Jesteś potrzebny innym. Kliknij na "Dołącz do grona modlących" i poznaj zasady Modlitwy Wstawienniczej. Przemyśl, zapragnij i odpowiedzialnie podejmij posługę modlitewną. Zapraszamy.

__________________________________________

__________________________________________

3.03.2019

„Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel” (Łk 6, 40)

Podczas dzisiejszej Liturgii Słowa wsłuchujemy się w nauczanie Jezusa, Światłości Świata, wzywającego nas, abyśmy uwolnili się od tego wszystkiego, co czyni nas ślepymi na Boże miłosierdzie, a przez to niezdolnymi do okazywania miłosierdzia naszym bliźnim. 

Rozważając Ewangelię św. Łukasza, warto kierować się interpretacją jaką Orygenes nadał królestwu Bożemu, upatrując w nim samo-objawienie się Pana Jezusa (gr. ho autobasileia). Zbawiciel, gdy uczy nas o tajemnicach zbawienia, w pierwszej kolejności wskazuje na siebie, jako Pośrednika, przez którego Ojciec nas zbawieniem obdarza. Podobnie, ucząc nas konkretnej postawy wobec Boga i bliźnich, Jezus jako pierwszy żyje według swoich nauk, przez co staje się dla nas nie tylko Nauczycielem, ale przede wszystkim Przykładem; nie tylko Prawdą, ale również Drogą i Życiem. Tym ostatnim dlatego, że nauczaniu Zbawiciela towarzyszy łaska, którą Duch Święty wylewa na wszystkich, którzy biorą je na poważnie i „wcielają” w codzienności swojej egzystencji. W tym kontekście absolutnie nieodzowne jest autentyczne zjednoczenie z Jezusem, który udziela się nam w sakramentach, słuchanym Słowie, bliźnim, ale również w codziennej modlitwie, medytacji i praktykach ascetycznych.
 
Dzisiaj, kontynuując swoje nauczanie, Jezus przestrzega nas przed niebezpieczeństwami, które czyhają na nas w naszej drodze do świętości pojmowanej jako doświadczanie Bożego miłosierdzia, a następnie stawanie się coraz bardziej drożnym kanałem, przez który Pan wylewa swoje miłosierdzie na innych ludzi. Najważniejsze polecenie Jezusa brzmi  bowiem: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). Dziś Jezus uczy nas, czego mamy się wystrzegać, aby nie stracić z oczu celu naszej ziemskiej wędrówki, którym jest osiągnięcie zbawienia.
Podobnie jak po błogosławieństwach, będących Jego swoistym autoportretem duchowym, Jezus mówi o przekleństwach ukazujących realną możliwość utraty zbawienia, tak również w dzisiejszej perykopie, po wezwaniu do miłości bliźniego, Pan wskazuje na niebezpieczeństwo utraty wzroku duchowego i zatonięciu w mrokach grzechu, który deformuje w nas podobieństwo do Boga otrzymane w akcie stworzenia i niszczy godność Bożego synostwa otrzymaną na chrzcie świętym. Łaskę uświęcającą, będącą darem Ducha Świętego, możemy porównać do światła, które promieniuje z naszego serca, zjednoczonego z Najświętszym Sercem Pana Jezusa, bijącym w tym samym rytmie dla naszego wspólnego Ojca. Możemy z tej łaski właściwie korzystać w naszej wędrówce do Boga, jeżeli będziemy pamiętać, że jest ona „darem darmo danym”, za który powinniśmy nieustannie Bogu dziękować. W Psalmie 119 autor natchniony modli się:Twoje słowo jest lampą dla moich stóp  i światłem na mojej ścieżce. Przysiągłem i postanawiam przestrzegać Twoich sprawiedliwych wyroków” (Ps 119, 105-106). Jeżeli chcemy podążać za Jezusem jako Jego uczniowie, musimy nieustannie wsłuchiwać się w Jego Słowo, zachowywać Jego nauki, oraz z autentyczną pokorą przyjmować wolę Bożą.
Postawa bogatych, sytych, zadowolonych i chwalonych naraża ich na chrystusowe „biada”, ponieważ to, co wydaje się być błogosławieństwem, staje się dla nich przyczyną utraty łaski Bożej. Ludzie ci ślepną duchowo, ponieważ przestają dostrzegać Boga jako Pana ich życia i Dawcę wszelkiego dobra; zapominają, że doświadczyli miłosierdzia, popadają w samozadowolenie, wreszcie nieuchronnie zaczynają spoglądać na innych z góry, oceniając ich jako gorszych od siebie. Chociaż na zewnątrz wydają się cieszyć doskonałym zdrowiem i świetnie im się powodzi, czym wzbudzają powszechną zazdrość, w rzeczywistości odrywają się niczym latorośle od winnego krzewu i zaczynają usychać duchowo. Ich postrzeganie świata staje się coraz bardziej zdeformowane, nieprawdziwe, skoncentrowane na tym, co nieistotne, nieautentyczne, co skłania ich do coraz większych kompromisów z grzechem. Jezus wyraził tę prawdę, mówiąc: „Światłem ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli jest chore, ciało twoje będzie również w ciemności. Patrz więc, żeby światło, które jest w tobie, nie było ciemnością” (Łk 11, 34-35). W rzeczywistości, jak uczy księga Przysłów, los ludzi, którzy zastąpili Boga mamoną jest przesądzony: „Nie oburzaj się na złoczyńców, występnym nie zazdrość: bo nie ma przyszłości nieprawy, zagaśnie światło występnych” (Prz 24, 19-20), zaś Jezus, nie owijając w bawełnę, w jednej ze swoich przypowieści, wkłada w usta Boga surowe słowa: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12, 20-21).
Podobną „głupotą” cechują się adresaci dzisiejszych, nie mniej surowych słów Jezusa: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: "Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku", gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata” (Łk 6, 41-42). Są to uczniowie – do nich bowiem przemawia Jezus – którzy, nie pomni Jego nauki: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” (Łk 6, 37), biorą się za „leczenie” innych ze ślepoty duchowej, nie dostrzegając, że stan ich dusz jest dużo bardziej godny ubolewania, niż „pacjentów”, którym chcą „pomóc”. U podstaw takiego postępowania stoi brak poczucia własnej grzeszności i doświadczenia Bożego miłosierdzia, które rodzą pokorę, oraz trzeźwy osąd naszych zdolności do wyciągania drzazg z oczu innych ludzi. Na myśl przychodzi w tym miejscu słynna przypowieść o  faryzeuszu i cenniku, którą Jezus rozpoczyna słowami: „Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili” (Łk 18, 9). Po grzechu pierworodnym  mamy skłonność do przyznawania sobie prawa do panowania nad innymi, i nie dotyczy to bynajmniej jedynie relacji mężczyzn do kobiet (por. Rdz 3, 16). Wywyższanie się nad bliźnimi, nawet wobec Boga, jest echem tej nieuporządkowanej skłonności, która zamiast przybliżać nas do Stwórcy, oddala od Niego. Właśnie dlatego Syn Boży, „będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9), oraz „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 45). W ten sposób „Chrystus (…) również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2, 21).
Jak zatem powinniśmy postępować, aby nie zasłużyć na miano „głupca” i „obłudnika”?
Przede wszystkim należy codziennie sobie przypominać, że „nikt z nas nie może być przewodnikiem innego człowieka. Wszyscy jesteśmy niewidomi, pozbawieni łaski i źli. Do zbawienia prowadzi jedynie Mistrz miłosierdzia. On jest Prawdą, która zstąpiła pomiędzy nas i stała się naszą Drogą, prowadzącą do Życia. A jak lustro odbija słońce, tak każdy z nas może być światłem dla drugiego w takiej mierze, w jakiej dotkną go promienie miłosierdzia. Uczeń przyjmujący dobro i charis Boga w Jezusie potrafi dawać świadectwo „aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8)” (o. Silvano Fausti SJ „Wspólnota czyta Ewangelię według św. Łukasza”, s. 209-210).  
Po wtóre, trzeba nam stać przy Jezusie, który nie osądza, lecz jest osądzany przez tych, którzy z racji piastowanej funkcji kapłańskiej powinni byli jako pierwsi rozpoznać w Jego obliczu miłosierne oblicze Ojca. Stać przy Panu, gdy „jest całkowicie ubogi , ponieważ teraz, począwszy od Jego męki, nie zostało Mu już nic, czego mógłby bronić, i kocha tych, których napomina. Nie broni samego siebie, ponieważ wydał siebie jako chleb, który stanowi pożywienie najprostsze i najbardziej podstawowe, nie broni swojego nauczania, ponieważ już nie przemawia, teraz prawda będzie się bronić własną siłą. Tak to rozumiał Mateusz, przedstawiając Go za pomocą obrazu Syna/Sługi, który – już w czasie sporów z faryzeuszami w Galilei – nie kontestuje, nie podnosi głosu, nie krzyczy (por. Mt 12, 18-21, w nawiązaniu do Iz 42, 1-4). Jezus nie broni nawet uczniów, ponieważ powierza ich Ojcu (por. J 17, 15). Jezus jest wolny i ubogi i nie ma już nic, czego miałby bronić. A raczej nie broni już niczego, aby być jeszcze bardziej wolnym” (Giulio Michelini OFM, „Stać przy Jezusie. Rekolekcje papieskie”, s. 82-83). Wówczas doświadczymy łaski autentycznego ubóstwa w duchu i królestwo Boże, to znaczy Nasz Pan i Zbawiciel, będzie należał do nas (por. Łk 6, 20), a my do Niego. W tym głębokim zjednoczeniu z Jezusem, które możliwe jest wyłącznie we wspólnocie krzyża, każdy z nas „dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel” (Łk 6, 40).
                                                                      Arek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.