Gdy wszystko idzie w naszym życiu ok., zachowujemy się tak, jakbyśmy nie potrzebowali Boga, nie ma Go w naszej codzienności, jest pustym hasłem. Dopiero problemy wytrącają nas z ustalonego rytmu, pokazują, że to, co było do tej pory dla nas najważniejsze w rzeczywistości takim nie jest, że do tej pory samowystarczalni, nie umiemy pomóc sobie albo komuś bliskiemu
i
wtedy przypominamy sobie o Bogu, kierujemy do Niego swoje myśli
przychodzimy do Pana i prosimy, błagamy,
wykłócamy się, żalimy, nie mówimy ładnych słówek, nie ubieramy myśli w
wyszukane modlitwy… w swej bezradności jesteśmy szczerzy i autentyczni, nie
mamy nic do stracenia… czasem zdarzają się "podpowiadacze", którzy
twierdzą, że już nic nie pomoże, że na wszystko za późno…
nie traćmy
wiary… bo to właśnie ta prosta, szczera wiara ma moc…
to nie Bóg uczynił śmierć, to nie On jest
sprawcą zła, które nas dotyka, ale tylko On jest w stanie nas przed tym złem,
śmiercią duchową obronić…
mogę za
psalmistą powtórzyć
"Panie,
Boże mój z krainy umarłych wywołałeś moją duszę
i ocaliłeś
mi życie spośród schodzących do grobu"
i
"Zmieniłeś w taniec mój żałobny lament
Boże mój i
Panie, będę Cię sławił na wieki".
Przez szczerą wiarę, możemy doświadczyć cudów
w naszym życiu, uzdrowień fizycznych i duchowych, ale też, przez zawierzenie
Bogu, możemy przyjąć, że całe nasze życie, wszystko co nas dotyka jest łaską...
i ta przemiana serca… nadzieja wbrew nadziei, wiara w zwątpieniu jest
największym cudem uzdrowienia… którego każdemu życzę.
Ania M
Liturgię słowa z dzisiejszej niedzieli znajdziemy pod linkiem: http://liturgia.niedziela.pl/index.php?data=2015-06-28
Mariusz,proszę o modlitwę w intencji mojej rodziny.Amen.
OdpowiedzUsuńpamiętałam w modlitwie o Tobie i Twojej rodzinie
UsuńAniaM