Zapyta ktoś dlaczego najcięższa? Bo matką jest się do końca… do końca swojego życia, bez względu na wiek dziecka i jego postępowanie.
Bo to matki najczęściej stawiane są pod pręgierzem
odpowiedzialności za czyny dzieci, bo to matki oszalałe z rozpaczy najbardziej
cierpią, gdy cierpi dziecko, a im pozostaje tylko wiara i nadzieja bo człowiek
i jego nauki nadal przegrywają z chorobami, skłonnościami czy kalectwem…
Szczególnie
dzisiaj bycie matką to zadanie nie lada….
Tęsknota za
matką… czasami przeradza się w fizyczny ból dziecka. Pamiętam z autopsji jak
jako 8 latka wyjechałam na pierwsze kolonie. Jak płakałam nocami za matką… płakałam
mało powiedziane… płakałam za matką, aby mnie przytuliła, za matką której
pieszczot nie było dane mi poznać…. za czułością matki tęskniłam…. czułością
której nigdy nie poznałam.
Zawsze
przyglądałam się zawstydzona, jak mamy przychodzą do przedszkola po dzieci, jak
te dzieci przytulają, całują… dopytują się, stałam w kącie gdzieś schowana i
przyglądałam się. U mnie tak nie było – zimny wychów i już.
Im byłam
starsza to tęsknota rosła, przybierając różne formy a to cierpienia, a to żalu
i poczucia straty, czy też wręcz rozgoryczenia.