Z wyjazdu do Kodnia....
W końcu wybrałam się do Kodnia, do Sanktuarium Matki Boskiej Kodeńskiej Królowej Podlasia. Wstyd przyznać, mieszkam niedaleko, a wróciłam w to miejsce po 25 latach. Dlaczego tak długo? Nie mam prawa jazdy, transport publiczny pozostawia wiele do życzenia, bilet kosztuje, pieszo to nie z moją kondycją. Takie były moje wymówki, chociaż odmawiając wiele razy bardzo skuteczną nowennę do Matki Boskiej Kodeńskiej (książeczkę wydaną w latach 30 – tych, przekazała mi babcia, kiedy jeszcze chodziłam do liceum) przyrzekałam Jej odwiedziny. W tym roku pojechałam. Znalazłam busa z dobrym rozkładem jazdy, sprawdziłam, co dało się sprawdzić, spakowałam wodę i dobry humor i pojechałam pomiędzy polami, lasami i starymi wioseczkami.