W powyższym,
krótkim opisie św. Marka odnaleźć możemy obraz misji samego Syna Bożego: „bycie
przywołanym”, czyli przybliżenie się uczniów do Zbawiciela nawiązuje w pewnym
sensie do Jego odwiecznej relacji z Ojcem, jak powiedział Żydom: „Syn nie
mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego.
Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna
i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni” (J 5, 19-20). Apostołowie byli
dla Jezusa kimś więcej niż uczniami, ponieważ Pan ich kochał i niejako
„przenosił” wzajemną miłość do Ojca i Syna na swoją relację z nimi.
__________________________________________
22.07.2018
Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza” (Mt 6, 34).
Perykopa
ewangeliczna, którą Kościół czyta i rozważa podczas dzisiejszej Eucharystii
stanowi dokończenie historii rozesłania, którą usłyszeliśmy w zeszłą niedzielę.
Po niechętnym i lekceważącym przyjęciu Jezusa przez Jego rodaków w rodzinnym
Nazarecie Pan „obchodził okoliczne wsie i nauczał” (Mk 6, 6). Zaistniała
sytuacja skłoniła Go do bardziej aktywnego włączenia uczniów w Jego misję: „przywołał
do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też
władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali
na drogę” (Mk 6, 7-8). Uczeń, przez uczestnictwo w misji swojego Mistrza,
przeobraża się na Jego podobieństwo i przyobleka się w Chrystusa, do czego
święty Paweł wzywa nas w Liście do Rzymian (por Rz 13, 14).
20.07.2018
„Czy, aby przebaczyć, potrzebne jest słowo „przepraszam” ?”
Najpierw chyba należy przypomnieć sobie co to
znaczy „przebaczyć”. Powołam się tu na słowa św. Jana Pawła II, a mówił on, że
przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Z „definicji” wiem, że przebaczenie to akt
woli a nie uczucie. Czy ktoś może sądzić, że matka bł. ks. Popiełuszki
przebaczając oprawcom (akt jej woli) zapomniała lub też nie przeżywała cierpienia
w jakiś sposób pomimo upływu czasu? Niekiedy, aby „sprawdzić się” czy oby na
pewno przebaczamy komuś proponuję na potrzeby tej próby postawić się w roli
sędziego, który bez żadnych konsekwencji dla siebie może i ma zdecydować o
czyimś być lub nie być. Co zdecyduje? Ukarać śmiercią (nie przebaczyć) czy też
puścić wolno (przebaczyć)? To taki test „na sucho”. Ja zawsze puszczam wolno –
czasem jest trudniej, ale w końcu robię to w imię Jezusa, dla Jezusa i
paradoksalnie dla siebie samego również, gdyż nieprzebaczenie wręcz
zabija. Nie tylko duchowo ale i fizycznie. Naukowcy udowodnili tworzenie się w
organizmie komórek rakowych na skutek dłuższego przebywania w takim stanie
nieprzebaczenia (mówiono o okresie pół roku – wtedy zaczynają się namnażać).
Szkody duchowe są jeszcze większe a nieprzyjaciel człowieka zaciera z radości ręce
– zwłaszcza, że Pan Bóg ma je związane z woli samego człowieka. Nieprzebaczenie
jest poważną przeszkodą w przyjmowaniu Bożych łask. Bóg szanuje wolną wolę
człowieka. Jest jakby więźniem własnych zasad. Jest stale niezmienny. I jest
przez to wspaniały.
18.07.2018
Wina i kara, ciche dni... zamiast przepraszam...
Zadam pytanie... Odpowiedz.
Czy aby przebaczyć jakieś "przewinienie" współmałżonka potrzebne jest słowo przepraszam? Czy zawsze należy oczekiwać tego słowa? Bo co do tego, że przebaczać trzeba zawsze, nie ma wątpliwości.
Tak po ludzku patrząc, skoro mąż/żona coś zawalił/a wypadałoby przeprosić. Co jednak zrobić, gdy druga strona ma problem z wypowiedzeniem słowa "PRZEPRASZAM", albo nie widzi problemy, czy próbuje go zbagatelizować i próbuje przejść nad sprawą do porządku dziennego?
Rozmowa mogłaby być jakimś rozwiązaniem problemu, jednak wiadomo… jak to bywa w chwili wzburzenia, rozmawiać się nie chce...
Czy aby przebaczyć jakieś "przewinienie" współmałżonka potrzebne jest słowo przepraszam? Czy zawsze należy oczekiwać tego słowa? Bo co do tego, że przebaczać trzeba zawsze, nie ma wątpliwości.
Tak po ludzku patrząc, skoro mąż/żona coś zawalił/a wypadałoby przeprosić. Co jednak zrobić, gdy druga strona ma problem z wypowiedzeniem słowa "PRZEPRASZAM", albo nie widzi problemy, czy próbuje go zbagatelizować i próbuje przejść nad sprawą do porządku dziennego?
Rozmowa mogłaby być jakimś rozwiązaniem problemu, jednak wiadomo… jak to bywa w chwili wzburzenia, rozmawiać się nie chce...
15.07.2018
„Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia” (Mk 6, 12).
W
dzisiejszej Ewangelii Jezus rozesłał swoich uczniów, czyniąc ich po raz
pierwszy uczestnikami swojej misji bycia posłanym przez Ojca (por. J 20, 21), a
zatem apostołami, to znaczy posłanymi. Ci, którzy szli za Panem otrzymali Jego
moc i zostali posłani, aby – jak wcześniej św. Jan Chrzciciel – iść przed Nim,
wzywać do nawrócenia i przygotowywać ludzi na przyjęcie królestwa Bożego, które
w przychodzącym Chrystusie stawało się obecne i działające wśród nich.
„Następnie
przywołał do siebie (gr. proskaleutai) Dwunastu i zaczął rozsyłać ich
po dwóch (gr. apostellein dyo dyo). Dał im też władzę (esousian) nad
duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz
laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w
sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!» I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu
wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie
przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych
na świadectwo dla nich!»
12.07.2018
Słowo o szczęściu...
... Wciąż towarzyszy mi uczucie, że wcześniej byłam
o wiele bardziej szczęśliwa. Mam wrażenie, że po ostatnim nawrocie choroby
wyrosła w moim sercu tama, mur zbudowany chyba z cegieł niezrozumienia i pretensji
do Pana Boga. Mam wrażenie, że teraz płynę pod prąd, siedzę w moim kajaku
wiosłuję co sił a efektem jest, że mój kajak płynie… ale w miejscu.
Moja
rodzina utwierdza mnie w przekonaniu, że wykonuję olbrzymią pracę, tylko,
że ja nie płynę.
Bardzo łatwo było zbudować ten mur, w zasadzie sam się zbudował a ja teraz dumnie kroczę przez życie po jego wierzchołku, tak czuję.
Bardzo łatwo było zbudować ten mur, w zasadzie sam się zbudował a ja teraz dumnie kroczę przez życie po jego wierzchołku, tak czuję.
10.07.2018
O dobre myśli… i oby nie były ulotnymi...
Teraz, gdy to piszę jest grubo po godz. 23.00. Postanowiłem jednak nie
zwlekać, bo chciałem się czymś podzielić. Niespełna godzinę temu uczestniczyłem
w pierwszo - piątkowej Mszy św. w jarosławskim Opactwie Benedyktynek a
wcześniej na modlitwie o uzdrowienie i uwolnienie.
Wpatrywałem się w Pana Jezusa
wystawionego na Ołtarzu w wielkiej monstrancji. Wówczas przyszło mi na myśl
pewne zdarzenie z dalekiej przeszłości a Pan Jezus niejako zdawał się mówić do
mnie: „Opisz to – podziel się z innymi”. Postanowiłem, że tak uczynię - choćby
miało to być mało interesujące. Moje wspomnienie dotyczy bardzo prozaicznej
rzeczy – chodzi o MYŚL, po prostu o MYŚL.
Czy zastanawialiście się kiedyś nad swoimi myślami? Od kogo przychodzą? Co się z nich rodzi? Czym są przepełnione? Czym powodowane?
Czy zastanawialiście się kiedyś nad swoimi myślami? Od kogo przychodzą? Co się z nich rodzi? Czym są przepełnione? Czym powodowane?
8.07.2018
„Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana?” (Mk 6, 2).
Ewangelia,
którą rozważamy podczas dzisiejszej Liturgii Słowa opowiada –
podobnie jak miało to miejsce w poprzednią niedziele – o mocy
wiary. Jednak zdaje się ona być negatywem obrazu, który św. Marek
Ewangelista nakreślił nam w zeszłym tygodniu. Wówczas
zachwycaliśmy się niezłomną wiarą Jaira, przełożonego
synagogi, która stała się dla Jezusa okazją do objawienia swojej
władzy nad śmiercią, oraz niemniej głęboką wiarą nieznanej z
imienia kobiety, udręczonej wieloletnim, wyniszczającym fizycznie
oraz zabijającym w wymiarze społecznym, upływem krwi. Dziś dziwi
nas, podobnie jak Jezusa, niedowiarstwo (gr. apistian) jego rodaków
z Nazaretu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)