Dzisiejsza
historia ewangeliczna nie potrzebuje szczególnego wyjaśnienia i tym jest
podobna do przypowieści o Synu Marnotrawnym, którą rozważaliśmy w zeszłym
tygodniu.
Dramatyzm losu grzesznika z jednej strony i bezwarunkowość Bożego przebaczenia z drugiej, tworzą napięcie, które oddziałuje na słuchacza bezpośrednio i stawia go wobec skandalu Bożego miłosierdzia, który, z kolei, zmusza go do weryfikacji swojego dotychczasowego wyobrażenia Boga i człowieka.
Zarówno miłosierny ojciec z przypowieści, jak i Jezus nie wiążą bezpośrednio wybaczenia ze szczerym żalem za popełnione zło. Ojciec ignoruje wyrachowane wyznanie winy syna, zaś Jezus wcale go nie słyszy z ust kobiety. W obu przypadkach katalizatorem dla przebaczenia jest sama obecność grzesznika, znajdującego się w dramatycznie złej sytuacji i całkowicie zdanego na osąd tego, który jako jedyny ma władzę odwrócić jego tragiczny los.
„Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!»” (J 8, 9-11).
Gry człowiek staje, w całej swojej nędzy, wobec majestatu Boga, ten, niczym najbardziej kochająca matka, natychmiast korzysta z okazji, aby objąć go swoimi ramionami i przytulić mocno do serca, chroniąc przed całym złem tego świata. Jego nieskończone miłosierdzie nie pozwala mu postąpić inaczej. W przyłapanej na karanym śmiercią cudzołóstwie kobiecie nie było śladu pychy i wyrachowania uczonych w Piśmie i faryzeuszów, którzy instrumentalnie traktowali Prawo, a zatem również Boga, który je objawił za pośrednictwem Mojżesza. Dlatego, postawieni wobec własnej grzeszności odeszli, nie zaznawszy miłosierdzia.