Okres Adwentu, który rozpoczynamy w dzisiejszą niedzielę, jest czasem szczególnym, ponieważ syntetyzuje w sobie istotę naszej wiary w wypełnienie się zbawczych obietnic Boga w Jezusie Chrystusie. Adwent wyraża się w podwójnym oczekiwaniu, które niczym klamrą spina ewangeliczne przesłanie Jezusa, będące pełnią Bożego objawienia dokonanego w ludzkiej historii.
Pierwszy okres Adwentu stanowi niejako kontynuację
eschatologicznego oczekiwania na powtórne przyjście Zbawiciela, które nastąpi,
gdy dokona się pełnia czasów (gr. pleroma tou chronou) zaplanowana przez
Wszechmocnego Boga przed stworzeniem świata. Czekając na Zbawiciela, wznosimy z
Izajaszem spojrzenie ku niebu i żałując za nasze grzechy, niezdolni by się od
nich uwolnić, wołamy z pokora i mocą do Boga, odwołując się do Jego ojcowskiego
miłosierdzia: „Spojrzyj z nieba i patrz z Twej stolicy, świętej i
wspaniałej! Gdzie Twoja zazdrosna miłość i Twoja potęga? Gdzie poruszenie Twych
uczuć? Miłosierdzia Twego nie powstrzymuj, proszę: Boś Ty naszym
Ojcem!
Zaiste, nie poznaje nas Abraham, Izrael nas nie uznaje; Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne. (…) Staliśmy się od dawna jakby ci, nad którymi Ty nie panujesz i którzy nie noszą Twego imienia Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił - przed Tobą skłębiły się góry” (Iz 63, 15-17,19). Owocne przeżycie Adwentu jest zatem możliwe jedynie wówczas, gdy uczciwie przyznamy, że potrzebujemy zbawienia, które jest obecnością ojcowskiej miłości Boga w każdej sferze naszego życia: w relacjach z samym sobą, z rodziną, współpracownikami itp. To spojrzenie w górę niejako zmusza nas, byśmy uświadomili sobie nasze miejsce w relacji z Bogiem i uczy nas pokory, bez której ta relacja jest zawsze mniej lub bardziej zdeformowana. Pokora bowiem „dostraja” nas do „częstotliwości” pełni Bożego objawienia i zbawienia, które rozpoczęło się w niepokalanym łonie pokornej służebnicy Pańskiej Maryi i w pokorze betlejemskiego żłóbka, zaś znalazło swoją pełnię w wywyższonej pokorze jerozolimskiego krzyża.
Zaiste, nie poznaje nas Abraham, Izrael nas nie uznaje; Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne. (…) Staliśmy się od dawna jakby ci, nad którymi Ty nie panujesz i którzy nie noszą Twego imienia Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił - przed Tobą skłębiły się góry” (Iz 63, 15-17,19). Owocne przeżycie Adwentu jest zatem możliwe jedynie wówczas, gdy uczciwie przyznamy, że potrzebujemy zbawienia, które jest obecnością ojcowskiej miłości Boga w każdej sferze naszego życia: w relacjach z samym sobą, z rodziną, współpracownikami itp. To spojrzenie w górę niejako zmusza nas, byśmy uświadomili sobie nasze miejsce w relacji z Bogiem i uczy nas pokory, bez której ta relacja jest zawsze mniej lub bardziej zdeformowana. Pokora bowiem „dostraja” nas do „częstotliwości” pełni Bożego objawienia i zbawienia, które rozpoczęło się w niepokalanym łonie pokornej służebnicy Pańskiej Maryi i w pokorze betlejemskiego żłóbka, zaś znalazło swoją pełnię w wywyższonej pokorze jerozolimskiego krzyża.
Dlatego w drugiej części Adwentu liturgia każe nam
spoglądać w dół, by odnaleźć Mesjasza objawiającego miłosierne oblicze Ojca w
niemowlęciu owiniętym w pieluszki i leżącym w żłobie (por. Łk 2, 12). To
właśnie Jego narodzenie dało początek pełni czasów, która znajdzie swój finał w
paruzji i sądzie ostatecznym. Wcielenie Słowa – Syna stanowi przerastającą
wszelkie oczekiwania odpowiedź Ojca, udzieloną niewiernemu, lecz skruszonemu
narodowi wybranemu: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu (gr. pleroma
tou chronou), zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod
Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać
przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5). Zatem jeżeli – jak pisze Izajasz –
staniemy się tymi, którzy noszą imię Boga, czyli nie zamkniemy naszej wiary do
puzderka pilnie strzeżonej prywatności, które uchylamy w murach świątyni na
czas nabożeństw, lecz nie wstydząc się Chrystusa z pokorą otworzymy serca na
Jego łaskę, otrzymamy stokroć więcej niż prosimy, a także życie wieczne (por.
Mt 19, 29). Rzecz w tym, aby skorzystać z tego czasu łaski i oczekując na
narodziny Dzieciątka, stawać się maleńkimi i ostatnimi jak On, aby kiedyś,
razem ze Zmartwychwstałym, kiedy przyjdzie w chwale, sądzić świat i aniołów
(por. 1 Kor 6, 1-3).
Pozwólmy zatem łasce Bożej odnowić nas duchowo, abyśmy
dostrzegli w tej pozornej słabości Wcielonego Boga, z której dzisiejszy świat
szydzi, dezawuując Ewangelię i spychając na margines społeczny Jego Kościół,
moc Bożą, która objawi się przy powtórnym przyjściu Jezusa. Św. Piotr dokładnie
przewidział taki stan rzeczy: „To przede wszystkim wiecie, że przyjdą w
ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą postępowali według
własnych żądz i będą mówili: «Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem
ojcowie zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata»” (2 P 3, 3-4).
Książę Apostołów wyjaśnia pozorną zwłokę w powrocie Pana, która dla niektórych
z pierwszych chrześcijan stała się pewnym problemem: „Nie zwleka Pan z
wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On
jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale
wszystkich doprowadzić do nawrócenia. Jak złodziej zaś przyjdzie dzień
Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią,
a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione” (2 P 3, 9-10). Co istotne,
Apostoł pisze, że my sami możemy przyśpieszyć paruzję naszym życiem według
Bożych przykazań: „winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy
oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego, (…) starajcie
się, aby [On] was zastał bez plamy i skazy - w pokoju, a cierpliwość Pana
naszego uważajcie za zbawienną (2 P 3, 11-12, 13-14)”. Nauki św. Piotra
dopełnia ostrzeżenie, które, w dzisiejszych czasach staje się szczególnie
aktualne: „Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się,
abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej
stałości nie doprowadzili do upadku” (2 P, 3-17).
Ewangeliczne czuwanie, do którego wzywa nas dziś
Jezus, jest źródłem nauczania apostolskiego, wprowadzającego nas w klimat
adwentowego oczekiwania.
„Uważajcie (gr. blepete), czuwajcie
(gr. agrypneite; dosł. trwajcie bez snu), bo nie wiecie, kiedy czas ten
nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż.
Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie (gr. exuousian; dosł.
władzę, autorytet) o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu
przykazał, żeby czuwał (gr. gregore, dosł. czuwał, patrzył). Czuwajcie
(gr. gregoreite; dosł. czuwajcie, patrzcie) więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu
przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By
niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię
wszystkim: Czuwajcie! (gr. gregoreite)»” (Mk 13, 33-36).
Nawiązując do tradycyjnych motywów w nauczaniu
współczesnych sobie rabbich, Jezus opowiedział uczniom przypowieść o panu,
który zawierzył sługom władzę nad swoim domem (gr. exousia), oczekując
od nich sumiennego wypełnienia obowiązków. W szczególności dotyczyło to
odźwiernego, którego zadaniem było pilnowanie kluczy właściciela, wypraszanie
nieproszonych gości a nawet zarządzanie innymi niewolnikami. Było to wyjątkowe
wyróżnienie, z którym wiązała się wielka odpowiedzialność. Rzetelny sługa
powinien okazywać nieustanną czujność, która – wedle nauki Jezusa – wychodziła
poza bierne oczekiwanie i była aktywnym wypatrywaniem pana, podszytym
nieustającą niecierpliwością i troską o Jego bezpieczeństwo. W tym sensie sługa
przypomina ojca, z przypowieści o Synu marnotrawnym, o którym św. Łukasz pisze:
„A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko”
(Łk 15, 20). Wprawdzie Jezus w dzisiejszej przypowieści nie mówi o tak głębokim
zaangażowaniu emocjonalnym odźwiernego, jednak jego postawa powinna wykraczać
poza formalne wypełnianie poleceń.
Wezwanie Zbawiciela wyraża głęboką miłość do „wszystkich”
i pragnienie obdarzenia nas zbawieniem, którego przyjęcie jest możliwe jedynie
w postawie czuwania, polegającego na nieustannym, praktycznym wypełnianiu
przykazania miłości Boga i bliźniego. Jezus mówi o słudze, lecz myśli o
przyjaciołach, dla których nie waha się umrzeć na krzyżu. „To jest moje
przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt
nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół
swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.
Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem
was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”
(J 15, 26). Nie można przyjąć daru zbawienia nie będąc przyjacielem Jezusa. Nie
można również czuwać z Jezusem, nie otworzywszy serca na Jego miłość, ponieważ
czuwanie z Panem jest pierwszym etapem współuczestnictwa w Jego krzyżu. Zasadę
tę potwierdza zachowanie najbliższych Panu uczniów w Ogrodzie Oliwnym: „Potem
przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: «Tak, jednej
godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie (gr. gregoreite) i módlcie
się (gr. proseuchesthe), abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie
ochoczy, ale ciało słabe»” (Mt 26, 40-41). Święty Piotr, który z pokorą
trzykrotnie wyznał przyjacielską miłość do Jezusa Zmartwychwstałego (Tak,
Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (gr. philo se). J 21, 16), przypomina
nam, że ojciec pokusy będzie zawsze walczył, abyśmy sprzeniewierzyli się
naszemu powołaniu do przyjaźni z Bogiem i zaniechali czuwania: „Bądźcie
trzeźwi (gr. nepsate)! Czuwajcie (gr. gregoresate; dosł. czuwajcie,
patrzcie)! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć.
Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” (1 P 5, 8-9).
Św. Jan Paweł II uczył nas, że trwanie w przyjaźni z
Bogiem, odnowionej po upadku pierwszych rodziców dzięki ofierze krwi Jego Syna,
które wyraża pełne nadziei czuwanie, powinno wyrażać się – zgodnie z poleceniem
naszego Mistrza – w konkretnych czynach miłosierdzia, szczególnie wobec tych
„ostatnich” dla świata, którzy byli, są i na zawsze pozostaną „pierwszymi” w
oczach Boga:
„Okres Adwentu, rozpoczynający się właśnie dzisiaj,
przynagla nas, byśmy przygotowali się na przyjęcie Pana, który przychodzi. Jak
jednak mamy się przygotować? Doniosła uroczystość, w której uczestniczymy, ukazuje,
że konkretnym sposobem przygotowania się na to spotkanie jest towarzyszenie
tym, którzy zmagają się z różnorakimi trudnościami, i dzielenie ich losu. Jeśli
rozpoznajemy Chrystusa w bracie, przygotowujemy samych siebie do tego, aby On
mógł nas rozpoznać w chwili swego ostatecznego powrotu. W taki właśnie sposób
chrześcijańska wspólnota przygotowuje się na drugie przyjście Pana: stawiając w
centrum uwagi ludzi, których sam Chrystus darzył szczególnym upodobaniem, a
których społeczeństwo często odrzuca lub pomija” (Homilia podczas mszy dla
niepełnosprawnych. Jubileusz Niepełnosprawnych, 2000 rok).
Modląc się przed cudownym obrazem Czarnej Madonny, św.
Jan Paweł II wskazał nam również Tę, która jest niedościgłym wzorem wszelkiego
czuwania: Maryję pochylającą się z czułością nad Niemowlęciem, oddająca Mu
cześć jako nowo narodzonemu Mesjaszowi i zapraszającą nas, abyśmy w tym
czuwaniu / adoracji Zbawiciela uczestniczyli, żyjąc w zgodzie z sumieniem
ukształtowanym przez Bożą łaskę:
„Tu, na Jasnej Górze, słowo "czuwam" ma
treść maryjną, ściśle odpowiada ikonie Bogarodzicy. "Czuwam" oznacza
postawę matki. Jej życie, jej powołanie wyraża się w czuwaniu. Jest to czuwanie
nad człowiekiem od pierwszych chwil zaistnienia. Czuwanie to łączy się ze
smutkiem i z radością. "Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła
jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu
radości, że się człowiek narodził na świat" (J 16,21) - są to słowa samego
Chrystusa. Macierzyńskie czuwanie Maryi - jakżeż niezgłębione doświadczenie,
jaki zapis serca kobiecego, które całkowicie żyło Bogiem. Zaprawdę
"wielkie rzeczy uczynił [Jej] Wszechmocny. Święte jest Jego Imię" (Łk
1,49). Niech trwają w naszej świadomości przynajmniej te dwa momenty: noc
betlejemska i "noc duchowa" pod krzyżem Syna na Golgocie. I jeszcze
jeden moment: jerozolimski wieczernik w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy rodził się
Kościół, gdy wychodził na świat, jakby dziecko opuszczające łono matki. (…)
"Co to znaczy: «czuwam»? To znaczy, że staram
się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie
zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w
sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężać je w sobie. To taka
bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszać, zepchnąć na
dalszy plan. Nie. Nie! Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym
ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali
zło, abyśmy łatwo się z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują
inni. (...) Czuwam - to znaczy dalej: dostrzegam drugiego. (...) Czuwam - to
znaczy: miłość bliźniego - to znaczy: podstawowa międzyludzka
solidarność". (Apel Jasnogórski. Częstochowa, 14 sierpnia 1991 rok).
Wszystkim Współmodlącym życzę owocnego przeżycia
rozpoczynającego się Adwentu w zjednoczeniu z Maryją, naszą Matką i Królową,
która urodziła Jezusa dla każdego i każdej z nas, oraz za każdego i za każdą z
nas współcierpiała z Nim na Golgocie. Niech Maryja wyprosi nam przed tronem
Bożym łaski niezbędne dla naszego uświęcenia i zbawienia.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.