U progu tegorocznego Wielkiego Postu postanowiłam, że po raz kolejny przeczytam „Pasję” - książkę napisaną na podstawie objawień bł. Katarzyny Emmerich. Jednakże tym razem nie miało to być zwykłe przeczytam, ale przeczytam przez duże P.
Co za tym miało się kryć? Cztery czynności: przeczytać powoli, dokładnie przeanalizować, zrozumieć i spróbować wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Pisząc te słowa jestem niespełna w połowie tejże książki. Jednakże chciałabym się podzielić pewną refleksją, która nasunęła mi się po przeczytaniu rozdziału „Ustanowienie Najświętszego Sakramentu”. W rozdziale tym opisywane są chwile, gdy Pan Jezus po raz pierwszy udziela Apostołom Komunii Świętej. Pojawia się tam również wzmianka, że Judasz opuścił wieczernik (w wiadomym celu) nie odmówiwszy modlitwy dziękczynnej. Ten moment obdarzony jest niezwykle wymownym komentarzem: ,,poznaj więc, miły czytelniku, jak złe są skutki, jeśli się zaniecha modlitwy dziękczynnej po spożyciu chleba powszedniego i chleba żywota”.
W tym miejscu zadałam sobie pytanie: a jak to jest z moją modlitwą dziękczynną po Komunii Świętej?
Kiepsko.... Zwykle sprowadzała się ona do wyszeptania kilku linijek jednej, czy dwóch modlitw i nierzadko połączona była z nerwowym przyglądaniem się kto przystępuje, a kto nie, do Sakramentu. Dodatkowych czynników rozpraszających każdą modlitwę jest wiele. A to ktoś kichnie, a to ktoś przez przypadek kopnie ławkę, a to dziecko zakwili …
Zrozumiałam,
że tak być nie może i postanowiłam, że spróbuję to zmienić. Wiedziałam, że to
będzie trudne, gdyż we Mszy świętej zwykle uczestniczę wraz ze swoim 3,5 letnim
dzieckiem, zatem moja uwaga, z konieczności, musi być podzielona. Jednakże po
kolejnej przyjętej Komunii Świętej przyklęknęłam i po prostu wyszeptałam: Panie
Boże, choć nie jestem tego godna, bardzo Ci dziękuję, że zagościłeś w moim
sercu. To był moment, a moje serce rozpaliło się i wypełniło radością. Co
więcej, uczucie radosnego oczekiwania na kolejną niedzielę i kolejne spotkanie
z Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie, towarzyszyło mi przez cały tydzień,
pośród codziennych obowiązków.
Wiem, że nigdy nie należy się poddawać, nawet jeśli jest trudno i coś nie dzieje się po naszej myśli. Trzeba całym sercem zaufać Panu Bogu i wyrazić głęboką wolę wykonania Jego Woli, tak jak zrobił to Pan Jezus. On zawsze poprowadzi nas odpowiednią drogą.
Ku przestrodze pragnę dodać, że nie należy również zbyt wcześnie i bez pokory mówić „udało mi się”. Złe moce tylko czekają, aby doprowadzić człowieka do upadku. A gdy człowiek wyrzeknie się zła i pozostawi wszystko swej ludzkiej naturze, zło przypuści kolejny, mocniejszy atak (por. Łk 11, 24-26). Pamiętaj jednak, że jeżeli upadniesz, zawsze możesz wstać i zacząć od nowa. Pan Bóg jest z tobą zawsze i wszędzie.
Wiem, że nigdy nie należy się poddawać, nawet jeśli jest trudno i coś nie dzieje się po naszej myśli. Trzeba całym sercem zaufać Panu Bogu i wyrazić głęboką wolę wykonania Jego Woli, tak jak zrobił to Pan Jezus. On zawsze poprowadzi nas odpowiednią drogą.
Ku przestrodze pragnę dodać, że nie należy również zbyt wcześnie i bez pokory mówić „udało mi się”. Złe moce tylko czekają, aby doprowadzić człowieka do upadku. A gdy człowiek wyrzeknie się zła i pozostawi wszystko swej ludzkiej naturze, zło przypuści kolejny, mocniejszy atak (por. Łk 11, 24-26). Pamiętaj jednak, że jeżeli upadniesz, zawsze możesz wstać i zacząć od nowa. Pan Bóg jest z tobą zawsze i wszędzie.
Sabina
Dzięki Sabino za Twoje świadectwo. Jak każde jest ono konieczne, bo możemy się modlić bardzo dużo, ale niewłaściwie dlatego uważam, że każde takie świadectwo przybliża nas do lepszego odczuwania mocy właściwej modlitwy.
OdpowiedzUsuńSzczęść Ci Boże i Twojej rodzinie.
Z Panem Bogiem i Maryją