Perykopa
ewangeliczna, którą rozważamy w V Niedzielę Wielkiego Postu stanowi kontynuację
Dobrej Nowiny o miłości Boga do człowieka, która wyraziła się nie tylko przez
fakt, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 4, 14) –
rzecz sama w sobie niewyobrażalna i tak naprawdę w swojej doniosłości niepojęta
w pełni dla żadnego człowieka ani anioła – lecz przede wszystkim objawiła się
ona w tym, że „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego
Jednorodzonego dał (gr. edoken), aby każdy, kto w Niego wierzy, nie
zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Czym jest w istocie owo „danie”
Jednorodzonego Syna Jezus wytłumaczył Nikodemowi, sprzyjającemu Mu skrycie
członkowi Wysokiej Rady, nawiązując do zbawczego działania Boga w historii ludu
żydowskiego: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by
wywyższono (gr. houtos hypsothentai dei) Syna Człowieczego, aby każdy, kto
w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 12). W brutalnej śmierci
Zbawiciela na krzyżu i Jego Zmartwychwstaniu objawiła się najpełniej miłość
Boga Ojca do człowieka i chwała Boga Syna, o której pisał św. Jan w Prologu: „I
oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca” (J 1,
14).
Dziś
interlokutorami Zbawiciela są Grecy, czyli poganie, którzy przybyli do
Jerozolimy na święto Paschy, aby oddać chwałę Bogu. Być może uczestniczyli oni,
lub słyszeli o triumfalnym wjeździe Jezusa do Świętego Miasta i widząc w tym
wydarzeniu realizację proroctwa Zachariasza, zapragnęli „zobaczyć”, co znaczy w
języku biblijnym poznać Jezusa. To ich pragnienie przekazane Filipowi, jedynemu
uczniowi Pana noszącemu greckie imię, stanowi dla Mistrza potwierdzenie, że
Jego godzina rzeczywiście nadeszła: „A Jezus dał im taką odpowiedź:
«Nadeszła godzina (gr. hora), aby został uwielbiony (gr.doxasthe)
Syn Człowieczy” (J 12, 23). Jedyne uwielbienie swojej Osoby, na które
zezwala Jezus jest to, które okaże Mu Ojciec wysyłając Go na krzyż dla naszego
zbawienia. Może dlatego Jezus odpowiedział na zawoalowaną prośbę Maryi w Kanie
Galilejskiej „Nie mają już wina” (J 2, 3) dość stanowczo, zważywszy na
Jego delikatność i miłość do Matki: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto
(gr. gynai)? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja (gr. hora mou)”
(J 2, 4). Być może Zbawiciel chciał uniknąć sytuacji, która wydarzyła się po
cudownym rozmnożeniu chleba: „kiedy ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił
Jezus, mówili: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat».
Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam
usunął się znów na górę” (J 6, 14-15). Za taką interpretacją przemawia
fakt, że pozostając bezkompromisowym wobec wszelkiej próby deformacji Jego
zbawczej misji i nadania Jej wymiaru politycznego, Jezus nie podważa
wyjątkowego w niej miejsca swojej Niepokalanej Matki, lecz wiąże ją z godziną
swojego wywyższenia, które dokona się na krzyżu i czyni Służebnicę Pańską Matką
Kościoła rodzącego się z Jego Najświętszej Krwi i Wody, które wypłynęły z Jego
przebitego włócznią Serca: „Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok
Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto (gr. Gynai),
oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny
uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 26-27).
Tłumacząc
paschalny charakter swojej zbawczej misji, Jezus odwołuje się do praw przyrody,
jakie wszechmogący Bóg ustanowił w swym akcie stwórczym, będącym słowem miłości
skierowanym „na zewnątrz” przez Trójcę Przenajświętszą: „Jeżeli
ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli
obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Życie i śmierć mają sens jeżeli
są darem dla innych, ponieważ w ten sposób odzwierciedlają dynamikę wzajemnej
Miłości Osób Trójcy Przenajświętszej. W tym kontekście słowa Jezusa: „Ten,
kto kocha swoje życie (gr.philon ten psychen dosł. kochający duszę),
traci je, a kto nienawidzi swego życia (gr. mison ten psychen dosł.
nienawidzący duszy) na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25)
nabierają prawdziwego sensu: kochać swoje życie oznacza tu zwracać się „ku
wewnątrz”, czynić siebie
samego centrum istnienia swojego oraz innych, absolutyzując doczesny
wymiar własnej egzystencji. Ten zaś, kto „nienawidzi” swojego ziemskiego życia,
to znaczy poważnie traktuje przykazanie miłowania Boga i bliźniego, staje się
otwarty na uświęcające działanie Ducha Świętego, o którym pisze św. Paweł: „Sam
Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i
ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa”
(1 Tes 5, 23).
Jezus
Chrystus jest jedynym Zbawicielem i jedyną Drogą do Ojca, dlatego tych
wszystkich, którzy chcą dostąpić zbawienia wzywa: „A kto by chciał Mi
służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli
ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec (gr. timesei auton ho Pater)” (J
12, 26). W Ewangelii św. Łukasza Pan bezpośrednio wskazuje na paschalny
charakter Jego naśladowania: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze
samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje”
(Łk 9, 23). Św. Piotr przypomina nam: „Chrystus przecież również cierpiał
za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,
21). Zatem służyć Jezusowi to znaczy dać się przyciągnąć Wywyższonemu (por. J
12, 32) i razem z Maryją i Janem być tam, gdzie On, pod krzyżem, ucząc się od
Niego posłuszeństwa i uczestnicząc jako Kościół w Jego dziele odkupienia, jak
pisze św. Paweł: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa
przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia
wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają” (Hbr 5, 8-9).
Jednak
aby stanąć pod krzyżem Jezusa musimy przejść za Nim naszą drogę krzyżową,
pozwalając się wydać i wyjść na zewnątrz naszego egoizmu, aby stać się w
całkowitym posłuszeństwie woli Ojca Jego świadkami. Jezus nie ukrywa, że
przyjęcie „godziny” wiąże się z lękiem przed cierpieniem i śmiercią, jednak on
również jest drogocenny, jeżeli wpisany jest w proces zapierania się samego
siebie i realizacji planów, jakie ma wobec nas Bóg: „Teraz dusza moja
doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie,
właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, wsław Twoje imię!” (J 12,
27-28).
Św. Jan,
opisując sąd Piłata nad Jezusem, będący następstwem Jego wydania przez Żydów w
ręce rzymskiego okupanta, które w istocie było realizacją owego „dania”
przez Ojca Jednorodzonego Syna „na okup dla wielu” (Mt 20, 28),
podkreśla wyprowadzanie ubiczowanego i ukoronowanego cierniową koroną Jezusa na
zewnątrz: „A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam
Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej
winy». Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu
purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek»” (J 19, 4-5). Odpowiedzią
pogrążonego w ciemnościach grzechu świata na zbawcze wyjście Trójcy
Świętej „na zewnątrz” ku człowiekowi w akcie Wcielenia Słowa jest
wyprowadzenie na zewnątrz skatowanego i poniżonego Jezusa, a następnie
Jego odrzucenie, gdy po tchórzowskim sądzie Piłata zostanie On z belką krzyża
na ramionach wyprowadzony poza mury Jerozolimy i zawieszony między ziemią a
niebem w akcie ostatecznego odtrącenia przez stworzenie Tego, przez którego i
dla którego wszystko zostało stworzone (por. Kol 1, 20). Właśnie wówczas, w
momencie całkowitej kenozy Syna Bożego i Jego pozornej klęski najpełniej objawi
się miłosierna miłość Ojca, który dozna największej chwały w akcie całkowitego
posłuszeństwa Syna. On to, konając w niewysłowionych cierpieniach na krzyżu
dokona sądu nad światem, wyrzuci precz władcę tego świata i przyciągnie do
siebie wszystkich, którzy zechcą przyjąć dar zbawienia (por. J 12, 31-32).
Kontekst
dzisiejszej perykopy wskazuje na uniwersalizm odkupienia. Pragnienie poznania
Jezusa wyrażone przez Greków, którzy uznawali w Bogu Izraelitów Stworzyciela i
Pana całego świata, było dla Jezusa znakiem, że nadszedł czas drugiego chrztu.
Po Jego zanurzeniu przez Jana w wodach Jordanu, zastrzeżonym z reguły dla
prozelitów, a zatem pogan nawracających się wiarę mojżeszową, Bóg Ojciec
namaścił Jezusa Duchem Świętym i ogłosił, że jest On Jego umiłowanym Synem
(por. Mt 3, 16-17). Również w kontekście drugiego chrztu, o którym Jezus powiedział
do Jakuba i Jana proszących Go o zaszczytne miejsca w Jego chwale: „Kielich,
który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również
przyjmiecie” (Mk 10, 39), w obecności pogan pragnących poznać Jezusa, na
Jego prośbę: „Ojcze, wsław
Twoje imię!” (J 12, 28) słyszymy głos Ojca odpowiadającego: „Już
wsławiłem i jeszcze wsławię” (J 12, 28). Pierwsze wsławienie dokonało się
przez Wcielenie odwiecznego Syna, drugie wykonało się przez Misterium Paschalne
Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania, jak uczy nas św. Paweł: „Zechciał
bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów
pojednać wszystko z sobą (gr. apokatallaxai ta panta eis auton): przez
Niego - i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew
Jego krzyża” (Kol 1, 19).
Św. Jan
Paweł II pisze w swoim „Komentarzu do Ewangelii”, nawiązując do nawrócenia
Apostoła Narodów: „Im mocniej człowiek zazna miłosierdzia, tym silniej
odczuwa potrzebę świadczenia o nim i przekazywania go innym. Głos, który
przemawia do Pawła na drodze do Damaszku, wprowadza go w samo serce Ewangelii i
pozwala mu odkryć, że jest ona miłosierną miłością Ojca, który w Chrystusie
Jezusie jedna ze sobą świat” (Jan Paweł II, „Komentarz do Ewangelii”, s.
417). Chciejmy otwierać się coraz bardziej na Boże miłosierdzie, abyśmy stawali
się w rękach Jezusa użytecznymi narzędziami w dziele wsławiania imienia naszego
Ojca, który jest w niebie.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.