Bycie
uczniem Jezusa, postępowanie za Nim w Jego publicznej misji, która znalazła
swój zbawczy finał na Golgocie jest bardzo ważnym tematem Ewangelii św. Marka.
Nic zatem dziwnego, że to właśnie podczas wędrówki, pod Cezareą Filipową, Jezus
zapytał uczniów o opinię na swój temat:
„W drodze
pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?»
Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana
Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich
zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś
Mesjasz». Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili” (Mk 8,
27-30).
Dwa pytania
Jezusa wyraźnie wskazują na różnicę, jaką widział On między „ludźmi”: Żydami i
poganami, którzy szli za Nim, „bo widziano znaki, jakie czynił na tych,
którzy chorowali” (J 6, 2), a uczniami, którzy otrzymawszy szczególne
powołanie, szli za Nim, aby uczyć się i upodabniać od Niego. Pan chciał w
pierwszej kolejności poznać wiedzę uczniów na temat opinii tłumów. Uczniowie
odpowiedzieli, że te opinie były pozytywne i wskazywały na fakt, że lud
dostrzegł w Nim kogoś więcej niż kolejnego rabbiego. Jeżeli Jezus był
powszechnie szanowanym Janem Chrzcicielem, to znaczy że musiał cudownie wrócić
do świata żywych po ścięciu z rozkazu Heroda. Jeżeli natomiast był Eliaszem,
oznaczało to, że przyszedł z nieba, do którego wstąpił. W „najgorszym”
przypadku był „jednym z proroków”, czyli mężem Bożym, który z mocą
przypominał, że Pan nie opuścił swojego ludu w trudnych czasach rzymskiej
okupacji.
Jednak
pierwsze pytanie było tak naprawdę wstępem do drugiego, znacznie trudniejszego,
ponieważ angażującego uczniów osobiście. Co oni sami myśleli o swoim
Nauczycielu? Mimo, że pytanie było osobiste, tym razem odpowiedział Piotr. To
on był przedstawicielem reprezentującym Apostołów przed Jezusem. Mamy
zatem w tym wydarzeniu znak hierarchiczności Kościoła, odrębnego od tłumów.
Wobec mnogości opinii „ludzi” tego świata, którzy często widzą Jezusa przez pryzmat
swoich oczekiwań, opinia Kościoła na temat swego Pana i Oblubieńca powinna być
zgodna i wyrażana przez Piotra i jego następców.
Odpowiedź
Piotra wskazuje na to, że uczniowie dostrzegali Jezusa inaczej niż tłumy. Uczeń
dostrzegał w Nim nie tyle proroka, choćby największego, ile namaszczonego przez
Boga Mesjasza, którego zadaniem było przywrócenie ziemskiej chwały i potęgi
Izraela. Apostołowie widzieli cuda Jezusa, doświadczali mocy płynącej z pełnych
mądrości słów Jego nauczania, jednak nie potrafili odczytać w nich nowości
wykraczającej daleko poza mesjańskie oczekiwania, którymi żyli. Dlatego Jezus
nie pochwalił wyznania wiary Piotra, przeciwnie widział w nim swoiste
niebezpieczeństwo. Gdyby uczniowie reprezentujący Pana podczas misji, na które
ich wyprawiał, oraz pośredniczący między Nim a tłumami choćby w sprawach
organizacyjnych, czy porządkowych, głośno wyrażali swoją wiarę w polityczny
mesjanizm Jezusa, Jego zbawcza zostałaby zdeformowana w oczach ludu gotowego
obwołać Go królem ( por. J 6, 15). Właśnie dlatego On sam wolał nie mówić o
sobie jako o Mesjaszu, ale nazywał siebie Synem Człowieczym, odwołując się do
wizji proroka Daniela (por. Dn 7, 13-14) i wskazując w ten sposób na duchowy i
eschatologiczny wymiar swojego królowania na ziemi.
Celem
gwałtownej reakcji Jezusa, który „surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie
mówili” (Mk 8, 30) było uchronienie uczniów przed głoszeniem jedynie
politycznej Ewangelii bez wymiaru paschalnego, który był jej prawdziwą istotą.
Dlatego właśnie Zbawiciel uznał za stosowne ujawnić im prawdziwy sens swojej
misji, zapowiadając swoją mękę, śmierć i Zmartwychwstanie:
„I zaczął
ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez
starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech
dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie (gr. parresia) te
słowa” (Mk 8, 31-32).
Zapowiedź
paschy musiała być dla uczniów szokiem. Jeżeli szli za Jezusem z nadzieją na
zaszczyty i chwałę w Jego ziemskim królestwie, to właśnie ich marzenia runęły w
gruzy. Jezus nie chciał być Mesjaszem według ich oczekiwań! Dlatego Piotr,
poważnie łamiąc zasady regulujące relacje ucznia do nauczyciela, postanowił
ratować sytuację:
„Wtedy
Piotr wziął Go na bok (gr. proslabomenos) i zaczął Go upominać
(gr. epitiman auto, dosł. karcić Go). Lecz On obrócił się i patrząc na swych
uczniów, zgromił (gr. epetimensen, dosł. skarcił) Piotra słowami: «Zejdź
Mi z oczu, szatanie (gr. gr. Hypage opiso mou Satana, dosł. Odejdź za
mnie szatanie), bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie»”
(Mk 8, 32-33).
Szymon
stracił głowę i zupełnie porzucił rolę ucznia: nie okazał Jezusowi szacunku,
lecz wziął Go na bok i skarcił za niemądre – mówiąc delikatnie – słowa.
Paradoksalnie Piotr zachował się jak rozgniewany ojciec surowo upominający na
osobności niegrzeczne dziecko. Uczeń chciał niejako zająć w życiu Jezusa
miejsce Boga Ojca. W tym właśnie podobny był Szatana, który kusząc Jezusa na
pustyni zaproponował Mu swoją alternatywę dla Jego życia. Diabeł małpował Boga:
zaoferował Jezusowi fałszywą władzę nad światem, tymczasem Bóg posłał Syna po
to, aby świat zbawił i przez swoje zwycięstwo nad grzechem i śmiercią stał się
jego prawdziwym Panem. Piotr przepełniony tym samym duchem, który kazał synom
Zebedeusza prosić Jezusa: „Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden
po prawej, drugi po lewej Twojej stronie” (Mk 10, 37) nie potrafił dostrzec
w Nim cierpiącego za wielu Sługi Jahwe, którego mesjańskie zwycięstwo dokona
się nie za pomocą sukcesów militarnych, lecz na drzewie hańby i poniżenia.
Jezus nie
wypędził Piotra, jak można by wywnioskować z polskiego tłumaczenia Jego słów.
Raczej przywrócił porządek w ich relacjach. To Nauczyciel jest od ewentualnego
karcenia ucznia, dlatego nakazał Piotrowi zajęcie właściwego mu miejsca za
sobą. Co więcej, Pan skarcił go odwróciwszy się do uczniów, dając im w ten
sposób do zrozumienia, że Jego słowa dotyczą wszystkich, którzy jak Piotr nie
myślą „o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8, 33). Można bez
popełnienia błędu rozszerzyć te wiecznie aktualne słowa Zbawiciela na
wszystkich uczniów, którym Chrystus aż do skończenia świata zawierzył swoją
Ewangelię i tym, którzy chcą ją po swojemu "uczłowieczyć",
przypomnieć słowa św. Pawła z Listu do Galatów: „Gdyby wam kto głosił
Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty”
(Ga 1, 9).
W centrum
zbawczej misji Jezusa stoi krzyż. Nie mógł się On go wyrzec, tak jak nie mógł
się wyrzec woli Ojca, który Go posłał. To właśnie Golgota stała się dla Syna
Bożego miejscem, gdzie w sposób szczególny otoczył Ojca chwałą na ziemi przez
to, że wypełnił Jego dzieło. Tam również Ojciec otoczył Syna tą chwałą, jaką
miał u Niego zanim świat powstał (por. J 17, 4-5), ponieważ właśnie na krzyżu
Jezus został nad ziemię wywyższony i z niego przyciągnął wszystkich do siebie
(por. J 12, 32). Pan zaprasza nas, abyśmy również i my uznali Go za naszego
Mistrza i poszli za Nim drogą krzyża:
„Jeśli
kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto
straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk 8, 34-35).
Jezus uczy
nas dziś, że jedyną drogą zbawienia jest droga krzyża i że nie ma
zmartwychwstania, jeżeli nie ma wcześniej odkupieńczej śmierci. Św. Paweł w
liście do Rzymian wskazał na dokonujące się przez chrzest głębokie zjednoczenie
ucznia z Jezusem, na mocy którego „dla zniszczenia grzesznego ciała dawny
nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w
niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli
umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy” (Rz
6, 6-8). Jako dzieci Boże jesteśmy włączeni w mistyczne ciało Chrystusa, przez
co „Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie:
jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana.
I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14, 7-8).
W tym
kontekście „zaprzeć się samego siebie” to znaczy walczyć z własnym
egocentryzmem i upodabniać się do Jezusa, którego całe życie było
podporządkowane wypełnieniu woli Ojca czyniącego Syna darem zbawienia dla
wszystkich, którzy zechcą w niego uwierzyć. Również „krzyż” należy rozmieć nie
jako cierpienie i trudności życia same w sobie, jak dwie zbite belki nie czynią
do razu krzyża Chrystusowego. Stał się on takim, gdy został przyjęty przez
Jezusa z miłości do nas i w ofierze za nas. Podobnie nasze cierpienia, których
często doświadczamy niezależnie od naszej woli, stają się krzyżami
współodkupienia wówczas, gdy przyjmujemy je w poddaniu woli Bożej i ofiarujemy
je Panu jako dar miłości dla Niego i dla bliźnich.
Chcąc nam
przybliżyć tajemnicę uczestnictwa ochrzczonych w odkupieńczej męce swojego
Syna, Bóg wybiera osoby, którym udziela daru stygmatów. Są one niejako
ilustracjami do teologii krzyża, które możemy kontemplować na ciele tych
niezwykłych mężczyzn i kobiet. Jedną z nich była św. Maria od Jezusa
Ukrzyżowanego, o której ks. Francesco Zampini napisał: „z jej lewego boku w
dalszym ciągu wypływały krew i woda w każdy piątek od dziesiątej rano do
trzeciej po południu. Opatrunki, które tam przykładała nasiąkały krwią, tworząc
wzór krzyża. Podczas tych długich godzin znosiła dotkliwe i niewypowiedziane
cierpienia: pragnienie ją paliło, a woda, którą chciała je ugasić, wydawała się
jej goryczą. Dłonie i stopy obrzmiewały, a miejsce stygmatów stawało się
czerwone. Na policzku miała ślad po uderzeniu odciśnięty na twarzy Jezusa,
Jeśli ktoś próbował jej ulżyć, natychmiast odpowiadała: „Żadnej ulgi!”, Czuła
się jakby raniona i opuszczona przez wszystkich i mawiała: „Dziękuję mój Boże,
jestem gotowa na to, by cierpieć jeszcze bardziej za grzeszników, za Ojca
Świętego, za Kościół”. Kiedy w uścisku bólu bała się, że zemdleje, błagała:
„Mój Boże, mniej nade mną litość, jestem słaba. Jestem tylko grzechem i
miałabym się skarżyć na cierpienie? Nie, nie, mój Boże. Jezu, ileż Ty
wycierpiałeś! Jestem szczęśliwa, że mogę cierpieć dla Ciebie” (Ks.
Francesco Zampini „Maleńka Nic”, s. 70)
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.