„ Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). Te słowa najbardziej urzeczywistniają się w trakcie Mszy Świętej. A co jeśli kościół wypchany był by po brzegi ludźmi, którzy przyszli tylko dla siebie i swoich spraw? Tłum, który co tydzień na Mszy, automatycznie mruczy pod nosem te same formułki, a w myślach zajmuje się tylko swoimi problemami. Czy o to chodzi Jezusowi?
Zacznij od siebie. Sprawdź, czy na przykład modlisz się w tej intencji, w jakiej sprawowana jest Msza Święta? Bo wiesz, może być tak, że przyszedłeś na Mszę, stoisz w dużej grupie ludzi, ale nie jesteś z nimi. Zajmujesz się swoimi intencjami. Ksiądz oczywiście wspominał coś na początku o którejś tam rocznicy śmierci, jakiegoś człowieka, którego w ogóle nie znasz, ale ty przecież przyniosłeś własne prośby. Prosisz, żeby w pracy było lepiej, aby dzieci głupot w życiu nie narobiły i o zdrowie, bo bez niego wszystko się posypie.