Historia uzdrowienia trędowatego opisuje boską „dynamikę” chrystusowego nauczania, która jest w istocie objawieniem miłości Boga, dla którego jest możliwe to, co niemożliwe jest u ludzi (por. Łk 18, 27). W języku greckim bowiem to zdanie, wypowiedziane przez Jezusa do uczniów, którzy słysząc słowa Pana, że „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Łk 18, 26), powątpiewali w możliwość zbawienia brzmi następująco: „Ta adynata para anthropois, dynata para to Theo estin” (Łk 18, 27) (dosł. „Niemożliwe u ludzi, możliwe u Boga jest”).
W czasach
współczesnych Jezusowi osoby trędowate były wydalane ze wspólnoty i praktycznie
skazywane na śmierć cywilną. Skądinąd działanie to było, ze względu na
bezradność ówczesnej medycyny wobec tej strasznej, zaraźliwej choroby,
racjonalne, gdyż w ten sposób chroniono lud przed jej rozpowszechnieniem. Mimo
to, Mojżesz, nakazując z Bożego polecenia ludowi wybranemu: „Trędowaty,
który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie,
brodę zasłoniętą i będzie wołać: "Nieczysty, nieczysty!" Przez cały
czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego
mieszkanie będzie poza obozem” (Kpł 13, 45-46), narażał chorych nie tylko
na wykluczenie społeczne, lecz w związku z niemożnością praktykowania wiary
zdawał się wyłączać ich z przymierza z Bogiem.
„Nieczystość” zdrowotna, wyrażana brakiem dbałości o wygląd generowała nieczystość kultyczną i zamykała drogę do zbawienia. Dla wielu nauczycieli religijnych logicznym wnioskiem wynikającym z tej dramatycznej sytuacji było przekonanie, że trąd, podobnie jak inne choroby, jest Bożą kara za grzechy. Wychodząc od własnej niemożliwości, w ostatecznym rozrachunku człowiek odpowiedzialnym za zło na świecie czyni Boga.
„Nieczystość” zdrowotna, wyrażana brakiem dbałości o wygląd generowała nieczystość kultyczną i zamykała drogę do zbawienia. Dla wielu nauczycieli religijnych logicznym wnioskiem wynikającym z tej dramatycznej sytuacji było przekonanie, że trąd, podobnie jak inne choroby, jest Bożą kara za grzechy. Wychodząc od własnej niemożliwości, w ostatecznym rozrachunku człowiek odpowiedzialnym za zło na świecie czyni Boga.
Dla Jezusa,
który głosił nastanie królestwa Boga miłosiernego, takie rozumowanie uczonych w
Piśmie było nie do przyjęcia. Dostrzegając, że najgorsza jest choroba duszy,
zaś prawdziwa nieczystość rodzi się w sercu człowieka, Zbawiciel mówił do tych,
którzy czuli się odpowiedzialni za pilnowanie przestrzegania litery Prawa: „Nie
potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się
zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie
przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9, 12-13).
Trędowaty,
zbliżając się do Jezusa i Jego uczniów złamał literę Prawa, lecz wszedł w
przestrzeń miłosierdzia, w której został uzdrowiony. Zdesperowany, a
jednocześnie kierowany łaską Ducha Świętego, podobnie jak kobieta cierpiąca na
krwotok (por. Mk 5, 21-34), odważył się rzucić wyzwanie społeczności, która go
odtrąciła i całkowicie zawierzył Jezusowi.
„Wtedy
przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli
chcesz, możesz mnie oczyścić». Zdjęty litością (gr. splanchnistheis,
dosł. zlitowawszy się), wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego:
«Chcę, bądź oczyszczony!». Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony”
(Mk 1, 41-42).
Postępowanie
trędowatego, które poruszyło do głębi Jezusa jest postawą ucznia idealnego,
ponieważ wyraża całkowite zawierzenie Bogu, na które On sam odpowiada z
nieskończoną miłością. W przypowieści o synu marnotrawnym, Ojciec na widok powracającego
dziecka, „ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko (gr.
esplanchnisthe); wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował
go” (Łk 15, 20). Jezus reaguje na ludzkie zawierzenie w obliczu
cierpienia i grzechu „nadmiarem miłości” Bożej, która uzdrawia i uświęca.
W relacji
trędowatego do Jezusa dostrzec można podobieństwo do postępowania Zbawiciela
wobec Ojca. W Ogrójcu, pogrążony w nieopisanym cierpieniu duchowym, Syn prosi
Ojca o uniknięcie męki, zdając się jednak na Jego wolę: „I odszedłszy nieco
dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to
możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”
(Mt 26, 39). Podobnie dla trędowatego najważniejsza jest wola Jezusa, To do
niej odwołuje się ten cierpiący człowiek. Nie błaga on jak niewidomi: „Ulituj
się nad nami, Synu Dawida!” (Mt 9, 27), lecz czyni wyznanie wiary w
Jego „dymanis”, moc miłości, która jest większa niż wszelka
choroba, oraz wszelki grzech i dosięga każdego człowieka, który autentycznie
ufa Zbawicielowi, gdyż, jak uczy nas św. Paweł „Bóg (…) okazuje nam swoją
miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze
grzesznikami” (Rz 5, 8).
„Jezus
surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Uważaj, nikomu nic nie
mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą
przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». Lecz on po wyjściu zaczął wiele
opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do
miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się
do Niego” (Mk 1, 43-45).
Zgodnie ze
swoim zwyczajem, który podkreśla św. Marek, Jezus nakazuje uzdrowionemu
zachowanie tajemnicy. Ponadto Pan każe mu podporządkować się Prawu. Tymczasem
człowiek ów okazuje nieposłuszeństwo Jezusowi i staje się Jego pierwszym
świadkiem wśród ludu. Radość płynąca z uzdrawiającego doświadczenia Bożej mocy
nie pozwala mu milczeć. Doświadczenie Bożego miłosierdzia jest ze swej natury
ewangeliczne, to znaczy jest nierozerwalnie połączone z głoszeniem Dobrej
Nowiny. Wobec tej pozornej porażki Jezusa, który nie zostaje wysłuchany wydaje
się, że – świadom władzy (gr. exousia), której w Duchu Świętym udzielił Mu
Ojciec po chrzcie w Jordanie – Pan nie tyle oczekuje wypełnienia swojego
polecenia, co w ten sposób chce pokazać moc głoszonej przez siebie Ewangelii,
która wychodzi poza ramy Starego Przymierza i rozlewa się na cały świat, jak
głosił św. Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy: „spełnia się przepowiednia proroka
Joela: W ostatnich dniach - mówi Bóg - wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i
będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia mieć
będą, a starcy - sny. Nawet na niewolników i niewolnice moje wyleję w owych
dniach Ducha mego, i będą prorokowali” (Dz 2, 16-18). Ceną za dar Ducha
Świętego była męka Jezusa, którą w pewien sposób zapowiada dzisiejsze
odrzucenie Go poza mury miasta: tak właśnie postąpili z Mesjaszem mieszkańcy
Jerozolimy, którym św. Piotr wypomniał we wspomnianym wystąpieniu: „tego
Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany,
przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2, 23).
Wchodząc w
relację fizyczną z cierpieniem i grzechem tego świata uobecnionym w chorobie
oraz odrzuceniu trędowatego i uzdrawiając go, Jezus objawia Boga jako Ojca
miłosiernego, który Posyła swojego umiłowanego Syna, aby nas zbawił, biorąc na
siebie nasze cierpienia i grzechy. Jezus jest prawdziwym Sługą Jahwe, gdyż „On
się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za
skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za
nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53, 4-5). Kiedy nadchodzi
pokusa i grzech leży u wrót i czyha na nas (por. Rdz 4, 7) warto pamiętać, za
jak wielką cenę zostaliśmy nabyci (por. 1 Kor 7, 23), aby dana nam łaska Boża
nie okazała się daremna (por. 1 Kor 15, 10).
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.