O dobrej modlitwie słów kilka
Lubię zaczynać coś „od jutra”. A ostatnio nawet mi się udaje.
Od jutra postanowiłam
inaczej obchodzić się z przesyłanymi intencjami. Postanowiłam mieć je zawsze
przy sobie, wydrukowane, mimo kosztów tuszu do drukarki, by, ile się tylko da, orędować
w intencjach, z których wiele jest po prostu
krzykiem bezradności.
Ale-od jutra będę modlić
się inaczej. Z radością.
Ostatnio, w natłoku obowiązków, modlenie się
w intencji potrzebujących bliźnich,
stało się nie lada wyzwaniem. I pojawiła się niechęć, a nawet zwątpienie w sens tej inicjatywy.
Modliłam się, zwłaszcza w
pewnej intencji bardzo gorliwie, i …NIC.
Dlaczego modlimy się, a
nic nie otrzymujemy?
Dziś trochę rozważań po lekturze książki
Serafino Falvo, którą mam od tak
dawna, że zapomniałam o jej istnieniu. No i proszę, zwykły wtorek. Książka odnalazła się, a w niej takie pytania.
Odpowiedz na nie szczerze… Kiedy ostatnio obudziłeś
się i na dźwięk budzika uśmiechnąłeś się
z radością, a potem podziękowałeś Bogu,
że żyjesz?
Czy w Twojej modlitwie
jest radość?
Ksiądz Falvo zwykł mawiać:
Jeśli modlisz się z płaczem, nic nie otrzymasz!
Jak się więc modlisz?
Z kim rozmawiasz?
Z Bogiem zagniewanym, czy troskliwym ojcem, który nas kocha szaloną miłością?
Czy wierzysz, że ten
troskliwy ojciec jest też przewidujący i zna nasze potrzeby, zanim mu je
przedstawimy?