Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę».
Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?»
Panie Jezu, Tomasz powiedział, że on i apostołowie nie wiedzą dokąd idziesz.
My już wiemy…
Przygotowujesz nam miejsce, ale my tu, czasem, nie wiemy, jak do niego dojść?
Ten okres oczekiwania, żeby to miejsce zająć…
Którą drogą iść, żeby dojść? Niekiedy jest tak trudno…
Ty Panie mówisz, że „ Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.”
Czy Twoja droga ma być tak bardzo dokładnie naszą drogą?
Nie ukrzyżują nas, ale swój krzyż każdy niesie…
Bywa, że w życiu jest tak bardzo ciężko, ale czy ktoś zamieniłby swój krzyż na Twój krzyż?
Ojciec Święty
Franciszek powiedział wczoraj: …
„Pan,
który zawsze nas poprzedza. Kiedy przechodzimy przez krzyż, On już przeszedł
przezeń wcześniej. W ten sposób wchodzimy na krzyż, aby znaleźć Jezusa; ale to
On upokorzył się i zstąpił aż na krzyż, aby nas znaleźć i w nas pokonać mroki
zła i doprowadzić nas z powrotem do Światła.”…
Nie możemy
wymawiać się od krzyża… może trzeba dziękować, że jest tylko taki, jaki
jest?...
Ale bywają przecież takie krzyże.... po ludzku, nie do uniesienia…
Musimy pamiętać, że Twój krzyż był cięższy i
dałeś radę. Krzyż był tylko fragmentem Twojego życia.
Powiedziałeś Jezu na krzyżu: „Oto
Matka twoja” (J 19, 26-27). Papież Franciszek podjął to i powiedział w
Fatimie mocno … „Mamy Matkę!”... „Mamy Matkę!”...
Kto ma pomóc
swojemu dziecku, jeśli nie matka?
Maryją,
Matko nasza, Matko moja, proszę bądź ze mną, z każdym z nas na drodze naszego
życia, która mniej lub bardziej bywa drogą krzyżową.
Pomagaj
nam, uproś takie krzyże, które damy radę donieść tam, gdzie Syn Twój
przygotował nam miejsce. Abyśmy byli tam gdzie On jest i Ty też jesteś.
Oby to miejsce nie pozostało puste.
Sławek
Sławek przygotował dla nas dzisiejsze rozważania:) dzięki Sławku.
OdpowiedzUsuń,,Bywa, że w życiu jest tak bardzo ciężko, ale czy ktoś zamieniłby swój krzyż na Twój krzyż?,,
LAZUROWA GROTA
Był człowiekiem biednym i prostym.
Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze.
Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami
i na siedzących przy stolikach w kawiarniach.
- Ci to mają dobrze - zrzędził, stojąc w tramwaju w okropnym tłoku.
- Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się...
Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!
Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny.
Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.
- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek, gdy Go zobaczył.
- Nie staraj się mnie udobruchać.
Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.
Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.
Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.
- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.
Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie.
Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami,
gładkich, pokrzywionych.
- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg. - Wybierz sobie jaki chcesz.
Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.
Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny.
Założył sobie na szyję krzyż biskupi,
ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu odpowiedzialności i poświęcenia.
Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny,
zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ.
Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł,
że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie.
Odłożył go więc natychmiast. Próbował wiele razy,
ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność.
Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem.
Nie był ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny.
Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego.
Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.
Bóg spojrzał na niego z czułością.
W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę,
że wziął właśnie swój stary krzyż ten, który wyrzucił, wchodząc do groty.
"Jak noc nad ranem, tak życie staje się coraz jaśniejsze
w miarę, jak przeżywamy
a przyczyna każdej rzeczy wreszcie się wyjaśnia" (Richter).
Bruno Ferrero
Nie tak cięzki nasz krzyż, jak nam się wydaje !
No właśnie Eluniu. Dobrze, że przytoczyłaś za Bruno Ferrero ten tekst.Świetnie oddaje rzeczywistość naszych cierpień.Cieszmy się z tych krzyży,bo są one dostosowane do naszych możliwości tylko UWIERZMY BOGU I MU ZAUFAJMY, że On wie co robi i wie co dla nas jest dobre. Wszak na Ziemi jesteśmy tylko przejazdem
OdpowiedzUsuń