W naszych rozważaniach o modlitwie dotychczas powiedzieliśmy, że bez wzrostu wiary trudno jest mówić o rozwoju życia modlitwy, a życie modlitwy to proces na który każdy modlący się ma osobisty wpływ, że „tracenie” czasu dla Boga na modlitwie ma głęboki sens, bo owocuje wzrastaniem miłości do Pana, do siebie i do braci… a w ostatecznym rozrachunku chodzi tylko o Miłość…
Wspomnieliśmy
też o trudnościach i rozproszeniach na
modlitwie, konieczności stawania w Prawdzie o sobie, uznawania ludzkich
słabości, by Bóg mógł okazać swoją moc…
Powiedzieliśmy też, że modlitwa to otwieranie
się na obecność Pana Boga, rozmowa z Nim... to
ukierunkowanie na paschę, czyli Jezusa Chrystusa, to nieustanna konfrontacja z
umieraniem dla siebie, aby wzrastając w pokorze dać się prowadzić Duchowi
Świętemu…
Wskazaliśmy też na podstawową różnicę między
modlitwą chrześcijańską, a pogańską…
W
trakcie najbliższych dwóch rozważań korzystając z elementów nauczania
o. B. Mokrzyckiego SJ o specyfice modlitwy
chrześcijańskiej / Czechowice Dziedzice 1991/ poszerzymy to, co zostało
dotychczas zasygnalizowane umożliwiając
tym samym głębsze zastanowienie się nad własną modlitwą…
Punktem wyjścia są słowa Pana
Jezusa zapisane u św. Mateusza:
„Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak
poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani” (6,7).