Dzisiejsza perykopa ewangeliczna wprowadza nas głębiej w tajemnicę
powtórnego przyjścia Jezusa przez pryzmat Jego zbawczej misji wśród Narodu
Wybranego. To czyny Jezusa z Nazaretu są ewidentnym dowodem na to, że jest On
zapowiadanym przez proroków Mesjaszem i Panem. Stanowią one jednocześnie
odpowiedź na wszelkie wątpliwości, które mogą zrodzić się w sercu nawet tak
poddanego woli Bożej człowieka jakim był św. Jan Chrzciciel. Boże plany zawsze
nas przewyższają i nigdy całkowicie nie odpowiadają naszym osobistym
„teologiom”. Adwent, który właśnie przeżywamy jest wyjątkowym czasem, by z
pokorą zweryfikować własne poglądy, otworzyć się nowość Dobrej Nowiny i na
poważnie potraktować słowa Maryi skierowane do sług, podczas wesela w Kanie
Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). Tylko
postawa dziecka, charakteryzująca się bezwarunkowym zaufaniem Bożej
Opatrzności, pozwoli Duchowi Świętemu uczynić z nas błogosławionymi wysłańcami,
którzy słowem i świadectwem wiary przygotowują świat na powtórne przyjście
Pana.
Perykopa ewangeliczna, którą rozważamy w III Niedzielę Adwentu jest
tematyczną kontynuacją czytań z zeszłego tygodnia. W trzecim rozdziale swojej
Ewangelii św. Mateusz opisał nam publiczną działalność św. Jana Chrzciciela,
który na Pustyni Judzkiej wzywał do nawrócenia i odpowiedniego przygotowania
się na rychłe nadejście Mesjasza, który – wypełniając proroctwa – ustanowi Boże
panowanie na ziemi: „W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na
Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo
niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos
wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!”
(Mt 3, 1-3). Zewnętrznym wyrazem tej głębokiej duchowej metanoi był chrzest,
czyli symboliczne obmycie w nurtach Jordanu. Misję św. Jana charakteryzował
pośpiech wobec rychłego nadejścia Mesjasza – Sędziego, który bezwzględnie
zaprowadzi Bożą sprawiedliwość: „Już siekiera do korzenia drzew jest
przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu (gr.
karpon kalon), będzie wycięte i w ogień wrzucone. Ja was chrzczę wodą dla
nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie
jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i
ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do
spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym»” (Mt 3, 10-12).
Św. Jan Chrzciciel, jeszcze w łonie matki, doświadczył mocy Ducha Świętego
i przez całe swoje życie, prowadzony przez Trzecią Osobę Trójcy
Przenajświętszej, przygotowywał się do misji, której szczytem było udzielenie
chrztu Jezusowi z Nazaretu, w którym rozpoznał oczekiwanego Pomazańca:
„Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od
niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a
Ty przychodzisz do mnie?» Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi
się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe (gr. pasan dikaiosynen).
Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A
oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i
przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w
którym mam upodobanie»” (Mt 3, 13-17). Według Czwartej Ewangelii Chrzciciel
był świadkiem Bożej epifanii, przez co zaświadczył o Boskiej naturze Mesjasza: „Jan
dał takie świadectwo: «Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z
nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał,
abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: "Ten, nad którym ujrzysz Ducha
zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem
Świętym". Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem
Bożym»” (J 1, 32-34).
Tymczasem rozmowa uczniów św. Jana Chrzciciela z Jezusem świadczy o pewnym
kryzysie jego wiary: „Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach
Chrystusa (gr. ta erga tou Christou), posłał swoich uczniów z zapytaniem:
«Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»” (Mt
11, 2-3). Sytuacja Poprzednika Jezusa była bardzo trudna. Został on uwięziony
przez Heroda Antypasa, który „kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w
więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę.
Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». A
Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła.
Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i
brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież
chętnie go słuchał.” (Mk 6, 17-20). Ten lęk i to słuchanie nie
przeszkodziło mu w uśmierceniu św. Jana, w następstwie podstępu Herodiady,
która posłużyła się swoją córką Salome, namawiając ją, aby wykorzystała
obietnicę zachwyconego jej tańcem Antypasa i zażądała głowy św. Jana (por. Mk
6, 21-28). Chrzciciel, który znał przewrotną naturę Heroda, mógł domyślać się
swojego bliskiego końca. Józef Flawiusz podaje następującą przyczynę jego
zamordowania: „A część Żydów sądziła, że zniszczenie Herodowego wojska
przyszło od Boga, i sprawiedliwym to mniemali, jako kara za to, co uczynił z
Janem, który był zwany Chrzcicielem: Herod bowiem zabił go, który był mężem
sprawiedliwym i nakazywał Żydom cnotliwość, aby byli sprawiedliwymi jeden
drugiemu, i pobożni wobec Boga, i tak przychodzili do chrztu; gdyż obmycie
[wodą] było mu miłe, jeśli się mu poddali nie dla obmycia z grzechu, ale dla
oczyszczenia ciała (...) Herod bowiem obawiał się, iżby poważanie jakie Jan
miał wśród ludu nie uczyniło go skłonnym do wzniecenia powstania (...) Został
on zatem zesłany jako więzień z podejrzenia Heroda do Macherontu, o której to
twierdzy wcześniej wspominałem, i tam został stracony” (Dawne dzieje
Izraela (XVIII 5:2)).
Tymczasem, w obliczu uwięzienia i być może rychłej śmierci do św. Jana
docierają informacje o działalności Jezusa, która nie wpisuje się w jego wizję
sprawiedliwego Mesjasza z wiejadłem w mocarnej dłoni. Być może Chrzciciel dowiedział
się, że Jezus wskazany przez niego jako Mesjasz i obrońca Prawa uzdrawia w
szabat, zasiada do stołu z celnikami i innymi grzesznikami, a nawet dotyka
trędowatych, nic sobie nie robiąc z nakazów zachowania czystości rytualnej. W
nauce Rabbiego z Nazaretu Bóg był bardziej Miłosiernym Ojcem, który puszcza w
niepamięć łajdactwa marnotrawnego syna i rzuca mu się w ramiona, nie bacząc na
swoją godność, niż Sędzią, który surowo, ale sprawiedliwie osądzi każdego
człowieka i zaprowadzi nowe, doskonałe porządki królestwa niebieskiego. Krótko
mówiąc, postępowanie Jezusa nie wpisywało się w janowe pojęcie Bożej
sprawiedliwości. Czyżby się zatem pomylił co do Jezusa? Wówczas, wskazując na
Niego po chrzcie w Jordanie popełniłby największy błąd w życiu. Św. Jan musiał
poznać prawdę, a jedyną osobą, która mogła mu udzielić odpowiedzi był sam
Nazarejczyk. Dlatego posłał do Kuzyna swych uczniów.
„Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i
na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci
doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się
Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi»” (Mt 11, 4-5). Być może
nie takiej odpowiedzi oczekiwał Chrzciciel. A jednocześnie była to odpowiedź
najlepsza z możliwych. Z pewnością św. Jan chętniej usłyszałby: „Tak, jestem
Mesjaszem, którego zapowiadałeś”. Jednak wówczas ta próba nie przyniosłaby
Chrzcicielowi żadnego pożytku duchowego. Dlatego Jezus odniósł się do samego
źródła wątpliwości Jana, czyli swoich czynów, którym przypisał ich zbawczy
sens, odnosząc je do je do proroctw Izajasza: „Wtedy przejrzą oczy
niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i
język niemych wesoło krzyknie” (Iz 35, 5-6). Dla św. Jana, który z
pewnością znał mesjańskie proroctwa Izajasza, równie istotne było to, czego
Jezus nie zacytował: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto - pomsta;
przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was” (Iz 35, 4).
Jezus, którego nadzwyczajne czyny wskazywały na Boże posłannictwo, nie chciał
by nazywano go Mesjaszem, aby uniknąć politycznych konotacji związanych z tym
tytułem, podobnie unikał wszelkich wzmianek o pomście z nieba, pragnąc objawić
Boga jako miłosiernego Ojca wszystkich ludzi. Te wyraźną intencję Jezusa
potwierdza relacja św. Łukasza z wystąpienia Jezusa w synagodze, w rodzinnym
Nazarecie: „Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił
na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie
namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił
wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym
obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy
wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś
spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli»” (Łk 4, 17-21). Cytując 61
rozdział z księgi Izajasza, Jezus świadomie opuścił słowa: „i dzień pomsty
od Boga” (Iz 61, 2). Proroctwa wypełniły się bez obcego Jezusowi zwiastowania
pomsty i kary na kimkolwiek, ponieważ Boże plany zbawienia, które wypełniły się
wraz z przyjściem Syna Bożego na ziemię, dokonały się w akcie miłosierdzia dla
wszystkich, „wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz
3, 23), nie zaś kary dla grzeszników, ponieważ „Bóg nie posłał swego Syna na
świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego
zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już
został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,
17-18). Św. Jan Chrzciciel został w ten sposób wezwany przez Jezusa do
zweryfikowania swoich apokaliptycznych i mesjańskich poglądów i przyjęcia
Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa Syna Bożego w wiarą, będącą darem Ducha
Świętego.
Dotyczyło to również głębszego zrozumienia czym jest Boża sprawiedliwość.
Dotąd wierzono, że polegała ona na wiernym przestrzeganiu Prawa, za które Bóg
nagradzał, lub karał, gdy postępowano wbrew Jego przykazaniom. Jak czytamy w
Psalmie 11: „Pan bada sprawiedliwego i występnego, nie cierpi Jego dusza
tego, kto kocha nieprawość. On sprawi, że węgle ogniste i siarka będą padać na
grzeszników; wiatr palący będzie udziałem ich kielicha. Bo Pan jest
sprawiedliwy, kocha sprawiedliwość; ludzie prawi zobaczą Jego oblicze” (Ps
11, 5-7). Właśnie dlatego, że Bóg jest sprawiedliwy, błogosławionym /
szczęśliwym (hebr. aśre; gr. makarios) był człowiek postępujący zgodnie z
literą Prawa: „Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie
wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w
Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Jest on jak drzewo
zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście
jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada” (Ps 1, 1-3) . Los grzeszników
był przesądzony: „Nie tak występni, nie tak: są oni jak plewa, którą wiatr
rozmiata. Toteż występni nie ostoją się na sądzie ani grzesznicy - w
zgromadzeniu sprawiedliwych, bo Pan uznaje drogę sprawiedliwych, a droga
występnych zaginie” (Ps 1, 4-6). Powyższa prawda objawiona doskonale
wpisuje się w przepowiadanie Jana Chrzciciela. Tymczasem Jezus przyniósł
dopełnienie objawienia, modyfikując pojęcie sprawiedliwości już w chwili, gdy
„przymusił” św. Jana, by ten udzielił Mu chrztu przeznaczonego dla grzeszników.
Ekonomię Bożej sprawiedliwości doskonale wyraża św. Paweł, w cytowanym już
liście do Rzymian: „a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez
odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie. Jego to ustanowił Bóg narzędziem
przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że
sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej - za dni
cierpliwości Bożej - wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w
obecnym czasie Jego sprawiedliwość, i [aby pokazać], że On sam jest
sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa”
(Rz 3, 24-26).
W tym sensie rozumiemy również słowa Pana: „A błogosławiony jest ten,
kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11, 6). Tylko w zjednoczeniu z Nim możemy
przynieść prawdziwe owoce dobrych uczynków: „Ja jestem krzewem winnym, wy -
latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity,
ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5). Jezus, który mówi o
sobie „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie
przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 17) nie odrzuca doktryny dwóch
dróg przedstawionej w Psalmie 1, lecz przenosi akcent z pozornej wartości
ludzkich uczynków samych w sobie na pełne wiary i ufności trwanie przy Nim.
Odrzucenie, bowiem, łaski wiary i zbawienia, skutkuje utratą więzi z Bogiem i
potępieniem: „Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna
latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15,
6). Wieczne potępienie nie jest zatem niczym innym jak konsekwencją wzgardzenia
życiodajnymi sokami łaski uświęcającej, której Bóg nie odmawia nikomu. To
człowiek w swojej wolności decyduje się na oderwanie od chrystusowej winorośli
i uschnięcie.
Jezus nie odrzucił przepowiadania Chrzciciela, lecz je skorygował według
miłosiernego zamysłu swojego Ojca, o czym świadczy Jego komentarz: „Gdy oni
odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na
pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć?
Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy
miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam
wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego
wysłańca (gr. ton angelon mou) przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.
Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od
Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on”
(Mt 11, 7-11). Słowa Chrystusa padły dopiero, gdy uczniowie Chrzciciela
odchodzili. Być może Jezus nie chciał, by Jego opinia o św. Janie zaważyła na
zrozumieniu Jego przesłania. Chrzciciel miał podjąć swoją decyzję na bazie
tego, co Jezus czynił i mówił, nie zaś opinii Nazarejczyka o nim. Po ich
odejściu Jezus wychwalał bezkompromisowość kuzyna, która przypominała Jego
niewzruszoną wolę całkowitego podporządkowania poleceniom Ojca. Św. Jan łatwo
nie zmieniał decyzji i nie lękał się, jak ubrani w miękkie szaty dworzanie,
władzy ziemskiej. Był on niewątpliwie „człowiekiem z żelaza”, pełnym bojaźni
Bożej, która czyniła go wzorem ucznia Pańskiego. Ponadto rola św. Jana w
ekonomii zbawienia byłą wyjątkowa: żaden prorok nie miał tak ważnej misji jak
on. Dlatego Zbawiciel, cytując proroka Malachiasza, nazywa go Bożym posłańcem,
czyli aniołem: „Oto Ja wyślę anioła mego (hebr. malaki), aby
przygotował drogę przede Mną” (Ml 3,1). Jezus porównuje swojego kuzyna do
anioła Gabriela, który również był Bożym posłańcem, zwiastującym Maryi, że
będzie Matką Boga, i w ten sposób przygotowującym Jego przyjście wśród nas.
Analogicznie św. Jan Chrzciciel poprzedził swoim nauczaniem i chrztem publiczny
etap zbawczej misji Jezusa.
„Głos wołającego” ze swoim bezkompromisowym posłuszeństwem Bożemu Słowu
jest wzorem dla Kościoła, a zatem również dla każdego z nas, jak mamy
postępować, by godnie przygotować świat na powtórne przyjście Zbawiciela.
Jednocześnie pouczeni dzisiejszą Ewangelią musimy pamiętać, że nasza
sprawiedliwość powinna być odblaskiem sprawiedliwości Bożej, która – jak
wszystkie inne Boże przymioty – jest objawieniem prawdziwej natury trójcy
Przenajświętszej, czyli Miłości miłosiernej. Nie bez przyczyny Jezus ostrzega
nas, w Ewangelii św. Mateusza, nawiązując do drobiazgowego lecz pozbawionego
prawdziwego ducha Prawa przestrzegania setek nakazów i zakazów, ustanowionych
przez ludzi: „Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w
Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 5, 20).
O tajemnicy Bożej sprawiedliwości, mówił w swojej homilii w dniu 25.03.2016
Kaznodzieja Domu Papieskiego, o. Raniero Cantalamessa: „Bóg czyni siebie
sprawiedliwością, czyniąc miłosierdzie! Oto wielkie objawienie. Apostoł mówi,
że Bóg jest „sprawiedliwym i usprawiedliwiającym”, to znaczy jest sprawiedliwy
wobec samego siebie, kiedy usprawiedliwia człowieka. Jest On bowiem miłością i
miłosierdziem; dlatego czyni sprawiedliwość względem samego siebie - to znaczy
okazuje się prawdziwie tym, kim jest - kiedy czyni miłosierdzie. Nic się z tego
nie rozumie, jeśli nie rozumiemy, co dokładnie znaczy wyrażenie „sprawiedliwość
Boża”. Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś słyszy, gdy mówi się o Bożej
sprawiedliwości, a nie znając jej znaczenia, zamiast być przez nią pobudzony do
otuchy, zostaje przestraszony. Święty Augustyn już to jasno wyjaśnił: „Sprawiedliwość
Boża to taka, dla której, z Jego łaski, stajemy się sprawiedliwi, jak zbawienie
Pana (Ps 3,9) jest tym, przez które Bóg nas zbawia”. Innymi słowy,
sprawiedliwość Boga jest aktem, przez który Bóg czyni sprawiedliwymi, miłymi
Jemu tych, którzy wierzą w Jego Syna. To nie jest czynienie sobie
sprawiedliwości, ale czynienie sprawiedliwymi”.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.