W dzisiejszej liturgii Słowa Kościół święty zaprasza nas do medytacji nad uniwersalnym wymiarem zbawienia, które ofiaruje nam Bóg Ojciec przez Jezusa Chrystusa w mocy Ducha Świętego.
Jezus wierny
woli Ojca całkowicie poddał się mocy Ducha Świętego po chrzcie Janowym, podczas
którego Ojciec objawił Jego prawdziwą tożsamość i zdefiniował Jego zbawczą
misję: „W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał
rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie
mam upodobanie»” (Mk 1, 10-11). Określenie „Syn umiłowany” odpowiadające
odwiecznej relacji Ojca Stworzyciela i Syna Logosa, można również przetłumaczyć
jako „sługa najmilszy”, co stanowi odwołanie do księgi Izajasza i
jego proroctwa dotyczącego Sługi Pańskiego: „Oto mój Sługa, którego
podtrzymuję. Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch
mój na Nim
spoczął „(Iz 42, 1). Jezus w swoim publicznym nauczaniu jednoznacznie głosił,
że On jest Sługą Pańskim, oczekiwanym przez Naród Wybrany: „ Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się
wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby
czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy
księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił
i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił
wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy
księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim
utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te
słowa Pisma, któreście słyszeli» (Łk 4, 16-21).
W cytowanym wyżej 42 rozdziale księgi Izajasza prorok wyraźnie wskazuje na
uniwersalny wymiar misji zbawczej Mesjasza: „On niezachwianie przyniesie
Prawo. Nie
zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego
pouczenia wyczekują wyspy” (Iz 42, 3-4). W takim też sensie należy czytać
dzisiejszą Ewangelię. Duch Święty, „zaraz” po chrzcie zaprowadził Jezusa na
pustynię, rozumianą jako miejsce pozbawione życia, gdzie Pan był kuszony 40 dni
przez Szatana, biorąc niejako na siebie ten sam los, którego doświadczył Naród
Wybrany po wyjściu z Egiptu (por. Mk 1, 12-13). Tam, gdzie Izraelici buntowali
się przeciw swemu Stwórcy i Wyzwolicielowi, Chrystus okazał pełne posłuszeństwo
Ojcu, pokonując Szatana.
Tym razem Duch Święty wyprowadził Sługę Pańskiego na pustynię serc, do
ziemi pogan, którzy byli uważni przez ortodoksyjnych Żydów za nieczystych i de
facto skazanych na wieczne potępienie. Ten stan niemożności relacji z Bogiem
symbolizuje doskonale postać „głuchoniemego”, którego nie określona bliżej
grupa osób przyprowadza do Jezusa. Pomijając fakt, że prawdopodobnie
niepełnosprawny był poganinem, nawet wśród Izraelitów takie osoby, podobnie jak
obłąkani czy niewolnicy, uważano za niezdolne do zdobycia wykształcenia
umożliwiającego przestrzeganie Prawa – mówiąc krótko głuchoniemy należał do
osób niezdolnych do wejścia o własnych siłach we „właściwą” relację z Bogiem. Tym
razem tam, gdzie Żydzi okazali brak zrozumienia woli Bożej i uznali grupę
ludzi, stworzonych jak oni na obraz i podobieństwo Boże za niegodnych
zbawienia, sam Bóg, w Jezusie wchodzi w zbawczą relację z nimi. Musimy
pamiętać, że jest to zawsze dar paschalny Jezusa. Św. Paweł pisze w liście do
Rzymian: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus
umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez
Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy
usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi,
zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc
już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie” (Rz 5. 8-10). Jezus, Sługa
Pański, jest świadom, że pełnia aktu zbawczego, jakim Bóg postanowił obdarzyć
upadłą ludzkość wyrazi się w Jego męce, śmierci na krzyżu – hańbiącym i
nieczystym narzędziu kaźni – oraz chwalebnym zmartwychwstaniu. Ponieważ
wszystko co czyni wypływa ze świadomości tej misji, która jest jednocześnie
wyrazem bezgranicznej i bezwarunkowej miłości Boga do człowieka, nie ma dla
Zbawiciela osoby, której nie chciałby obmyć swoją drogocenną krwią i uczynić
swym bratem, dzieckiem Bożym przez adopcję w Duchu Świętym.
Nie wiemy jakie były intencje towarzyszy głuchoniemego, być może słyszeli o
Jezusie jako wielkim cudotwórcy czy magu i chcieli naocznie przekonać się, czy
to, co o Nim opowiadają jest prawdą. Intencja być może nie była moralnie dobra,
ale Chrystusa to nie zraziło. Przejęty litością miłosierną, przejął
opiekę nad niepełnosprawnym i: „wziął go na bok, osobno od tłumu” (Mk 7, 33).
Zbawiciel nie chciał, aby znak, który za chwilę uczyni stał się rozrywką dla
tłumów, a jednocześnie uznał, że nastawienie chorego było odpowiednie, aby doświadczył
on łaski uzdrowienia i postanowił mu pomóc.
Warto w tym miejscu uściślić, że św. Marek na określenie kalectwa tego
człowieka dotyczącego mowy używa słowa „mogilalos”, które nie oznacza niemowę, ale jąkałę,
więc mamy do czynienia z osobą głuchą, która wprawdzie mówi, ale niedoskonale i
ma kłopoty z komunikowaniem się. Słowo to, które w NT występuje tylko ten jeden
raz, użyte jest również jeden raz w Septuagincie, greckim tłumaczeniu ST,
właśnie w księdze Izajasza, gdzie jest mowa o radości z powodu wyzwolenia
z niewoli babilońskiej: „Wtedy chromy wyskoczy
jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie” (Iz 35, 6). Św.
Marek chce abyśmy zrozumieli, że mamy tu do czynienia z aktem wyzwolenia
człowieka ze stanu niedoskonałości, którym tylko sam Bóg w Chrystusie może go
obdarzyć; wyzwolenie to, nie ogranicza się jedynie do wymiaru fizycznego, ale
jest on znakiem wskazującym na wyzwolenie z jarzma grzechu i doświadczeniem –
przez wiarę – bliskości Królestwa Bożego, którego efektem jest radość w Duchu
Świętym, jak pisze św. Paweł: „Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je
i pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14, 17).
Doświadczenie uzdrawiającej łaski Bożej miłości jest zawsze spotkaniem z
Chrystusem, który wchodzi w osobistą, bezpośrednią relację z człowiekiem i
przemienia go całkowicie w mocy Ducha Świętego. Dotyczy to również spotkania z
głuchoniemym. Jezus kolejny raz złamał reguły zachowania czystości legalnej,
odnoszące się do pogan i „włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka” (Mk 7, 33). W postępowaniu Jezusa
nie ma nic magicznego. Niewykluczone, że Pan posłużył się pewną formą języka
migowego, który był stosowany do komunikacji z głuchymi. Jezus nie traktuje
chorej jak pacjenta, który powinien biernie i bez zbędnych pytań podporządkować
się autorytetowi. Mimo, że do uzdrowienia potrzebny jest akt zawierzenia, to
dla Chrystusa stojący przed nim, być może zdezorientowany i przestraszony
człowiek, jest ukochanym dzieckiem bożym i godnym szacunku bliźnim.
Jednocześnie gesty Jezusa mają głęboki sens symboliczny, który wskazuje na
niewidzialną dynamikę tego, co właśnie się dzieje. Podobnie jak Zmartwychwstały
poleci wątpiącemu Tomaszowi dotknąć swoich ran, aby Apostoł, poprzez zmysł
dotyku, upewnił się co do rzeczywistej obecności stojącego przed nim Zbawiciela
(por. J 24-29), tak teraz On sam włożył palce w uszy głuchego, by przez
fizyczny kontakt obdarzyć wiarą jego duszę i dać mu do zrozumienia, że właśnie
w tej chwili jego ciało doświadcza uzdrowienia. Analogicznie Chrystus śliną
„namaszcza” język głuchego. Ślina dla współczesnych Jezusowi była uważana za
skondensowany oddech, który był symbolem Ducha, będącego Mocą stwórczą Boga:
„Gdy im udzielasz, zbierają; gdy rękę swą otwierasz, sycą się dobrami. Gdy skryjesz swe oblicze, wpadają w niepokój; gdy im oddech
odbierasz, marnieją i powracają do swojego prochu. Stwarzasz je, gdy
ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104, 28-30). Sam Jezus
powiedział: „ Duch daje życie” (J 6, 63). Zatem Autorem uzdrowienia fizycznego,
które jest przede wszystkim aktem stwórczym i zbawczym wobec całego człowieka,
jest Duch Święty, Pan i Ożywiciel, odwieczna Miłość Trójcy Przenajświętszej,
która teraz chce przez słowa i czyny Bożego Syna wylać się na całą pogrążoną w
grzechu i cierpieniu ludzkość. Dlatego Jezus „spojrzawszy w niebo, westchnął i
rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się!” ( Mk 7, 34). Polecenie to
odnosi się nie tylko do uszu i języka głuchoniemego, ale do całego jego
jestestwa: otwórz się na działanie Ducha Świętego, uwierz, że ten który
przywrócił Ci słuch i mowę ma moc uwolnić cię z pod władzy złego ducha i
uczynić nowym stworzeniem, dzieckiem bożym, synem w Synu…
Jak pisze św. Marek „Zaraz
otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić”
(Mk 7, 35). Nie wiemy jak zachował się uzdrowiony. Wiemy natomiast jaka była
reakcja jego rodaków. Zbawiciel – zgodnie z ważną dla Ewangelii św. Marka
tajemnicą mesjańską - zabraniał im rozpowiadania o tym, co widzieli.
„Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni
zdumienia mówili: «Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i
niemym mowę»” (Mk 7, 36-37). To „nieposłuszeństwo” świadków cudów zdziałanych
przez Jezusa wyjaśniają, w pewnym sensie ich słowa, które odwołują się do
księgi Rodzaju i aktu stwórczego: „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było
bardzo dobre” (Rdz 1, 31). Mimo, że ocena mieszkańców Dekapolu odnosiła się do
tego, co widzieli, to ich serca, serca najdoskonalszych stworzeń Boga, uczynionych
na Jego podobieństwo intuicyjnie rozpoznały cud duchowego odnowienia, które
dokonało się w duszy głuchoniemego i ludzie ci oddali Mu chwałę.
Arek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.