Dzisiejsza niedziela jest obchodzona w Kościele Katolickim, jako Święto Chrztu Pańskiego.
Pan Jezus rodząc się z Maryi Dziewicy, przyszedł na świat w swoim Bóstwie,
jako człowiek. Jako człowiek, przyszedł też do Jana Chrzciciela, aby
przyjąć Chrzest.
Od samego początku pokazał nam, jak rozpoczyna się droga do Boga Ojca.
Tym początkiem
wejścia na Bożą drogę jest właśnie Chrzest. Jezus nie potrzebując go – co wyraził
Jan Chrzciciel mówiąc „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do
mnie?” Mt. 3.14, do niego przystąpił, dostępując jednocześnie zstąpienia Ducha
Świętego i słysząc słowa: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam
upodobanie.” Łk. 3.22
Po Chrzcie, podjął
połączoną z postem modlitwę i dopiero wtedy, rozpoczął wypełnianie tego dzieła, dla którego przyszedł na ziemię.
Każdy z nas jest
ochrzczony z wiary i w wierze naszych rodziców, w tej wierze również powinien
być wychowywany. Na drogę Bożą został więc wprowadzony…
Jednak przystępując do Sakramentu Bierzmowania,
każdy sam prosił o Bożego Ducha.
Po tych dwóch sakramentach
mamy wszystko, czego potrzeba do wypełnienia naszego życiowego posłannictwa.
Czy chcemy, czy
staramy się go odczytać i podjąć trud wypełnienia?
Nie można iść ot tak z
marszu, Pan Jezus zaczął długim postem i modlitwą, a później, jak czytamy w
Biblii często się modlił.
Obecny rok
duszpasterski w Polsce przebiega pod hasłem: „W mocy Bożego Ducha”.
I w Tej mocy jest
nasza siła. Tylko w Tej mocy.
Chciałbym polecić słowa
Ks. Biskupa Wiktora Skworca, który odnosząc się do treści, która powinna
wypełniać ten rok w naszym życiu, powiedział m.in. tak:
„W ciągu tego
nadchodzącego roku duszpasterskiego chcemy się skupić na misji ochrzczonych i
bierzmowanych. Pamiętajmy, że kiedy apostołowie wyszli z wieczernika po
otrzymaniu Ducha Świętego to poszli pełnić misję i każdy katolik, każdy
chrześcijanin, ma również misję do spełnienia, bo jest napełniony Duchem Świętym. W mocy Ducha chcemy
działać i każdy chrześcijanin ma mieć świadomość misji Kościoła, jaką Kościół
ma w świecie, ale także własnej indywidualnej misji jako chrześcijanin we
wspólnocie rodzinnej, parafialnej, także we wspólnocie całego społeczeństwa.”
Każdy z nas, oprócz wyżej
wymienionych, ma własne wspólnoty i pola do wypełnienia życiowego posłannictwa: małżeństwo,
rodzicielstwo, życie w samotności, w stanie duchownym, czy zakonnym… Inicjatywa Modlitwy Wstawienniczej również, po zapisaniu się, do nich należy.
Nawiązujmy kontakt z
Panem Bogiem stale i wciąż, wspominając nasz Chrzest i zapragnienie Ducha Świętego
w Sakramencie Bierzmowania, umocnieni Eucharystią, abyśmy swoje życiowe
posłannictwo wypełnili.
Pamiętaj
Ty też jesteś umiłowanym synem,
córką Boga i w Tobie Bóg ma też upodobanie.
Żeby nie wiem co się
działo w Twoim życiu, wierz w to i trwaj na Bożej drodze życia, bo kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Mk.13.13
Sławek +
Liturgię słowa dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem:
Zastanawiam się, jak czynić to w małżeństwie.By głosić gdziekolwiek, najpierw we własnym domu miłością, trzeba być przecież najpierw samym ewangelizowanym. Odczuwam pragnienie wzrastania w Bogu, w miłości, poprzez relację małżeńską. Jest jednak pewien problem. Razem z Mężem uczestniczymy w sakramentach a nawet wspólnej modlitwie wieczornej a jednak czuję że przynajmniej częściowo stoimy w miejscu. Pragnę czegoś więcej w życiu niż tylko mieć gdzie mieszkać, utrzymać się, zjeść itd.Chcę byśmy wspólnie z Mężem wzrastali w tym, co ludzkie i Boże, tak normalnie.Jednak tu się trochę rozmijamy. Zaczynam w myślach szukać jakiejś Wspólnoty lokalnej ale wolałabym uczestniczyć wraz z Mężem. Obawiam się, że gdy zrobię to oddzielnie zaczniemy się jeszcze bardziej rozmijać. Boję się nawet siebie, a nuż poznam człowieka - mężczyznę, który stanie się mi poprzez bliskość drogi bardziej bliski niż Mąż. Modlę się, poza tym nie wiem, co robić.Czy ktoś zechciałby podzielić się swoja refleksją na ten temat?
OdpowiedzUsuńNa początek Twoich poszukiwań najważniejsza jest rozmowa z Twoim mężem.Musisz dowiedzieć się co dla niego jest ważne i w jaki sposób on chce uczestniczyć w Waszym wspólnym wzrastaniu. Jeśli nawzajem poznacie swoje stanowiska, będzie Wam łatwiej ustalić wspólna drogę poszukiwań. Zakładając,ze spotkasz innego mężczyznę , który myśli podobnie jak Ty,wykluczasz możliwość wypracowania wspólnego zdania z Twoim mężem.To truizm co powiem, ale przecież w małżeństwie ważna jest umiejetność wypracowywania kompromisów,wiec usiądź z mężem do szczerej rozmowy, przedstaw swoje niepokoje i poznaj jego opinię.Nic na siłę.Nie staraj się za wszelka cenę zmusić go do takiej drogi jaką Ty wymyśliłaś, spróbujcie dojść do kompromisu.
UsuńNiech Wam Bóg błogosławi.
Anonimowa Siostro w Panu. Nie wiem, czy jutro, ale spodziewaj się odpowiedzi +
OdpowiedzUsuńodczuwasz pragnienie wzrastania w Bogu..można je realizować nie tylko przez wspólnotę,stały spowiednik, kierownictwo duchowe u kobiety, Twoje obawy świadczą, że nie do końca chodzi tylko o wzrastanie
OdpowiedzUsuńjesteś pewna, że to czego pragniesz jest dobre dla Twojego małżeństwa? dobre dla Ciebie?
ania
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńPo tych słowach odczytuje pozorny spokój, ale widzę, że gubi się relacja małżeńska. To, że ktoś rozważa inną osobę, jako zagrożenie dla małżeństwa z uwagi na potencjalną bliskość (na etapie myśli), to odczytuje, że w małżeństwie tej bliskości nie ma. Pytanie, czy to rutyna, czy głębszy problem w komunikacji? Trudno stwierdzić po kilku zdaniach.
Coś co mogę rekomendować z własnego doświadczenia, to przystąpienie do Domowego Kościoła. To jest miejsce dla małżeństw i bycie w tej wspólnocie pomoże w opisanych rozterkach. Myślę, że dialog małżeński będzie stanowił dźwignie w relacji.
Pozdrawiam i obejmuje modlitwą.
Ja akurat jestem w takiej sytuacji ,ze mój mąż nie zawsze chce się modlić wieczorami ,modlimy się jedynie wspólnie gdy dzieci są chore nad nimi ,korzysta z sakramentów a o kościele domowym nie chce nawet słyszeć, jest ciężko ...był moment że byłam zła że nie chce iść do przodu ,rozwijać się duchowo, wtedy przyszła myśl że to ja nie mogę naciskać nie mogę sama nadawać tempa zostaje czekanie i gorąca modlitwa , widzę że mąż pomału nabiera przekonania do kościoła domowego ale jeszcze w tym momencie nie jest gotowy na niego.Muszę czekać na niego bo inaczej się oddalimy a wiem ,że poprzez sakrament małżeństwa Bóg nam pomaga wzrastać mamy w nim oparcie.Wiele jest pokus po drodze ja równiez spotykałam osoby bardziej rozwinięte duchowo od mojego męża,ale żaden związek po za sakramentalny nie zaowocuje dobrem, masz wzrastać przy mężu ,tak naprawdę to też tylko ludzie i to z wadami jak każdy z nas . Zastanów się co by Maryja zrobiła? wiem że to wzór niedościgniony nigdy ale poproś ją o rozwiązanie tej sytuacji np poprzez nowennę rozwiązującą węzły.I tak jak wyżej napisano rozmowa szczera z mężem przed rozmową modlitwa do Ducha Świętego ...owoce przyjdą :-)Monika
OdpowiedzUsuńDroga siostro,całe nasze życie musi być skierowane ku Bramie Niebios.Jeżeli jesteś głęboko wierząca,i masz męża,to możesz myślec o jakiejś bliskosci z innym mężczyzną?Mnie się wydaje,że zawsze na pierwszym miejscu musi być mąż i z nim szukać bliskosci,bez wykrętów.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję wszystkim, którzy zechcieli podzielić się ze mną refleksją i spojrzeniem z boku na naszą sytuację. Jest to dla mnie prawdziwa lekcja pokory, choć trudna. Jak widać wiele moich postaw wraca w zakamuflowany sposób znowu. Dobrze, że ktoś może z boku to zobaczyć i wypowiedzieć. Z wielu rad zechcę skorzystać. Proszę Was o modlitwę o moje nawracanie i za nas jako małżeństwo. Gdyby komuś jeszcze coś się nasunęło, proszę o komentarz. Za Was wszystkich też będę się modlić.
UsuńBede sie za Ciebie modlila
UsuńDziękuję, niech Pan Bóg wynagrodzi ...
UsuńI ja chciałbym mieć jakiś udział w tej „debacie”.
OdpowiedzUsuńPierwsze o czym pomyślałem to to jak Ty masz fajnie, że Twój mąż klęka z Tobą do modlitwy. Z takim początkiem drogi do świętości można zajść naprawdę wysoko. A jeszcze wspólne przyjmowanie sakramentów – u mnie to nadal odległe marzenie. Nie powiem, zdarza się, że (oprócz Świąt oczywiście) w zwykły dzień kilka razy w roku po wielu moich zabiegach uda się moją małżonkę przekonać do takiego „gestu” i wspólnie się krótko pomodlimy. Pragnienie wzrastania wspólnie z mężem to piękna sprawa i wspaniale jest gdy ta druga połowa chce tego tak samo. Gorzej gdy jednak do tego nie dąży – jest na innym etapie swojej wiary. To tak jak konie w zaprzęgu – jeden ciągnie w dobrym kierunku i żwawo a drugi trochę niekoniecznie w tym samym tempie a czasem nawet ustaje w drodze i cały wóz zwalnia. Jesteście jednak jednym zaprzęgiem. Klamka zapadła przy zawarciu Świętego Sakramentu Małżeństwa. Sam Bóg był Waszym Świadkiem. Myślę, że możesz a nawet powinnaś wzrastać ale nie za cenę rozbicia lub osłabienia tego świętego związku. Znane są mi przypadki gdzie żona jeździła stale na msze z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie tak często, że nie widziała jak wielką krzywdę wyrządza swojej rodzinie. Przesadzała z tym po prostu. Stale nie było jej w domu. To się mijało z celem. Szukała uniesień tak bardzo, że szatan ją zaślepił. Umiar we wszystkim – taka złota zasada. Nie sądzę aby Pan Bóg chciał takiego postępowania. Zależnie od sytuacji rodzinnej można wzrastać na wiele sposobów, poczynając od czytania książek i wysłuchiwania odpowiednich konferencji w internecie nie wychodząc w ogóle z domu lub (na ile pozwoli sytuacja rodzinno-małżeńska) uczestniczenie w jakimś wydarzeniu w plenerze samej lub po namowie małżonka razem z nim. Niestety, ale jak ma się kogoś takiego przy boku trzeba iść na kompromis. Ja również to robię i uwierz, że nie jest mi łatwo bo chciałbym więcej i więcej ale się nie da – trzeba się trzymać pewnej akceptowalnej dla obydwu stron granicy.
Nie rozumiem co Ci chodzi po głowie gdy dopuszczasz złą myśl o innym mężczyźnie. W takim wypadku – gdy posiadasz takie „ciągotki” - nie powinnaś moim zdaniem wystawiać się na pokusę. Ale to już indywidualna sprawa każdego. Mówisz, że chcesz wzrastać poprzez relację małżeńską równocześnie mając swój sposób realizacji – może Pan Bóg ma swój pomysł na to wszystko. Spróbuj wsłuchać się w Jego głos – przed i po rozmowie z mężem. Może dojdziesz też do wniosku że wcale nie stoicie w miejscu, może to jest tempo najlepsze dla Twojego męża – dla Waszego świętego Związku. Może gdy przyśpieszysz to popsujesz wszystko. Módl się gorąco o światło Ducha Świętego i szukaj Jego natchnień. Może właśnie doprowadzenie Twojego męża do świętości jest Twoim głównym zadaniem jakie wyznaczył Ci Bóg na całe Twoje życie…
Z Panem Bogiem i Maryją. Mariusz
Dziękuję Mariuszu za odpowiedź. Pomyślałam sobie: a może własnie to mój Mąż prowadzi mnie do świętości, chyba za mało to widzę. Moje wizję, ściśle określone drogi, potrzeba więzi i bliskości tak a nie inaczej rozumianej. I to zaskoczenie ... otwieranie oczu ... zgoda na nowość, inność, niepewność i ufność. Tak bardzo chciałabym dać się poprowadzić Bogu. To, co daje mi Bóg przez komentarze jest bezcenne. Acha, miałam kiedyś taki okres w życiu małżeńskim że przesadzałam ( to o czym pisałeś), teraz gdy podejmuję różne decyzję co do 'wzrostu' duchowego , boję się przesadzić, ba, nawet obawiam się, że gdy zbyt zbliżę się do Jezusa to oddalę się od Męża, bo Jezus jest 'zbyt' piękny. wiem, że to szaleństwo i pewnie nielogiczne, co myślę, ale na dziś tak mam. Kocham Męża, cokolwiek by to nie znaczyło.
Usuńjesteś zakochana w Panu Jezusie, dlatego tak piszesz i to wcale nie jest szaleństwo, ale.. zakochanie to jeszcze nie miłość
Usuńmiałam podobnie do Ciebie, byłam nawet zła za dar wiary, no bo jak można w 100% być z Jezusem jak mam codzienne życie..w zakonie to co innego ale w małżeństwie?
i teraz dopiero widzę mądrość Bożą, bo przecież chcesz aby Twoje serce bylo podobne do serca Jezusa,
znasz lepszą szkołę na naukę pokory, miłosierdzia, miłości bliźniego niż małżeństwo?
czasem mój mąż zażartuje, jak mi "zajdzie za skórę", że przez niego to od razu pójdę do nieba..no może tak prosto nie będzie ale jakieś ziarenko prawdy w tym jest
ania
Każde z małżonków tak naprawdę jest "materiałem" pomagającym w dążeniu do świętości. Czesto zmagamy się z wadami małżonków a to może pomagać nam we wzrastaniu. Trzeba przy tym pamiętać że Pan Jezus powiedział św. Faustynie że nie za pomyślny wynik wynagradza ale za cierpliwość i trud dla Niego podjęty.
UsuńTak naprawdę Pan Bóg Cię prowadzi. Spójrz w jakim miejscu swojej duchowości jesteś - łakniesz Boga. Wyczuł się na Jego wskazówki a On ukierunkuje Cię na pewno.
Ja również na początku mojej drogi ku lepszemu miałem okres zachłyśnięcia się Bogiem. Pamiętam jak z jednej Mszy z modlitwą o uwolnienie i uzdrowienie chciałem jechać na kolejną już na drugi dzień. Ale przyszło "otrzeźwienie". Po niedługim czasie zrozumiałem jak Bóg chciał mi powiedzieć: "Wystarczy ci Mojej łaski". Tak - On wiedział od razu a mnie oświecił, że więcej to nie znaczy zawsze lepiej. Dał tyle ile potrzeba było na tamtą chwilę.
Jeżeli będziesz żyła w bliskiej z Nim relacji to się nie polubisz, nie przesadzisz i będziesz kroczyć pewnie. To bardzo dobrze że kochasz Jezusa - tak być powinno.
Myślę że zbliżając się do Jezusa tak naprawdę nie da się oddalić od męża jeżeli jest to takie zbliżenie jakiego chce Jezus. A chce on dobrze dla Was obydwojga. On np. nie chce abyś przyszła do Niego na modlitewne spotkanie jeżeli mąż jest chory i potrzebuje pomocy. Trzeba ważyć te sprawy po prostu. Jeżeli nie potrafisz tego rozeznać powinnaś się radzić ale i rozmawiać z mężem w duchu miłości a z tym wszystkim przychodzić do Boga. On Cię (Was) wesprze.
Z Panem Bogiem i Maryją. M-sz
Dziękuję Ani - kobiecemu sercu i M-sz za wszystkie słowa. Są dla mnie wielkim pokrzepieniem i zachętą. Nie spodziewałam się, że jeszcze Ktoś napisze, nawet miałam obawy, że tyle już sobą zajmuję. Bóg jest dla mnie bardzo Dobry. Łączę modlitwę za Was... dziękuję ...
UsuńDroga Siostro w Panu. Myślę, że masz wiele: wspólne w małżeństwie życie sakramentalne i wspólna wieczorna modlitwa, to może marzenie wielu osób w naszej Wspólnocie.
OdpowiedzUsuńPragniesz więcej, czy jesteś niezadowolona z tego co masz? To jest jednak pewna różnica. Ciesz się i dziękuj Bogu za to co jest i oczywiście dobrze by było, żebyś, żebyście nie stali w miejscu, ale z tego co czytam, to najpierw Ty nie stój w miejscu. Skoro masz takie lęki, przed ewentualnością zła… ( ten inny mężczyzna), które mogłoby się pojawić w wyniku Twojego gorliwszego podążania do Boga, to przede wszystkim sama tę więź z Bogiem zacieśniaj i umacniaj, żeby nawet nie było opcji takiej myśli w Twojej głowie. Przecież nie każda modlitwa, czy czas poświęcony Bogu w małżeństwie, musi być wspólny, trzeba osobiście się spotykać z Panem Bogiem i można to robić również w domu.
Trzeba cieszyć się z napotkanych dobrych ludzi. Takie dobre, wyjątkowe relacje, to po prostu Przyjaźń. Trzeba ją traktować, jako Boży Dar, a skoro taki, to jak można, ten dar zbezcześcić i odwrócić się od Boga. Może nie każdy jest zdolny do takich relacji, ale one mogą być. Wiem to po sobie i dziękuję Panu Bogu za to.
Ty skoro wyartykułowałaś ten lęk, to teraz szatan zna go tak, jak i my. Uważaj, żeby ta bojaźń nie była Twoim słabym punktem.
Wzrastaj sama w Panu, pielęgnuj to co masz i próbuj realizować wspólnie z mężem. Przecież nawet tę wspólną wieczorną modlitwę można ubogacać, czy na jej podstawie Waszą małżeńską modlitwę rozszerzać: wspólne czytanie Biblii, dziesiątek Różańca, cały Różaniec, w ciągu dnia Koronka, Anioł Pański jeśli będzie możliwość, modlitwa przed i po posiłku, wzajemne błogosławieństwo przed wyjściem z domu...
A temat wspólnoty - ale razem z mężem w Twoim przypadku, może być zasugerowany, omówiony jeśli są tam gdzie żyjecie takie możliwości. Może to samo wypłynie, jeśli Wy się sami tak ubogacicie razem i wzajemnie w domu, że wspólnie zapragniecie wyjść z Panem Bogiem i do Pana Boga na zewnątrz.
Mówi się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Tak nie musi być, ale może, jeśli dążenie do jakiegoś perfekcjonizmu duchowego, przeważy nad miłością, a już szczególnie nad miłością przyobiecaną i potwierdzoną w Sakramencie Małżeństwa.
Dobre to jest po prostu dobre, a lepsze?... OK, ale nie wtedy kiedy choćby "pachnie" złem.
Trwaj w dobrym i dziękuj Bogu, bo masz wiele, i módl się o światło, jak to pomnażać.
Ja dziękuję wszystkim, za tak wiele wartościowych słów, jakie otrzymałaś. Okazaliśmy się w tym gronie Żywą Wspólnotą. Panie Boże, proszę zapłać.
Sławek +
Dziękuję Sławku za wszelką pomoc, wskazówki, spojrzenie. Jeszcze raz dziękuję Wszystkim. Będę pamiętać i modlić się za Was. Bóg zapłać.
Usuń