Na wstępie bardzo dziękuje za wszystkie otrzymane intencje. One dają siłę!!! Naprawdę!
Przekonałem się już o tym w czasie, gdy
brałem udział w zawodach, półmaratonach a nawet dzięki intencjom, które
ofiarowywałem Ojcu zdołałem ukończyć maraton. Oczywiście wraz z modlitwą.
Dziękuje Anecie i Sławkowi za skoordynowanie
akcji, dzięki czemu otrzymałem wszystkie prośby, podziękowania, które mogłem
zabrać ze sobą. Dziękuje również za otrzymane błogosławieństwo na drogę.
Nic się nie dzieje bez przypadku, tego
jestem pewien. Początkowo wyprawa była planowana na poniedziałek -
"JA" uważałem, że jestem w stanie dojść do Rokitna i tego samego dnia
wrócić. Bo przecież idę z Bogiem do Matki... Jednak, gdy miałem wyruszyć o
trzeciej rano - dopadł mnie leń. Tak sobie wówczas to tłumaczyłem. Wybrałem
wówczas inny wariat, z noclegiem. Plan i tym razem był ambitny- pieszo do
Rokitna, spowiedź, msza, Apel Jasnogórski.
Następnego poranka wstać, wybrać się na Kalwarię Rokitniańską i następnie
pokonać choćby 12 km do stacji PKP. To był "mój" plan, ale Ojciec
widział to inaczej…
Sanktuarium w Rokitnie stało się dla mnie bardzo wyjątkowe, - po pierwsze, jest najbliżej mego miejsca zamieszkania - dystans ok 38km, to akurat na całodzienną pielgrzymkę. Znajduje się tam cudowny obraz Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej. Dopiero od mniej więcej półtora roku zacząłem rozumieć dlaczego to sanktuarium jest dla mnie tak ważne - ponieważ w życiu brakowało mi cierpliwości i pokory. I właśnie przed Mateńką proszę o łaskę cierpliwości, pokory i wyleczenia z egoizmu, bo wiem, że tylko w cierpliwości i pokorze mogę znaleźć w życiu miłość.
Plecak spakowany, intencje swoje, a także od
uczestników Modlitwy Wstawienniczej w porannej modlitwie złożone Mateczce, więc
punkt ósma czas ruszyć. Mam wrażenie, że
nie potrafię się tak pięknie i żarliwie modlić, jak inni, gdy czytam ich
świadectwa, ale być może ja otrzymałem od Boga dar chodzenia - aby przez
wysiłek, wyrzeczenie i cierpienie, tak chwalić Pana i się modlić?
W jednej ręce różaniec, w drugiej krzyż z
ekstremalnej drogi krzyżowej.
Pogoda?- Pan Bóg się postarał bezwietrznie,
bez opadów i takie słoneczko mi towarzyszyło, że nie było czuć mrozu. Nawet w
pewnym momencie chyba lekko się opaliłem. Zacząłem od różańca, następnie
prywatna rozmowa z Bogiem. Gdzieś tak po 5h, stwierdziłem, że plan był zbyt
ambitny, ale wiedziałem że muszę dojść przed cudowny obraz. Idąc dalej, prawie
2,5h słuchałem konferencji ojca Adama Szóstaka, akurat o miłości... tak się
nagrało. Trasę znam już na pamięć i gdy
stanąłem na ostatnim wzniesieniu, wiedząc, że za chwilę i ujrzę dwie wierze
kościoła w Rokitnie, to mimowolnie na twarzy pojawił się szeroki banan, a z ust
padło "Dziękuje Ci Matko".
Pochyliłem się Najświętszej Panience, chwila
dla siebie, za moment spowiedź- wierzę, że też wyjątkowa, bo otrzymałem na niej
patrona w walce ze swoimi słabościami- św Michała Archanioła. Następnie Msza Święta. Już wówczas wiedziałem,
że plany na dzień jutrzejszy będę musiał zmienić- złe obuwie spowodowało, że
prawa noga odmówiła posłuszeństwa.
Rano powrót samochodem do Gorzowa. Mateczka
uczy mnie pokory... po raz kolejny. A ja tę naukę przyjmuje z całym szczerym
sercem. Po Mszy kolacja… i jak na chwilę położyłem się, aby odpocząć, tak obudziłem
się… po apelu. Zmęczenie wzięło górę.
Jednak następnego dnia - mały cud! Noga na
tyle zdrowa, że postanowiłem udać się na Kalwarie Rokitniańską, aby pokonać
drogę krzyżową. 4,5km i ... 32 stacje, jak napisane w przewodniku, co również
mnie zdziwiło, bo nie wiem czemu naliczyłem 25! W ciszy, z własnym
krzyżem, przepraszając i błagając o wybaczenie za wszystkich, których w życiu
skrzywdziłem. Przed powrotem pokłon Pannie Rokitniańskiej i do domu.
Już kilkanaście razy tu byłem, ale ten był
jakiś wyjątkowy. Może dlatego, że po raz pierwszy nie przyszedłem tylko prosić,
ale także dziękować za otrzymywaną Bożą miłość, za wszystko co mnie spotkało
przez ostatnie półtora roku, za cierpliwość i pokorę której doznaje każdego
dnia...
Żegnając się z Rokitnem, w ogrodzie sanktuarium
przeczytałem pewne zdanie, które brzmiało mniej więcej tak "Panie nie zabieraj mojego krzyża, ale
proszę daj mi siły, abym mógł go dźwigać".
Ja wiem, że to co mnie spotkało , jest tylko
z mojego egoizmu. Czasu nie cofnę, ale wyciągam lekcję i uczę się cnót, których
mi brakowało. Bo tylko One mogą mnie doprowadzić do prawdziwego
szczęścia. Panie daj mi siły...
ps. W życiu Pan Bóg stawia nam osoby przez
które chce nam coś powiedzieć - tak też w ostatnim czasie było w moim życiu.
Zrozumiałem słowa, że dobroć dana powraca ze zdwojoną siłą. Chciałem bardzo szczególnie podziękować
Eli KS… list i jego zawartość, który otrzymałem zadział na mnie jak...
powiem tak - wlał mi Ducha Wiary.
Podaję link do strony Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie.
Podaję link do strony Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie.
Z Panem Bogiem Tomasz W
Szczęść Boże
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Tomaszu za świadectwo.
Cieszę się, że podzieliłeś się z nami swoim świadectwem , cieszę się również , że zabrałeś ze sobą na pielgrzymkę intencję naszej wspólnoty
To nie łatwy wyczyn, biorę jeszcze pod uwagę porę roku.
Chciałam powiedzieć, że Bóg i Maryja dają nam siłę w momentach , kiedy inni woleli by się poddać, spasować. Czasami ta wytrzymałość zaskakuje nawet nas samych.
Cieszę się, że się z nami podzieliłeś świadectwem, mam również nadzieję, że świadectw twoich będzie więcej.
A to zdanie
"Panie nie zabieraj mojego krzyża, ale proszę daj mi siły, abym mógł go dźwigać" też do mnie przemawia, bo dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. To tak , jakbym powiedziała, wola Twoja Panie, tylko bądź ze mną.
Dziękuję za świadectwo i za to, że jesteś z nami.
Pozdrawiam Bożenka pz
Bóg zapłać. A co do pogody...uwielbiam zimę a po za tym to te wszystkie intencje rozgrzewały serce.
UsuńPiękne świadectwo Tomaszu, i tak jak napisałeś: "Mam wrażenie, że nie potrafię się tak pięknie i żarliwie modlić, jak inni, gdy czytam ich świadectwa, ale być może ja otrzymałem od Boga dar chodzenia"- mogę podpisać się pod tymi słowami, że Ci, którzy nie potrafią się tak pięknie i żarliwie modlić" mają inną formę modlitwy i jak piszesz "aby przez wysiłek, wyrzeczenie i cierpienie, tak chwalić Pana i się modlić?", daje mi do myślenia, żebym swoją pracą, codziennościami oddawała hołd Panu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Tomaszu za tą refleksję w Twoim świadectwie.
Bóg zapłać za dobre słowo.
UsuńJa też lubię zimę
Usuń