Pewien niewidomy, wybrał się w piękny, wczesny poranek na spacer.
Nastała wiosna, nie widział co z sobą przyniosła, ale chciał ją usłyszeć, poczuć … Miał takie pragnienie...
Znał teren, miał swoje wyznaczniki, które pomagały mu w orientacji…
zawsze wiedział, gdzie w danym momencie się znajduje…
W ramach wiosennych porządków, czy jakiejś przebudowy, wycięto jednak w pewnym miejscu, duży pas żywopłotu, który był naturalnym wyznacznikiem jego drogi…
Niewidomy zaryzykował i poszedł dalej, dochodzący z bliskiej odległości śpiew ptaków, tak bardzo go przyciągał…
Szedł, szedł, aż się zagubił …
Krążył, chodził tu i tam, aż wreszcie znalazł się na moście… wydawało mu się, że usłyszał cichy kobiecy szloch i przystanął.
Po chwili, usłyszał trochę drżący, ale jednak w miarę pewny głos:
- Pan chyba
potrzebuje pomocy?
- Tak. Odparł. Z mojej drogi zginęły pewne punkty, które pomagały mi w orientacji i zagubiłem się. Czy mogłaby Pani mi pomóc? Zaprowadzić do miejsca, gdzie będę wiedział, jak mam dalej iść?
- W odpowiedzi usłyszał; oczywiście., chętnie panu pomogę.
… Poszli, a kobieta postanowiła odprowadzić zmęczonego już drogą człowieka, do samego domu.
Na pożegnanie mężczyzna podziękował kobiecie…
Ona jednak po chwili wzięła jego rękę, pocałowała i powiedziała:
- To ja chcę panu bardzo podziękować. Uratował mi pan życie.