W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus przypomina nam o tym, kim naprawdę jest On sam i kim powinni być ci wszyscy, którzy uważają się za Jego uczniów.
Pytanie „A
wy za kogo Mnie uważacie?” (Łk 9, 20) skierowane jest do każdego z nas „na
osobności”, w kontekście modlitwy, ponieważ udzielenie właściwej odpowiedzi nie
jest owocem działania ludzkiego, które oczywiście może być tu pomocne, lecz
jest darem Bożym, wedle słów samego Zbawiciela: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie
nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś
je prostaczkom” (Łk 10, 21). Ojciec udziela daru poznania prawdziwej tożsamości
Syna według kryteriów, które są dla nas niepojęte, o czym pisał prorok Izajasz:
„Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia
Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i
myśli moje - nad myślami waszymi” (Iz 55, 8-9).
Prorok
wskazuje nam również, że owi „prostaczkowie” to nie są ludzie niepojętni, lecz
nade wszystko są to ci, którzy swojego pragnienia poznania Boga nie ograniczają
do aktywności intelektualnej, mającej niewiele wspólnego z ich życiem, lecz
jest ono ściśle związane z nawróceniem od grzechu ku Bogu, w pokorze i ufności:
„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!
Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech
się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny
jest w przebaczaniu” (Iz 55, 6-7).
Poznanie
Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego jest darem miłosierdzia Bożego dla tych,
którzy nawróciwszy się do Niego od swoich złych uczynków, kochają Go i pragną
wypełniać Jego wolę. Jest to poznanie rozumiane w sensie biblijnym, jako akt
intymnego zjednoczenia duchowego stworzenia ze swoim Stwórcą.
Właśnie
dlatego Jezus chce w pierwszej kolejności niejako oczyścić przestrzeń poznania
uczniów z powszechnie panujących przekonań, które również dziś, w nieco
zmienionej wersji, pojawiają się w wypowiedziach ogólnie poważanych „teologów”:
„Gdy raz
modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z
zapytaniem: «Za kogo uważają Mnie tłumy?» Oni odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela;
inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków
zmartwychwstał»” (Łk 9, 18-19).
Wszystkie
opinie wymienione przez uczniów wskazują na wielki szacunek tłumów do Jezusa:
był od dla nich świętym mężem, prorokiem, w którym wypełniały się obietnice
Boże, i poniekąd zawierały w sobie bardzo ważną intuicję: w Mistrzu z Nazaretu
Bóg pokonał śmierć (był On dla ludzi wskrzeszonym Janem Chrzcicielem, ściętym z
rozkazu Heroda Antypasa lub zmartwychwstałym prorokiem). Tym niemniej żadna z
nich nie odpowiadała prawdzie. Jezus nie był najwspanialszym z ludzi,
największym z proroków dotkniętym w szczególny sposób mocą Bożą – był Kimś
nieskończenie większym…
Ponieważ
decyzja kim jest Jezus jest aktem egzystencjalnym, za którym musi iść konkretna
postawa życiowa, odpowiedź musi być indywidualna, osobista. Tymczasem nie
udzielają jej poszczególni uczniowie, lecz czyni to Piotr w ich imieniu:
„Zapytał
ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Piotr odpowiedział: «Za Mesjasza Bożego».
Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I
dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez
starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia
zmartwychwstanie»” (Łk 9, 20-22).
Oznacza to,
że uczniowie gromadzący się wokół Zbawiciela, stają się „szczególnym” bytem, w
którym zbiorowość nie umniejsza indywidualności, lecz ją jeszcze bardziej
wywyższa i umacnia dzięki uświęcającej mocy Ducha Świętego, który czyni
ochrzczonych jednością w mistycznym ciele Chrystusa. W Dziejach Apostolskich
czytamy, że „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” (Dz 4,
32), co stanowi wypełnienie obietnicy Pana: „Bo gdzie są dwaj albo trzej
zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
Jednak, mimo
że uczniowie właściwie wskazali na Jezusa jako „Mesjasza Bożego” i formalnie
ich odpowiedź była prawidłowa, w rzeczywistości „duchowo” nie odbiegała zbytnio
od poglądów tłumów, o czym świadczy pozbawiona szacunku reakcja Piotra, opisana
przez św. Mateusza, gdy Pan wskazał na paschalny charakter swojej mesjańskiej
misji i gwałtowna odpowiedź Jezusa: „A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu
wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz
On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu (gr. hypage opiso mou,
dosł. odejdź za mnie), szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób
Boży, lecz na ludzki»” (Mt 16, 22-23).
Z jednej
strony Bóg mówi przez Izajasza: „moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi
moimi drogami”, z drugiej zaś Pan nazywa zawadą, a nawet szatanem, najbliższego
ucznia, którego wybrał na opokę swojego Kościoła, ponieważ nie myśli on na
sposób Boży lecz ludzki. Wydaje się to sprzecznością po ludzku nie do
przezwyciężenia i tak jest w istocie. Rozwiązanie bowiem należy do inicjatywy
Syna Bożego mówiącego do każdego z nas, jak do Piotra: „odejdź za mnie”, odrzuć
pychę i przekonanie, że już mnie znasz, że znasz mnie lepiej niż ja sam znam
siebie, i pójdź za mną, to znaczy: jak Ja wziąłem na siebie krzyż za grzechy
tego świata, tak i ty weź dobrowolnie swój krzyż i mnie naśladuj. Dopiero
wówczas, gdy staniesz się podobny do Mnie, kiedy się we Mnie przyobleczesz
(por. Ga 3, 27), poznasz kim naprawdę jestem:
„Potem mówił
do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie,
niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”
(Łk 9, 23-24).
W
autentycznym poznaniu Zbawiciela, w Jego naśladowaniu, zawsze ukryty jest
wymiar paschalny; zawarta jest w nim możliwość utraty życia z Jego powodu, co
niekoniecznie wiąże się z przelaniem krwi za wiarę, lecz często jest białym
męczeństwem, o które w dzisiejszych czasach wcale nie jest trudno, jeśli chce
się autentycznie żyć według nauk Zbawiciela. Ponieważ Jezus stał się całkowitym
darem dla nas, również i my musimy dawać Go innym, stając się jak On darem dla
bliźnich.
W perykopie
ewangelicznej, którą Kościół rozważał w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi
Chrystusa, w szczególny sposób poruszyło mnie polecenie Jezusa: „Wy dajcie im
jeść!” (Łk 9, 13). Kiedy połączymy dwa pierwsze słowa polskiego tłumaczenia,
zdanie brzmi: „Wydajcie im jeść!”. Św. Paweł pisze, że „Pan Jezus tej nocy,
kiedy został wydany (gr. paredideto), wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i
rzekł: «To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę».
Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Ten kielich jest Nowym
Przymierzem we Krwi mojej” (1 Kor 11, 23 – 25). I chociaż Zbawiciel mówił o
swojej męce, śmierci i Zmartwychwstaniu jako o darze zbawczej miłości Boga Ojca
do człowieka (por. J 3, 16), to tymi, którzy owej nocy „wydali” Go w ręce
oprawców jesteśmy my wszyscy. Tymczasem Zmartwychwstały przychodzi do nas, jak
do apostołów zamkniętych w wieczerniku ze strachu przed prześladowaniem i
śmiercią, ze swoim pokojem i posyła nas, abyśmy – rękami naszych kapłanów –
„wydawali” Go naszym bliźnim, karmiąc ich Jego Ciałem, Krwią i Słowem w
sakramentach świętych, oraz jako lud Boży obdarzali ich świadectwem o Miłości,
która zwycięża każdy grzech i śmierć, oraz daje życie wieczne, dzieląc los
naszego Mistrza, wedle Jego słów: „Będą was wydawać sądom i w swych synagogach
będą was biczować” (Mt 10, 14), pamiętając przy tym Jego obietnicę: „Do każdego
więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim
Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 32).
Autentyczne
poznanie Jezusa jako Mesjasza Bożego, Sługi Jahwe, który daje „swoje życie na
okup za wielu” (Mt 20, 28) dokonuje się na drodze upodabniania się do Niego w
cierpliwym dźwiganiu naszego codziennego krzyża. Sprawia ono, że z tych, którzy
wydają Go na śmierć swoimi grzechami, stajemy się – w głębokim z Nim
zjednoczeniu – głosicielami Jego Ewangelii, w których i przez których wydaje
się On światu jako dar zbawienia, ponieważ, gdy pozwalamy na wzór Maryi
prowadzić się Duchowi Świętemu, wówczas – jak św. Paweł – w naszych ciałach
dopełniamy „braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”
(Kol 1, 24).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.