (gr. tithemi, dos. kładę), aby je [potem] znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję (gr. tithemi, dos. kładę). Mam moc je oddać (gr. theinai, dos. położyć) i mam moc je znów odzyskać (gr. labei, dos. otrzymać). Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca»” (J 10, 17-18). Podobnie jak św. Jan Chrzciciel położył głowę pod miecz siepacza, który ściął go z polecenia Heroda, kilka lat później Jezus położył swoje skatowane ciało na belce krzyża, byśmy mieli życie i mieli je w obfitości (por. J 10, 17-18). Jednak tylko Jezus ma moc, aby powstać ze śmierci ku prawdziwemu życiu i tym życiem obdarza wszystkich, którzy chcą z wiarą zanurzyć się w Jego śmierć. Cała publiczna działalność Pana Jezusa jest podporządkowana tej odkupieńczej misji, której jednym z aspektów jest rozpraszanie ciemności jaką wniósł na świat grzech i jego ojciec diabeł. Ostateczny triumf Zbawiciela nad Szatanem zapowiada historia kuszenia na pustyni, z której Jezus wychodzi jako Zwycięzca dzięki swojej całkowitej wierności Bogu.
Wieść o
uwięzieniu św. Jana Chrzciciela sprawiła, że Jezus „usunął się” do
Galilei. Pan nie chciał wchodzić w konflikt z okrutnym satrapą. Inauguracja
Jego publicznej działalności jako nauczyciela i uzdrowiciela wiązała się z
wielką popularnością wśród ludu, która była – w przypadku św. Jana Chrzciciela
– jedną z bezpośrednich przyczyn jego uwięzienia, a następnie
stracenia z rozkazu Heroda Antypasa, który podobnie jak ojciec lękał się
o swoją władzę. Jezus nie występował bezpośrednio przeciw władzy ziemskiej,
ponieważ królestwo, które głosił było królestwem Bożym, a mesjanizm w Jego
rozumieniu znacząco różnił się od powszechnych, narodowo wyzwoleńczych
oczekiwań Żydów, co nawet wśród Jego najbliższych uczniów było źródłem wielu
nieporozumień. Jezus wyraził tę prawdę w rozmowie z Piłatem, mówiąc: „Królestwo
moje nie jest z tego świata” (J 18, 36).
Powrót Pana
Jezusa do Galilei i osiedlenie się w Kafarnaum był wypełnieniem proroctwa
Izajasza, oraz bardzo przemyślanym posunięciem. Izajasz nazywa tę niezwykle
żyzną krainę „Galileą pogan” i rzeczywiście, chociaż w czasach Jezusa większość
etniczną i religijną stanowili Judejczycy, to „Galilea była ze wszystkich
stron otoczona (z wyjątkiem południowej granicy z Samarią) przez ziemie
należące do hellenistycznych miast. Kafarnaum (podobnie jak Sefforis i Nazaret,
leżący dalej na południe) leżało na szlaku jednego z ówczesnych głównych
traktów handlowych Palestyny, nazwanego później „Drogą morską”. Podążały tędy
karawany z Damaszku do Cezarei Palestyńskiej, leżącej na wybrzeżu Morza
Śródziemnego” (Craig S. Keener Komentarz historyczno kulturowy do Nowego
Testamentu, s. 16). W ten sposób Zbawiciel mógł głosić Dobrą Nowinę zarówno
Żydom jak i poganom, nie wychodząc poza granice Palestyny.
Opuszczenie
przez Jezusa, u zarania Jego publicznej działalności, rodzinnego Nazaretu
i osiedlenie się w Kafarnaum było motywowane również głęboką przemianą, której
Pan doświadczył po chrzcie w Jordanie. Od momentu, gdy – jak pisze św. Mateusz
- „natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i
ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego.
A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie»”
(Mt 3, 16-17), Jezus stał się, namaszczony przez Ducha Świętego, niejako innym
człowiekiem, całkowicie podporządkowanym prowadzeniu Trzeciej Osoby Boskiej,
ukierunkowanym na realizację zbawczej misji. Obrazowo tę determinację Jezusa
wyraził św. Łukasz pisząc: „Gdy dopełnił się czas Jego wzięcia [z tego
świata], postanowił udać się do Jerozolimy” (Łk 9, 51). Ewangelista
pisze dosłownie: „ i on oblicze utwierdził, by ruszyć do Jeruzalem”.
Chociaż decyzja ta zapadła w późniejszym okresie działalności Pana Jezusa, to
owo „utwierdzenie oblicza” ku realizacji woli Ojca, nastąpiło już po chrzcie w
Jordanie. Wyrazem tej swoistej „metanoi”, rozumianej nie jako nawrócenie od
grzechów, których Jezus nie miał, lecz jako przewartościowanie, ukierunkowanie
relacji rodzinnych i społecznych na realizacje Jego zbawczej misji, jest
właśnie odejście z Nazaretu i zamieszkanie w Kafarnaum. W tym akcie wyjścia z
domu rodzinnego wyraża się również odwieczny zamysł Boga ustanowienia Kościoła,
nowej wspólnoty pojętej jako Oblubienica Chrystusa. W Księdze Rodzaju czytamy:
„Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną
tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Ta nowa egzystencja,
nowa rodzina, jest nie tylko powołaniem, jakie Bóg wpisał w ludzką naturę, ale
również wyrazem Jego Przymierza z Narodem Wybranym, o czym szczególnie dobitnie
pisze prorok Ozeasz:
„I stanie
się w owym dniu - wyrocznia Pana -
że nazwie
Mnie: "Mąż mój",
a już nie
powie: "Mój Baal".
Usunę z jej
ust imiona Baalów
i już nie
będzie wymawiać ich imion.
W owym dniu
zawrę z nią przymierze,
ze zwierzem
polnym i ptactwem powietrznym,
i z tym, co
pełza po ziemi.
Łuk, miecz i
wojnę wyniszczę z jej kraju,
i pozwolę
jej żyć bezpiecznie.
I poślubię
cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię
przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość
i miłosierdzie.
Poślubię cię
sobie przez wierność,
a poznasz
Pana” (Oz 2,
18-22).
Chrystus,
który przyszedł na świat jako Światłość prawdziwa, by uwolnić swój lud, oraz
pogan od ich „Baali” i przywieść wszystkich ludzi do jedności z Ojcem
Niebieskim, sam siebie przedstawia jako pana młodego, mówiąc do faryzeuszów: „Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie
czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć” (Mt 9,
15). Co istotne, Pan wplata w tę wypowiedź zwiastun swojej męki, ponieważ to
„małżeństwo” z Kościołem, dokona się w mocy Nowego Przymierza zawartego w Jego
krwi. Ofiara bowiem, którą Jezus złożył z siebie dla naszego zbawienia, jest
miarą Jego nieskończonej Miłości: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy
ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Św. Paweł w
liście do Koryntian w następujący sposób wyjaśnia tę tajemnicę, czyniąc
porównanie do relacji małżeńskich: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w
bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo
mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz
jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie
miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie,
aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby
osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy
zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie
powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie
samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego
ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo
jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy
się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię:
w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z
was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią
do swojego męża!” (Ef 5, 21-33).
Jezus
namaszczony na Mesjasza przez Ducha Świętego podjął przepowiadanie św. Jana
Chrzciciela, nadając mu pełnię i moc dogłębnej przemiany serc. Św. Mateusz
pisze, że „wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa:
«Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 3, 1-2).
Królestwo niebieskie miało nastać wraz z nadejściem Mesjasza. Nawrócenie było
niejako ratunkiem przed sądem, jaki miał się wówczas dokonać. Ponieważ Mesjasz
„chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój
omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym»” (Mt
3, 11-12). Kto wyda owoc nawrócenia doświadczy łaski Ducha Świętego i pójdzie
do spichlerza życia wiecznego, zaś grzesznicy spłoną w ogniu. Tymczasem chociaż
Jezus zaczął „nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest
królestwo niebieskie»” (Mt 4, 17), to w Nim owa bliskość nie jest kwestią
czasu lecz odpowiedzi na Ewangelię. Ponieważ w Chrystusie królestwo Boże jest
obecne, jak pisze św. Łukasz: „Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie
królestwo Boże, odpowiedział im: «Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i
nie powiedzą: "Oto tu jest" albo: "Tam". Oto bowiem
królestwo Boże pośród was jest»” (Łk 17, 20-21). Prawdę, że królestwo Boże
jest już udziałem tych, którzy otwierają się na uświęcające działanie Ducha
Świętego, które towarzyszy przepowiadaniu Ewangelii, Zbawiciel potwierdził w
swoim Kazaniu na Górze, gdy powiedział: „«Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie. (…)Błogosławieni, którzy cierpią
prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie” (Mt 5, 3.10). Nie ma również w przepowiadaniu Jezusa tego
eschatologicznego napięcia, jakie towarzyszyło przepowiadaniu Chrzciciela.
Mimo, że Pan nigdy nie odrzucił nauki o retrybucji, według której „Bóg jest
sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze”, to przedstawia
On siebie jako Bramę do Królestwa swojego Ojca: „Ja jestem bramą. Jeżeli
ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie
paszę” (J 10, 9) i zachęca do szukania królestwa Bożego nie pod wpływem
lęku lecz z miłością i ufnością w Bożą opatrzność: „Przecież Ojciec wasz niebieski
wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o
Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 32-33).
Od samego
początku swojej misji Jezus Oblubieniec niejako kształtował swoim Słowem i
czynem Kościół – Oblubienicę, osadzając go na fundamentach dwunastu Apostołów,
którzy byli tym, kim w Starym Przymierzu było dwanaście pokoleń Izraela.
Powołanie Piotra i Andrzeja, oraz Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, jest wyrazem
odwiecznego zamysłu Ojca, by ludzkość, odkupiona we krwi Jego Syna zgromadziła
się w Kościele widzialnym i hierarchicznym, którego Głową jest Chrystus, a Jego
przedstawicielem na ziemi są Piotr i jego następcy zjednoczeni z
Apostołami, a później biskupami. Samo powołanie pierwszych Apostołów,
opisane w dzisiejszej perykopie jest niezwykłe. Przede wszystkim, wbrew
zwyczajowi, który nakazywał, aby to uczniowie szukali sobie rabbiego, to sam
Jezus wybiera i powołuje sobie uczniów. Ponadto wszystko dzieje się w ciągłym
ruchu: Jezus przechodzi obok Jeziora galilejskiego, widzi trudzących się
połowem Piotra i Andrzeja, wydaje im polecenie pójścia za sobą, oni przerywają
swoją pracę i idą za Nim. Podobną strukturą charakteryzuje się powołanie dwójki
innych braci: Jakuba i Jana. Nauka również będzie odbywać się w drodze, gdyż
jak pisze św. Mateusz: „I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w
tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszystkie
choroby i wszelkie słabości wśród ludu” (Mt 4, 24). Między tym
pierwszym wezwaniem: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi” (Mt
4, 19), a ostatnim poleceniem, zapisanym w Czwartej Ewangelii, gdy
Zmartwychwstały Chrystus powiedział do Piotra zainteresowanego losem Jana: „Jeżeli
chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie do tego? Ty pójdź za Mną!” (J 21,
22) zawiera się wielka lekcja chrześcijańskiego życia, która wyraża się w
konkretnym naśladowaniu Pana, w Jego drodze na Golgotę: „Jeśli kto chce iść
za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech
Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23). Ewangelista podkreśla, że to polecenie wcale
nie jest skierowane do Apostołów, biskupów, czy ogólnie ujmując osób
konsekrowanych, lecz do „wszystkich”, czyli każdego z nas.
Od Apostołów
możemy uczyć się heroizmu w odpowiedzi na wezwanie Zbawiciela. Być może nie
zdajemy sobie w pełni sprawy, co to znaczy, że posłuszni Jego wezwaniu
rybacy „natychmiast” (gr. euthenos) zostawili swoje rodziny, dobrze płatną
pracę, czy pozycję społeczną, która budziła szacunek wśród ich rodaków i poszli
za dopiero co poznanym Rabbim, wybierając ubóstwo i nieznaną przyszłość. Nie
mogli spodziewać się, co ich czeka, szczególnie, że bardzo szybko żydowskie
autorytety religijne znienawidziły Jezusa, rzucając pod Jego adresem fałszywe
oskarżenia o bluźnierstwo, uprawianie magii, zwodzenie ludu, czy wręcz służbę
Belzebubowi. Jak trudna była to droga świadczy pytanie Piotra: „Oto my
opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” (Mt 19, 27).
Z drugiej strony sam Jezus był dla nich Tajemnicą, odzierając ich z
dotychczasowych przekonań odnośnie Jego mesjańskiej tożsamości, oraz szokując
trudnymi do zrozumienia naukami, jak choćby tą o spożywaniu Jego ciała i piciu
Jego krwi. Dlaczego więc wobec tych trudności, gdy „wielu uczniów Jego się
wycofało i już z Nim nie chodziło” (J 6, 66), wobec pytania Jezusa
skierowanego do Dwunastu „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6, 67), św.
Piotr złożył przepiękne wyznanie wiary i oddania Mistrzowi: „Panie, do kogóż
pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty
jesteś Świętym Boga” (J 6, 68-69)? Przecież z tą ich wiarą i
poznaniem nie było do końca tak dobrze, skoro sam św. Piotr zaparł się
trzykrotnie Jezusa w chwili najwyższej próby i tylko św. Jan wytrwał przy Panu
pod krzyżem, zaś pozostali uczniowie przez jakiś czas nie dowierzali w
Zmartwychwstanie Pana. Odpowiedzi udziela nam św. Paweł w swoim Pierwszym
Liście do Koryntian, gdy pisze o miłości: „Wszystko znosi, wszystkiemu
wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie
ustaje” (1 Kor 13, 7-8). Uczniowie wytrwali przy Chrystusie ponieważ Go
ukochali, jak precyzuje św. Jan: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką
Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w
nim” (1 J 4, 16). Ta miłość jest darem Bożym, który wymaga konkretnej
odpowiedzi: „My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował.
Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą,
albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga,
którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje
Boga, miłował też i brata swego” (1 J 4, 20-21). Właśnie dlatego
Zmartwychwstały trzykrotnie zadaje skruszonemu św. Piotrowi pytanie: „«Szymonie,
synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie,
Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!» I znowu, po
raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?»
Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce
moje!». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?»
Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł
do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego
Jezus: «Paś owce moje!” (J 21, 15-17). Tylko uczeń, który kocha
Chrystusa Ukrzyżowanego, ukocha swój codzienny krzyż, podźwignie go i pójdzie
za Jezusem.
Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej tak
pisała do swojej matki, w liście z 18 lipca 1908 roku: „Po tym poznać
możemy, iż Bóg jest w nas i miłość Jego nami owładnęła, jeśli nie tylko z
cierpliwością, lecz z wdzięcznością przyjmujemy przeciwności i cierpienia. By
do tego dojść, trzeba wpatrywać się w Ukrzyżowanego z miłości. Taka
kontemplacja, o ile jest prawdziwa, doprowadza niezawodnie do umiłowania
cierpienia. Droga mamo! W świetle tryskającym z krzyża przyjmuj wszelkie
doświadczenia, każdą przeciwność, każdą przykrość. W ten sposób podobamy się
Bogu i postępujemy na drogach miłości. Podziękuj Mu za mnie, czuję się tak
bardzo, bardzo szczęśliwa! Pragnęłabym udzielić nieco z mojego szczęścia tym,
których kocham. Wyznaczam ci spotkanie w cieniu krzyża, by tam nauczyć się
sztuki cierpienia” (za: skarbykosciola.pl).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.