Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

8.07.2018

„Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana?” (Mk 6, 2).


Ewangelia, którą rozważamy podczas dzisiejszej Liturgii Słowa opowiada – podobnie jak miało to miejsce w poprzednią niedziele – o mocy wiary. Jednak zdaje się ona być negatywem obrazu, który św. Marek Ewangelista nakreślił nam w zeszłym tygodniu. Wówczas zachwycaliśmy się niezłomną wiarą Jaira, przełożonego synagogi, która stała się dla Jezusa okazją do objawienia swojej władzy nad śmiercią, oraz niemniej głęboką wiarą nieznanej z imienia kobiety, udręczonej wieloletnim, wyniszczającym fizycznie oraz zabijającym w wymiarze społecznym, upływem krwi. Dziś dziwi nas, podobnie jak Jezusa, niedowiarstwo (gr. apistian) jego rodaków z Nazaretu.


  Gdy się przyjrzymy dokładniej piątemu rozdziałowi Ewangelii według św. Marka, możemy dostrzec swoiste crescendo objawiającej się w mocy Boga ustanawiającego przez posługę Jezusa swoje królestwo na ziemi. W kraju Gerazeńczyków Jezus pokazał swojemu największemu wrogowi Szatanowi jego miejsce w szeregu, „okazując łaskę” Legionowi demonów i zezwalając mu na wejście w stado świń. Jeśli uwzględnimy z jednej strony, że diabeł i poddane mu upadłe anioły zgrzeszyły pychą, uważając ludzką naturę za niegodną Wcielenia Syna Bożego, a z drugiej pojmiemy, że świnie były przez Izraelitów uważane za zwierzęta nieczyste, wówczas zrozumiemy jakiego upokorzenia doznały złe duchy, wychodząc z człowieka i opętując wieprze. Zwycięstwo Jezusa nad ojcem grzechu było tu bezsprzeczne i poniżenie diabła całkowite.

  Uzdrawiając „mimo woli” cierpiącą na chroniczny upływ krwi kobietę, Zbawiciel okazał swoje całkowite panowanie nad konsekwencją grzechu pierworodnego, który wprowadził w życie ludzi cierpienie, czyli nad chorobą. Św. Łukasz uczy nas, że od momentu chrztu świętego, kiedy to „Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Łk 3, 22), Jezus został namaszczony Mocą z wysoka i otrzymał formalne pełnomocnictwo od Wszechmogącego Stwórcy nieba i ziemi, aby wypełnić Jego wolę, polegającą właśnie na pokonaniu diabła, grzechu i śmierci wiecznej:  „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła” ( Łk 4, 1). Pełnia Ducha Świętego nie opuściła Zbawiciela po Jego zwycięskiej potyczce z szatanem, ale zaczęła rozlewać się na tych wszystkich, którzy uwierzyli – jak chora kobieta – że nawet dotyk Jego płaszcza daje łaskę uwolnienia z choroby. Św. Paweł doskonale ujął cudowną dynamikę działania Ducha Świętego: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (Rz 5, 20-21).

  Uzdrowienie córki Jaira było w tym sensie nie tylko objawieniem wszechmocy Boga miłośnika życia, pochylającego się z czułością nad cierpieniem rozpaczającego ojca, lecz przede wszystkim ukazało nam istotę misji Mesjasza. Polegała ona na objawieniu królowania łaski dzięki śmierci Sprawiedliwego, którego Ojciec wskrzesił z martwych w mocy tego samego Ducha, który przez Jezusa uzdrawiał i ożywiał umarłych. Ostatecznym bowiem celem naszej ziemskiej pielgrzymki jest osiągniecie życia wiecznego w tym, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

  W kontekście powyższych wydarzeń wydawałoby się, że mesjańska misja Jezusa wśród Izraela nie powinna napotkać większych problemów, przynajmniej wśród prostego ludu, który nie był zarażony pychą faryzeuszów i uczonych w Piśmie, czy wrogością lękających się o władzę saduceuszów i kapłanów. Tymczasem już w pierwszych wersetach szóstego rozdziału swojej Ewangelii św. Marek wylewa na głowę czytelników przysłowiowy kubeł zimnej wody, za sprawą Jego rodaków Jezusa z Nazaretu.

  „Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość (gr. sophia), która Mu jest dana? I takie cuda (gr. dynameis) dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla (ho tekton), syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał” (Mk 6, 1-6).  

  Jezus prowadzony przez Ducha Świętego podjął się misji bodaj najtrudniejszej: głoszenia Dobrej Nowiny o królestwie tym, wśród których dorastał i żył w ukryciu przez kilkadziesiąt lat, pracując jako cieśla, być może w pobliskim Seforis. Jak każdy pobożny Żyd, Jezus poszedł w szabat do synagogi i zaczął nauczać. Św. Marek, podobnie jak św. Mateusz, nie podaje szczegółów nauczania Pańskiego, natomiast św. Łukasz pisze, że Pan odnalazł w księdze Izajasza fragment, w którym prorok opisuje swoje posłannictwo (por. Łk 4, 16-19). Jezus nie był z pewnością pierwszym, ani ostatnim Żydem, który przeczytał i komentował wspomniane wersety, jednak tylko On miał prawo ogłosić: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” ( Łk 4, 22).
Reakcją mieszkańców Nazaretu na słowa Jezusa było zdziwienie i zdumienie, które szybko ustąpiło pytaniu o źródło Jego mądrości i mocy: „Skąd On to ma?” Podobnie jak faryzeusze, którzy nie podważali rzeczywistości cudów Jezusa, lecz szukali ich wytłumaczenia wygodnego dla siebie, choćby wiązało się to z oskarżeniem Go o konszachty z Belzebubem i o uprawianie czarów, rodacy Chrystusa nie podważali mądrości Bożej płynącej z Jego słów i nie negowali mocy Bożej objawiającej się w czynionych przez Niego cudach. Po prostu nie mogli zaakceptować prawdy, że cieśla i samozwańczy nauczyciel, którego niektórzy być może pamiętali jako biegającego po ulicach miasta w samej koszulinie kilkuletniego brzdąca, jest oczekiwanym Mesjaszem, który przyszedł wypełnić proroctwa właśnie „dziś”, wśród nich…

  W kolejnym pytaniu mieszkańców Nazaretu pobrzmiewa zawoalowana pogarda. Zwykle syna określano w odniesieniu do Ojca. Tak właśnie brzmi pytanie w Ewangelii św. Łukasza: „Czy nie jest to syn Józefa?” (Łk 4, 22); u św. Mateusza nie jest już tak sympatycznie: „Czyż nie jest On synem cieśli?” (Mt 13, 55); tymczasem u św. Marka ojciec jest w ogóle pominięty: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi?” (Mk 6, 3). Czyżby rodacy mieli problem z pochodzeniem Jezusa, wytykając Mu w ten sposób, że owszem, Maryja była Jego matką, ale Józef niekoniecznie ojcem, co najwyżej litościwym człowiekiem, bo nie wyrzekł się małżonki, która „wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1, 18). Tyle, że oni nie wiedzieli o niepokalanym poczęciu Matki Bożej, ani nie rozpoznawali obecności Ducha Świętego w nieskazitelnym życiu jej i Jezusa: jedynych dwóch osób w historii ludzkości, które były wolne od grzechu pierworodnego i nigdy nie popełniły żadnego grzechu „myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”. Można odnieść wrażenie, że sercach wielu ludzi z Nazaretu zalegał trujący śluz złośliwych podejrzeń i insynuacji i plotek, które zabijały łaskę wiary zanim zapuściła korzenie w ich sercach.

  Do mieszkańców Nazaretu w szczególny sposób odnoszą się słowa z Prologu św. Jana Ewangelisty o Słowie, które „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 11). Owszem tolerowali oni, może nawet akceptowali Jezusa, syna Maryi, lecz nie potrafili zaakceptować w Nim Bożego proroka i Mesjasza, w którego Wcieleniu i zbawczej misji objawiła się pełnia czasów. Zanim zrobiła to Jerozolima, czasu swojego nawiedzenia nie rozpoznało Nazaret (por. Łk 19, 44), lekceważąc „swojego” proroka i traktując Go z nieuzasadnionym niedowiarstwem. Być może z powodu kompleksów wynikających z lekceważącego ich traktowania przez innych Żydów wyrażonego pytaniem Natanaela: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” (J 1, 46), a może z powodu zbyt silnego przywiązania do stereotypów, wedle których Mesjasz powinien być nie cieślą z szemranym pochodzeniem, lecz wywodzącym się z rodu Dawida niepokonanym wojownikiem, odrzucili Ewangelię Jezusa i usiłowali Go zabić za stawianie się na równi z Eliaszem i Elizeuszem (por. Łk 4, 22).  
       
  Mieszkańców Nazaretu nie przekonały cuda Jezusa, o których musieli słyszeć, ponieważ oczekując na zbrojną interwencję Bożą, przez wiele lat nie dostrzegali cudu codziennej obecności wcielonego Boga zamieszkującego pośród nich. Fabrice Hadjadj, nawrócony na katolicyzm francuski filozof, napisał o Jezusie: „Jeśli czyni cuda, to w taki sposób, by uniknąć spektakularnego efektu. Zbawiciel nie przesłania sobą Stwórcy, bo przecież to jest jeden i ten sam Bóg. Dlatego rzeczy niezwykłe, których dokonuje, nie mają odrywać od zwyczajnego życia, ale sprawiać, że na nim właśnie się skupimy. Bo zwyczajne życie w nim samym wzięło początek i jest szczególnym miejscem działania Jego opatrzności” (Fabrice Hadjadj „Zmartwychwstanie. Instrukcja obsługi”, s. 17). W rezultacie sąsiedzi i znajomi, którzy przez tyle lat mieli Syna Bożego na wyciągnięcie ręki, tylko dla siebie, stali się na wieki niejako negatywem obrazu wielkich łask Bożych mogących stać się udziałem tych, którzy wierzą w Jezusa, ponieważ przez swoją nieprzejednane niedowiarstwo pokazali, że wobec naszego braku wiary sam Bóg jest „bezradny”: „I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich” (Mk 6, 5).

  Jaką naukę niesie dziś dla nas to przykre wydarzenie sprzed ponad 2000 lat? Ojciec św. Franciszek, komentując historię spotkania Jezusa z rodakami w Nazarecie, opisaną przez św. Łukasza, powiedział:

Spójrzcie jednak jak wszystko uległo zmianie: zaczynają od tego co piękne, od podziwu, a kończą zbrodnią: chcą zabić Jezusa. Dzieje się to wszystko z zazdrości, z nienawiści. Nie jest to tylko wydarzenie, które miało miejsce dwa tysiące lat temu: dzieje się każdego dnia w naszych sercach, w naszych wspólnotach. Kiedy w jakiejś wspólnocie powiada się: «Jakiż wspaniały jest ten, który do nas przyszedł!». Mówi się o nim dobrze pierwszego dnia, drugiego mniej, a trzeciego zaczynają się plotki, aż do odzierania ze skóry. (…) Aby był pokój we wspólnocie, rodzinie, kraju, w świecie, musimy zacząć od bycia z Panem Bogiem. A gdzie jest Pan nie ma zazdrości, nie ma przestępstw, nie ma nienawiści, nie ma zazdrości. Istnieje braterstwo. Prośmy o to Pana: abyśmy nigdy nie zabijali bliźniego naszym językiem, abyśmy byli z Panem, tak jak wszyscy będziemy w Niebie. Niech się tak stanie” (Papież Franciszek, Homilia z dn. 02.09.2013, za: www.deon.pl ).

  Święty Paweł uczy nas dziś, że owo bycie z Panem Bogiem, o którym mówi papież Franciszek jest możliwe tylko w postawie autentycznej pokory. To pycha bowiem jest matką wszystkich innych grzechów, których ojcem jest diabeł. Ona nas zaślepia i sprawia, że nawet Boże dary, przyjmowane z poczuciem wyższości mogą stać się dla nas okazja do odejścia od Boga: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą (…) Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12, 7. 9). Tylko wówczas, gdy z pokorą otworzymy serca na moc Chrystusa, nie spowszednieje nam Jego obecność w Najświętszym Sakramencie, oraz Słowie Bożym i będziemy zdolni – dzięki wierze, której zabrakło mieszkańcom Nazaretu – dostrzec Go w każdym człowieku, nawet w tym, który od trzydziestu lat mieszka w domu obok, a którym być może aż do dziś skrycie pogardzaliśmy.    

  Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.