Czytania,
które Kościół proponuje nam na III Niedzielę Wielkiego Postu wprowadzają nas w
klimat oczekiwania na rychłe nadejście Pana, które powinno wyrażać się w
radykalnym nawróceniu, to znaczy głęboką przemianą wewnętrzną, której
zewnętrznym wyrazem jest zerwanie z grzechem i życie według godności
dzieci Bożych, jaką otrzymaliśmy podczas Chrztu Świętego.
Dzisiejsza perykopa ewangeliczna otwiera się
zwrotem: „W tym samym czasie” (Łk 13, 1), który odsyła nas do tego co Pan Jezus
uczynił i powiedział w poprzednim rozdziale Ewangelii św. Łukasza. Czytamy tam,
że „Kiedy wielotysięczne tłumy zebrały się koło Niego, tak że jedni cisnęli się
na drugich, zaczął mówić” (Łk 12, 1). Ewangelista precyzuje również, że Jezus
mówił naprzemiennie do dwóch grup słuchaczy: najpierw do uczniów, a następnie
do cisnących się wokół niego tłumów. Jak wiemy Jezus często nauczał tłumy w
przypowieściach, które następnie tłumaczył uczniom – przygotowywanym w sposób
specjalny do posługi apostolskiej – na osobności. Przykładem może być
przypowieść o siewcy, kiedy to po skończonych naukach „Przystąpili do Niego
uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?» On im
odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie
dano” (Mt, 13, 10-11). Tym razem Mistrz zwraca się do uczniów w obecności
tłumów, które aktywnie partycypują w tym swoistym „wykładzie”, zadając Jezusowi
pytania i uzyskując odpowiedzi, do tego stopnia, że Piotr nie wie, do której
grupy skierowane są nauki Pana: „Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz
tę przypowieść, czy też do wszystkich?» (Łk 12, 41).
Niewątpliwie Jezus uznał za stosowne, aby te tajemnice dane było poznać bezwzględnie wszystkim słuchaczom ze względu na ich bezpośrednie, doniosłe znaczenie dla osiągnięcia świętości, która jest powołaniem każdego człowieka, bez względu na jego stan. Co więcej, w Ewangelii św. Łukasza Jezus jest w szczególny sposób blisko z tymi, których „możni” i „pobożni” tego świata zepchnęli na margines społeczny i religijny.
Niewątpliwie Jezus uznał za stosowne, aby te tajemnice dane było poznać bezwzględnie wszystkim słuchaczom ze względu na ich bezpośrednie, doniosłe znaczenie dla osiągnięcia świętości, która jest powołaniem każdego człowieka, bez względu na jego stan. Co więcej, w Ewangelii św. Łukasza Jezus jest w szczególny sposób blisko z tymi, których „możni” i „pobożni” tego świata zepchnęli na margines społeczny i religijny.
Nauczanie Pana można zsyntetyzować w
następujących słowach: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu
waszemu dać wam królestwo” (Łk 12, 32).
Wszechmogący Bóg, Ojciec Jezusa, jest jednocześnie naszym Ojcem. On wie najlepiej czego potrzebujemy. Jeżeli otworzymy się na naukę Jego „Umiłowanego”, „Wybranego” Syna i przyjmiemy królestwo Boże, to wszystko inne zostanie nam przydane (por. Łk 12, 22-31). To wcale nie oznacza, że nasze życie stanie się sielanką. Uczniom Chrystusa nie oszczędzone będą prześladowania, a nawet śmierć. Jednak według logiki królestwa Bożego jedynym, prawdziwym zagrożeniem jest śmierć wieczna: „Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła” (Łk 12, 4-5). W Ewangelii św. Jana Jezus wskazał na moc, która daje siłę, by przezwyciężyć lęk przed śmiercią ciała i pokonać moc Złego, który wiedzie na potępienie, oraz jednoznacznie zdefiniował kto jest Jego przyjacielem: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje” (J 15, 12-16).
Wszechmogący Bóg, Ojciec Jezusa, jest jednocześnie naszym Ojcem. On wie najlepiej czego potrzebujemy. Jeżeli otworzymy się na naukę Jego „Umiłowanego”, „Wybranego” Syna i przyjmiemy królestwo Boże, to wszystko inne zostanie nam przydane (por. Łk 12, 22-31). To wcale nie oznacza, że nasze życie stanie się sielanką. Uczniom Chrystusa nie oszczędzone będą prześladowania, a nawet śmierć. Jednak według logiki królestwa Bożego jedynym, prawdziwym zagrożeniem jest śmierć wieczna: „Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła” (Łk 12, 4-5). W Ewangelii św. Jana Jezus wskazał na moc, która daje siłę, by przezwyciężyć lęk przed śmiercią ciała i pokonać moc Złego, który wiedzie na potępienie, oraz jednoznacznie zdefiniował kto jest Jego przyjacielem: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje” (J 15, 12-16).
Jednocześnie Pan ostrzega nas, że aby wytrwać
w Jego uświęcającej miłości musimy nieustannie czuwać, szczególnie, że jesteśmy
tymi, których – jak uczy nas św. Paweł – „dosięga kres czasów” (1 Kor 10, 11).
Jezus mówi dziś do nas: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone
pochodnie! A wy [bądźcie] podobni do ludzi, oczekujących swego pana,
kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i
zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających,
gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść
do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. (…) Wy też bądźcie gotowi,
gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie»” (Łk 12,
35-37.40). W tym sensie zbawienie wieczne to stan, w którym sam Bóg nam
usługuje przy stole, który dla nas zastawił, jak przepowiada autor natchniony w
Psalmie 23: „Stół dla mnie zastawiasz wobec mych przeciwników; namaszczasz mi
głowę olejkiem; mój kielich jest przeobfity. Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad
za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe
czasy” (Ps 23, 5-6).
To posługiwanie bliźniemu, będące konkretną
realizacją przykazania miłości, które dał nam Jezus: „«Będziesz miłował Pana
Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To
jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz
miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22, 37-39)”, wprowadza nas w
kontekst Ostatniej Wieczerzy i zbliżającej się śmierci krzyżowej Zbawiciela,
poprzedzonej zdradą Judasza: „Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że
nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na
świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już
nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec
dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od
wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał.
Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać
prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13, 1-5). Przyjęcie tej posługi
Jezusa – jak uczy On Piotra – jest niezbędnym warunkiem dla zbawienia: „«Jeśli
cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną» (J 13, 8)” również dlatego, że
to doświadczenie uzdalnia nas do posługi bliźniemu: „Jeżeli więc Ja, Pan i
Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem
umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja
wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od
swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie
błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.” (Łk 13, 14-17). Tylko
ten, kto doświadcza zbawiennej miłości Boga, jest w stanie okazywać miłość
bliźniemu, ponieważ autentyczna miłość jest ze swej natury służebna, czyli
paschalna: ma swoje źródło w zbawczej miłości Jezusa i jest nierozerwalnie
związana z cierpieniem, o czym uczą nas wszyscy święci mistycy, szczególnie ci,
którzy jak św. Franciszek, czy św. ojciec Pio, doświadczyli łaski stygmatów i
współcierpieli z Chrystusem dla zbawienia grzeszników.
Ojciec św. Benedykt XVI pisze w Encyklice Deus
Caritas Est: „Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z
Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam
lub do którego nie czuję sympatii. Taka miłość może być urzeczywistniona
jedynie wtedy, kiedy jej punktem wyjścia jest intymne spotkanie z Bogiem,
spotkanie, które stało się zjednoczeniem woli, a które pobudza także uczucia.
Właśnie wtedy uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko jedynie moimi oczyma i
poprzez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. (…) Jedynie
moja gotowość do wyjścia naprzeciw bliźniemu, do okazania mu miłości, czyni
mnie wrażliwym również na Boga. Jedynie służba bliźniemu otwiera mi oczy na to,
co Bóg czyni dla mnie i na to, jak mnie kocha. Święci – myślimy na przykład o
błogosławionej Teresie z Kalkuty – czerpali swoją zdolność do miłowania bliźniego
zawsze na nowo ze spotkania z Chrystusem Eucharystycznym, a to spotkanie
nabierało swego realizmu i głębi właśnie dzięki jej posłudze innym. Miłość Boga
i miłość bliźniego są nierozłączne: są jednym przykazaniem. Obydwie te miłości
jednak czerpią życie z miłości pochodzącej od Boga, który pierwszy nas
umiłował. Tak więc nie chodzi tu już o „przykazanie” z zewnątrz, które narzuca
nam coś niemożliwego, lecz o doświadczenie miłości darowanej z wewnątrz, i tą
miłością, zgodnie ze swoją naturą, należy się dzielić z innymi. Miłość wzrasta
poprzez miłość. Miłość jest „Boska”, ponieważ pochodzi od Boga i łączy nas z
Bogiem, a ten jednoczący proces przekształca nas w „My”, które przezwycięża
nasze podziały i sprawia, że stajemy się jednym, tak, że ostatecznie Bóg jest
„wszystkim we wszystkich” (por. 1Kor 15, 28)”.
W tym kontekście należy czytać dzisiejszą
perykopę. Św. Łukasz pisze, że jakieś bliżej nie określone osoby poinformowały
Pana Jezusa o „Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar”
(Łk 13, 1). Galilea była uważana za ojczyznę zelotów, którzy zbrojnie
występowali przeciwko rzymskim okupantom. Mając na uwadze okrucieństwo Piłata,
który bezlitośnie i krwawo tłumił wszelkie zamieszki, można przyjąć, że takie
wydarzenie nie było czymś odosobnionym. To, co czyni je wyjątkowym to fakt, że
do rzezi doszło podczas składania ofiar (gr. thysion) Bogu. Żydzi musieli
upatrywać w śmierci Galilejczyków słusznej kary za ich grzechy: Bóg nie przyjął
ich ofiary i pozwolił im zginąć. Mogła to być jednocześnie prowokacja z ich
strony. Jezus sam był przecież Galilejczykiem. Być może, jak w przypadku
pytania o to, czy należy płacić podatek Cesarzowi (por Mt 22, 15-22), chcieli
sprowokować kontrowersyjnego Nauczyciela do niefortunnej wypowiedzi i oskarżyć
Go przed Piłatem o podburzanie tłumów. Pan, w charakterystyczny dla siebie
sposób, przenosi całą tę sytuację na wyższy poziom duchowy. „Jezus im
odpowiedział: «Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami
niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz
jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo
myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła
ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy?
Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak
samo zginiecie»” (Łk 13, 2-5).
Jezus wskazuje na uniwersalną wymowę samego
wydarzenia: od „tych Galilejczyków” przechodzi do „innych mieszkańców Galilei”,
a następnie wskazuje na równie „skandaliczne”, w kategoriach myślowych swoich
rozmówców, wydarzenie jakim było runięcie wieży w Siloam, w świętym mieście
Jerozolimie, przy sadzawce do której Jezus posłał niewidomego od urodzenia, po
tym jak nałożył na jego oczy błoto uczynione z ziemi i swojej śliny, aby ten
się obmył i w ten sposób go uzdrowił (por. J 9, 1-7). Tu również od „owych
osiemnastu” przechodzi do „innych mieszkańców Jerozolimy”. Wreszcie w obu
przypadkach odnosi się do „wszystkich” ( gr. pantes), wskazując na uniwersalny
wymiar grzechu, który św. Paweł wyrazi następująco: „wszyscy bowiem
zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują
usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie
Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego
krwi” (Rz 3, 23). Istotne są też słowa, jakie Jezus wypowiedział w
perykopie św. Jana, do uczniów, którzy podzielali powszechnie panującą opinię,
że kalectwo, podobnie jak inne nieszczęścia są karą Bożą za grzechy:
„Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie
Jego zadali Mu pytanie: «Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym
- on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani
rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J
9, 1-3). Nie ma w tym żadnej sprzeczności. Jezus nie neguje faktu, że ludzie
grzeszą, przecież sam mówi do Żydów, którzy chcieli ukamienować kobietę, którą
przyłapano na cudzołóstwie: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci
na nią kamień” (J 8, 7), jedynie nie do przyjęcia jest dla Niego
rozumowanie Jego rodaków zakłamujące prawdę o Bogu, o którym czytamy w Psalmie
108: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny.
Nie wiedzie sporu do końca i nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami
według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca” ( Ps 103,
8-10). Stąd stanowcza, niemal ostra odpowiedź Chrystusa, której analogię możemy
znaleźć w przypowieści o faryzeuszu i celniku, gdzie ten ostatni, dzięki swej
pełnej pokory skrusze odszedł usprawiedliwiony. Największą winą faryzeusza było
to, że dzieląc ludzi na lepszych i gorszych i umieszczając siebie wśród tych
pierwszych, zamykał swoje serce na miłosierdzie i w ten sposób uniemożliwiał
Bogu okazanie miłosierdzia sobie: „Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił:
"Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy,
oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik” (Łk 18, 11). Tymczasem
Jezus głosi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt
5, 7) i uczy Żydów: jeżeli się nie nawrócicie, to znaczy nie zmienicie swojego
myślenia, nie przestaniecie myśleć o sobie jako o „sprawiedliwych”, nie
uświadomicie sobie własnych grzechów, nie będziecie za nie żałować i nie
otworzycie na miłosierdzie Boże, które to doświadczenie uzdolni was do bycia
miłosiernymi dla waszych bliźnich, staniecie się ofiarami „Tego, który ma moc
wtrącić do piekła” (Łk 12, 5).
Pan chce im też uświadomić w jakiej
rzeczywistej relacji znajdują się wobec Boga, którego – jak im się mylnie zdaje
– poznali i „kontrolują” swoimi rytuałami i swoją powierzchowną pobożnością. W
tym celu opowiada im przypowieść będącą syntezą historii narodu wybranego:
„Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał
na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: "Oto już trzy
lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie
znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?" Lecz on mu
odpowiedział: "Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i
obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz
je wyciąć» (Łk 13, 6-8). Żydzi, którzy znali pisma prorockie natychmiast
zrozumieli, że drzewo figowe i winnica są symbolami Izraela, którego Pan
ustami proroków upomina za jego niewierność. Wypominali to narodowi wybranemu
Jeremiasz: „Chciałem zebrać u nich żniwo - wyrocznia Pana; nie ma winogron w
winnicy ani fig na drzewie figowym, i liście zwiędły” (Jr 8, 13); Ozeasz: „Jak
winne grona na pustyni, tak Izraela znalazłem; jak na pierwszy owoc figowego
drzewa na waszych przodków patrzyłem: lecz przyszli do Baal-Peor i oddali się
hańbie, i stali się wstrętni jak to, co kochali” (Oz 9, 10) i Micheasz, u
którego Syjon lamentuje nad powszechnym zdemoralizowaniem ludzi: „Biada mi, żem
się stał jak pokłosie w lecie, jak resztki po winobraniu: nie ma grona do
zjedzenia ani wczesnej figi, której łaknę. Wyginął z ziemi pobożny, prawego nie
ma między ludźmi; wszyscy bez wyjątku na krew czyhają, jeden na drugiego sieć
nastawia” (Mi 7, 1-2).
Przypominając Żydom, że są narodem należącym
do Boga, który go „zasadził” powołując Abrahama, „uprawiał” wyprowadzając go z
Egiptu pod przewodnictwem Mojżesza, któremu objawił się jako JA JESTEM, to
znaczy jako Bóg, który mimo, że odwiecznie istnieje poza czasem i przestrzenią,
jest zawsze obecny w historii swojego ludu; który „pielęgnował” posyłając
proroków, gdy dziczał i obrastał chwastami idolatrii, Jezus – wobec
zatwardziałości narodu wybranego, który nie chce wydać owocu nawrócenia – jawi
się jako Ten, który za wszelką cenę stara się go ocalić. Świadczy o tym fakt,
że ogrodnik prosi właściciela drzewa figowego, aby wstrzymał się przed jego
wycięciem i podejmuje się nie tylko okopania go, ale również obłożenia go
nawozem, mimo że drzewa figowe zwykle go nie potrzebowały. Tym „nawozem”, była
Jego Najświętsza Krew, która spłynęła po drzewie hańby budzącym u tych, którzy
odrzucają łaskę wiary wstręt i obrzydzenie. Jezus potwierdzi tę prawdę w
przypowieści o przewrotnych rolnikach, kiedy nawiąże do swojej odkupieńczej
śmierci: „Wówczas rzekł pan winnicy: "Co mam począć? Poślę mojego syna
ukochanego, chyba go uszanują". Lecz rolnicy, zobaczywszy go, naradzali
się między sobą mówiąc: "To jest dziedzic, zabijmy go, a dziedzictwo stanie
się nasze". I wyrzuciwszy go z winnicy, zabili” (Łk 20, 13-15).
To objawienie nieskończonej miłości Boga jest
jednocześnie, w obu przypowieściach, zakończone ostrzeżeniem. Ten, kto nie
przyjmie łaski zbawienia jaką Bóg Ojciec ofiaruje nam w swoim Synu i nie
otworzy się na Ducha Świętego, który uzdalnia nas do wydania owocu nawrócenia,
ten ryzykuje, że zostanie „wycięty” i definitywnie utraci możliwość zbawienia,
według słów Zbawiciela: „Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie
wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 7, 19). Dlatego tak ważne jest, abyśmy
codziennie się nawracali, otwierając się na łaskę Ducha Świętego, pamiętając,
że nawrócenie jest zawsze działaniem Trójcy Przenajświętszej w naszych sercach,
uzdalniającej nas do prawdziwej miłości Boga i bliźniego, jak uczy nas św. Jan
Paweł II w Encyklice o Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata Dominum Et
Vivificantem: „Trud ludzkiego serca, trud sumienia, pośród którego dokonuje
się owa „metanoia”, nawrócenie, jest zarazem odzwierciedleniem tego procesu, w
którym wyrzut przemienia się w zbawczą miłość, która umie cierpieć. Utajonym
szafarzem tej zbawczej siły jest Duch Święty: On, którego Kościół nazywa
„Światłością sumień”, przenika i zarazem wypełnia „głębię serc” ludzkich. Przez
takie nawrócenie w Duchu Świętym człowiek otwiera się w stronę przebaczenia, w
stronę odpuszczenia grzechów. W całej tej wspaniałej dynamice nawrócenia —
odpuszczenia, potwierdza się prawdziwość tego, co św. Augustyn pisze o
tajemnicy człowieka, dając komentarz do słów Psalmu „Abyssus abyssum invocat”
(„Głębia przyzywa głębię”). W stosunku do tej właśnie „przepastnej głębi”
człowieka, sumienia ludzkiego, wypełnia się posłannictwo Syna i Ducha Świętego.
Duch Święty „przychodzi” za sprawą Chrystusowego „odejścia” w tajemnicy
paschalnej: przychodzi w każdym konkretnym fakcie nawrócenia — odpuszczenia, w
mocy ofiary krzyżowej; w niej bowiem „krew Chrystusa oczyszcza sumienia z
martwych uczynków”, abyśmy „służyć mogli Bogu żywemu” (por. Hbr 9, 14). W ten
sposób wypełniają się stale słowa z Wieczernika o Duchu Świętym jako „innym
Pocieszycielu” — słowa wypowiedziane do Apostołów, a pośrednio do wszystkich:
„Wy Go znacie, ponieważ w was przebywa i w was będzie” (J 14, 17)”.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.