W dzisiejszej perykopie ewangelicznej Jezus wprowadza nas w tematykę końca świata. Należy go przede wszystkim rozumieć jako dopełnienie „pełni czasów” (gr. pleroma tou chronou), która – jak wskazuje św. Paweł w Liście do Galatów – miała początek, gdy „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5). Jej zwieńczeniem będzie chwalebne przyjście Pana: „Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 27-28).
W swojej
mowie apokaliptycznej, której początku słuchamy podczas dzisiejszej Liturgii
Słowa, Jezus odsłania przed uczniami przyszłe wydarzenia dotyczące świątyni,
Jerozolimy, oraz całego świata, wpisując je w sens historii zbawienia, która
jest – mimo wszystkich niezwykłych i przerażających wydarzeń – podporządkowana
zbawczej woli Boga. Jedynie czytając znaki czasów w świetle życia naszego Pana,
szczególnie Jego śmierci i Zmartwychwstania, zrozumiemy ich prawdziwy sens, w
którym nie ma, dla osoby wierzącej, niczego przerażającego i deprymującego,
przeciwnie – są to słowa niosące nadzieję i pocieszenie, ponieważ ostateczne
zwycięstwo należy do Baranka zabitego, który powstał z martwych i zasiada po
prawicy Ojca, o czym zapewnia nas św. Jan w Apokalipsie: