W dzisiejszą niedzielę celebrujemy tajemnicę Chrztu Pańskiego, który po święcie Objawienia Pańskiego jest kolejnym wydarzeniem epifanicznym, wprowadzającym nas w istotę tożsamości Syna Bożego i natury wydarzenia zbawczego, któremu się On całkowicie podporządkował.
Hołd bogatych i wpływowych Magów z Orientu, którzy w małym Dzieciątku, w nic nie znaczącej mieścinie Betlejem, na targanej co rusz zamieszkami, przez co bardzo niebezpiecznej prowincji rzymskiego Imperium, uznali Mesjasza i prawowitego króla Żydów, był możliwy jedynie dzięki Bożej interwencji, którą symbolizuje gwiazda. Gdyby nie moc Ducha Świętego, która nakierowała Magów na właściwą interpretację zjawiska astronomicznego i wlała w ich serca determinację, by oddać pokłon królowi obcej krainy, prawdopodobnie nie wychylili by nosów zza swoich uczonych ksiąg, by – porzuciwszy wygodne apartamenty w Babilonie – podjąć żmudną i ryzykowną wyprawę do Judei. Widać tu dużą analogię z powołaniem Abrahama. On również okazał posłuszeństwo poleceniu Bożemu:
„Pan rzekł do Abrama:
«Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej
i z domu twego ojca
do kraju, który ci ukażę.
Uczynię bowiem z ciebie wielki naród,
będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem” (Rdz 12, 1-2).
Tymczasem taka jest właśnie logika zbawczego działania Boga: powołanie jest nierozerwalnie związane z pozostawieniem tego, co wygodne, znane i cenne – jak więzi rodzinne, ojczyzna, pozycja społeczna – i pójściem tam, gdzie wskaże Bóg, w całkowitym zawierzeniem Jego Opatrzności.
W adoracji Magów, którzy, na widok ubogiego Dzieciątka, „upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary” (Mt 2, 11) zawiera się zwiastun Tajemnicy, którą jeszcze wyraźniej dane jest nam poznać w historii Chrztu Pańskiego. Psalm 72 doskonale wyraża to swoistą ewolucję w zrozumieniu istoty misji Mesjasza – Króla:
„O Boże, przekaż Twój sąd królowi
i Twoją sprawiedliwość synowi królewskiemu.
Niech sądzi sprawiedliwie Twój lud
i ubogich Twoich - zgodnie z prawem!
Niech góry przyniosą ludowi pokój,
a wzgórza - sprawiedliwość!
Otoczy opieką uciśnionych z ludu,
ratować będzie dzieci ubogich,
a zetrze ciemiężyciela. (…)
Królowi Tarszisz i wysp
przyniosą dary,
królowie Szeby i Saby
złożą daninę.
I oddadzą mu pokłon wszyscy królowie,
wszystkie narody będą mu służyły.
Wyzwoli bowiem wołającego biedaka
i ubogiego, i bezbronnego.
Zmiłuje się nad nędzarzem i biedakiem
i ocali życie ubogich:
uwolni ich życie od krzywdy i ucisku,
a krew ich cenna będzie w jego oczach.
Przeto będzie żył i dadzą mu złoto z Saby,
zawsze będą się modlić za niego,
nieustannie mu błogosławić” (Ps 72, 1-4).
Potęga i moc Mesjasza Bożego, przed którym padają na twarz ziemscy królowie, nie objawią się przez wielkie sukcesy militarne i dominację nad innymi narodami, lecz w poprzez Jego sprawiedliwość, która wyrazi się w ratunku dla ubogich, pokrzywdzonych, bezbronnych, nędzarzy i ubogich. Przekonany o takie właśnie naturze swojej misji Jezus poszedł do Jana, aby przyjąć od niego chrzest:
„Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie»” (Mt 3, 13 – 17).
Jezus udał się do Jana, kiedy odczytał znaki czasu związane z działalnością kuzyna: „W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 3, 2). Szczególnie zaś, kiedy dostrzegł reakcję jego słuchaczy: „Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. 6 Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy” (Mt 3, 5-6). Chrzest był zwykle zarezerwowany dla prozelitów i grzeszników. Fakt, że poddawali mu się powszechnie Żydzi, którzy uważali, że posłuszeństwo Prawu, w tym zasadom czystości rytualnej, jest wystarczające, aby – jako dzieci Abrahama – osiągnęli zbawienie, szczególnie, że chrzest wiązał się z wstydliwym, publicznym wyznaniem grzechów, był czymś niezwykłym. Z tego również powodu Jan początkowo nie chciał udzielić chrztu Jezusowi. Wydaje się to logiczne. Celem chrztu było przygotowanie grzeszników na przyjście Mesjasza, który „chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (Mt 3, 11). Janowy chrzest z wody miał ich ocalić przed „nadchodzącym gniewem”. W tym sensie udzielenie chrztu dla nawrócenia Jezusowi, który nie tylko był człowiekiem bez grzechu, lecz również nadchodzącym Mesjaszem, było czymś po ludzku absurdalnym. Dlatego Chrzciciel „go powstrzymywał”. W ten sposób już u zarania swojej misji Jezus spotkał się z niezrozumieniem i oporem ze strony ludzi, który Mu w tej misji powinni pomagać. Sytuacja ta przypomina późniejszą rozmowę Jezusa z Piotrem, który usłyszawszy pierwszą zapowiedź męki i zmartwychwstania „wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty” (Mt 16, 20). Reakcja Jezusa na obiekcje Jana jest dużo łagodniejsza, od reakcji na pouczenia Piotra również dlatego, że postawa Chrzciciela jest wyrazem głębokiej pokory: to Mesjasz powinien go ochrzcić, a nie on Mesjasza. Z wymiany zdań między Jezusem i Janem płynie ważna lekcja: nawet jeżeli się mylimy w rozpoznaniu woli Bożej, to jeśli przyjmujemy postawę pokory, Jego reakcja jest łagodna i pouczająca. Z całą pewnością Jezus ma słabość do ludzi autentycznie pokornych. Poza tym wydaje się, ze Jan, który jeszcze w łonie matki został w szczególny sposób dotknięty przez Ducha Świętego, był szczególnie wrażliwy na świętość, która z Jezusa – w związku z unii Jego boskiej i ludzkiej natury i całkowitej bezgrzeszności – emanowała w sposób absolutnie wyjątkowy. W rezultacie nie jest wykluczone, że Jan czuł wobec swojego Kuzyna autentyczną bojaźń Bożą.
Można także dostrzec analogię między jego oporem wobec żądania Jezusa, a dylematem innego, nadzwyczajnego człowieka, Józefa, który nie wiedział jak postąpić wobec ciężarnej Maryi. Jezus prosi Jana, aby Mu nie odmawiał, ponieważ nie może więcej czekać: „teraz (gr. arti)”, nastał moment rozpoczęcia Jego ziemskiej publicznej posługi, która znajdzie swój finał na Golgocie. Podobnie jak w przypadku św. Józefa „który był człowiekiem sprawiedliwym (gr. dikaios) i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1, 19), przyczyną oporu Jana jest autentyczna pokora człowieka sprawiedliwego, zaś powodem działania Jezusa jest niezłomna wola, by „wypełnić wszystko, co sprawiedliwe gr. pasan dikaiosynen)” (Mt 3, 15). Autentyczna sprawiedliwość jawi się nam zatem jako coś dużo więcej niż najwierniejsze nawet przestrzeganie Prawa. Źródłem sprawiedliwości, jak widzi ją Jezus, interpretujący nieomylnie znane Żydom Księgi natchnione, jest Miłosierna Miłość Boga do człowieka, zaś naszą konkretną odpowiedzią powinna być taka postawa, dla której dobro drugiego człowieka jest nadrzędne wobec jakiegokolwiek zakazu i nakazu , co Jezus wyraził w słynnym powiedzeniu: „«To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu” (Mk 2, 27-28).
Chrzest Pana Jezusa w Jordanie pokazuje nam, że sprawiedliwość Boża wyraża się w kenozie, uniżeniu Syna, jak pisze św. Paweł w liście do Filipian:
„On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie (gr. heauton kenosen),
przyjąwszy postać sługi (gr. morphen doulou),
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie (gr. etapeinosen heauton),
stawszy się posłusznym aż do śmierci -
i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 6-8).
Grecki zwrot „kenosen” oznacza dosłownie „uczynił się pustym” i w tym sensie można sobie wyobrazić, że Jezus, przy Wcieleniu, posłuszny woli Ojca, „opróżnił się” z boskości, aby „zrobić miejsce” na grzechy świata, które wziął na siebie w wodach Jordanu, jak pisze św. Paweł: „On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 5, 21) i przybił do krzyża na Golgocie: „Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża” (Kol 2, 13-14). Zanurzenie w Jordanie jest więc dla Jezusa niejako antycypacją Jego Paschy, a chrzest każdego z nas był zanurzeniem w Jego śmierć: „Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 4).
Jan Chrzciciel przepowiadał bliskość królestwa Bożego i konieczność nawrócenia: „Nawróćcie się (gr. Metanoiete), bo bliskie jest królestwo niebieskie»” (Mt 3, 2). Św. Łukasz pisze wręcz, że Jan „Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia (gr. baptisma metanoias) dla odpuszczenia grzechów” (Łk 3, 3). Chrystus podjął ten wątek i po uwięzieniu Jana, głosił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się (gr. Metanoiete) i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1, 15). Jak wiemy „metanoia” to radykalna przemiana umysłu: przywrócenie właściwej hierarchii wartości, w której najważniejsze, podwójne przykazanie brzmi: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12, 30-31). Jezus, który od dziecka był w tym, co należy do Jego Ojca (por. Łk 2, 49), nie potrzebował nawrócenia, jednak i On, po chrzcie w Jordanie doświadczył metanoi, którą można by nazwać egzystencjalną, czy społeczną. Logika, która jako owoc wydała epizod, w którym Dwunastoletni chłopiec dokonał rzeczy wykraczającej poza zrozumienie Jego zrozpaczonych Rodziców, teraz niejako ogarnęła całe Jego życie, z wszystkimi relacjami społecznymi i rodzinnymi, które, choć nie uległy zniszczeniu, zostały całkowicie podporządkowane Jego publicznej misji. Dorosły cieśla, syn, kuzyn i przyjaciel, po wyjściu z Jordanu stał się innym człowiekiem. Jak głęboka była to przemiana niech świadczy wypowiedź Pana, gdy dowiedział się, że członkowie Jego klanu, z Maryją na czele, chcą się z Nim spotkać: „Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką»” (Mk 3, 33-35). Posłuszeństwo Pana wobec woli Bożej przewyższa posłuszeństwo Abrahama, które było jego antycypacją. Obaj oddali Bogu wszystko, zaś Bóg spełnił wobec nich swoje obietnice. Patriarcha stał się ojcem narodu wybranego, zaś Jezus głową Kościoła i otrzymał od Ojca boską godność, z której „zrezygnował” na czas ziemskiej misji:
„Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM -
ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11).
Jednocześnie musimy pamiętać, że to uwielbienie Jezusa jest, podobnie jak Jego Pascha, darem dla nas, według słów Jego Modlitwy Arcykapłańskiej: „Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (J 17, 24).
Duch Święty zstępujący na Syna Bożego, w postaci gołębicy i głos Ojca, potwierdzają prawdę, że zbawienie jest dziełem Trójcy Przenajświętszej. Słowa wypowiedziane przez Ojca: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3, 17) są połączeniem dwóch cytatów. Pierwszy pochodzi z Psalmu 2: „Tyś Synem moim, Ja Ciebie dziś zrodziłem” (Ps 2, 7). Drugi, to pierwszy werset z księgi Izajasza, którego dłuższa część brzmi:
„Oto mój Sługa, którego podtrzymuję.
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął;
On przyniesie narodom Prawo.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On niezachwianie przyniesie Prawo” (Iz 42, 1)
Ojciec oddaje swojego „kenotycznego”, ogołoconego Syna pod opiekę i przewodnictwo Ducha Świętego, który obdarzy Go mocą i będzie Go prowadził przez wszystkie dni Jego ziemskiej posługi, aż na Golgotę. Jednocześnie uwiarygodnia On Syna swoim słowem, o którym powiedział św. Piotr „słowo zaś Pana trwa na wieki. Właśnie to słowo ogłoszono wam jako Dobrą Nowinę” (1 P 1, 25). Jeżeli nie przestraszymy się logiki krzyża połyskującego wśród błyszczących wód Jordanu i wejdziemy w jego nurty, aby w pokorze i posłuszeństwie przyjąć nasze powołanie do świętości, to być może i my usłyszymy głos Ojca z nieba, który nazywa nas swoimi dziećmi i w Chrystusie uświęci naszą codzienność, abyśmy – gdy nadejdzie właściwy czas – wzięli „w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25, 34).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.