:) :) :)
Kiedy szukałam w necie obrazka do poprzedniego wpisu opowiadającego historię
szopki , natrafiłam na pewne świadectwo… z mocą wpisujące się w tegoroczny
Adwent :) … pomyślałam , że warto się
nim podzielić…
…
wielu z nas zapewne dowiedziało się już, że tegoroczny Adwent rozpoczął nowy rok , którego
myślą przewodnią jest zachęta „Nawracajcie
się i wierzcie w Ewangelię”…
…a Ewangelia to Jezus …:) Żył dwa tysiące lat temu …urodził się w
Betlejem, być może w jednej z grot jakie
możemy tam odnaleźć … miliony przybywają
tam, aby ucałować gwiazdę symbolizującą miejsce narodzin Jezusa Chrystusa...
oddają hołd Bogu żyjącemu na wieki … skąd wiemy , że żyje bo sam powiedział ..:)…
ale są też świadkowie Jezusa Chrystusa…
I chociaż minęło tyle lat, to pewnego dnia
ktoś mówi, że ma relację z Jezusem… że Kościół ustanowiony przez Jezusa
Chrystusa głosząc swoje nauki rozwiązuje problemy tego człowieka… co więcej
człowiek ten to osoba publiczna, znana, nie wstydzi się wiary i składa
świadectwo całym swoim życiem, porządkowanym i przemienianym… owszem osobistym
wysiłkiem , ale nade wszystko Bożą łaską…bo człowiek nie potrafi tak po prostu
o własnych siłach…:) … Bóg może obdarowywać łaskami ponieważ jest Bogiem
żyjącym, kochającym i troszczącym się o każdego człowieka jak najlepszy ojciec
o dziecko… nawet jeśli człowiek nie zauważa, jak jest obdarowywany…:)
…oto kilka fragmentów w streszczeniu, a link do całego świadectwa na końcu tekstu… warto przeczytać, a czyta się z zapartym
tchem… jest to świadectwo znanego reżysera filmowego :) :) :)… człowieka który
… powiedział całkiem serio…że chrześcijaństwo to nie frajerstwo…
:)
… ma powody, aby tak twierdzić :)…potrafi to stwierdzenie uzasadnić ..:)… chce się dzielić otrzymanym skarbem wiary i bliskości Boga... :) :) :)…
… ma powody, aby tak twierdzić :)…potrafi to stwierdzenie uzasadnić ..:)… chce się dzielić otrzymanym skarbem wiary i bliskości Boga... :) :) :)…
Kiedy został ojcem miał wielkie pragnienie, aby jego córeczka mogła żyć
bezpiecznie.. chciał, by jej niczego nie brakowało… kiedy się urodziła czuł, że
dostał nowy kręgosłup moralny… Kluczowym momentemm życia był wypadek
samochodowy… jechał wraz z żoną i córeczką na wigilijne pierogi do rodziny… i
wpadł w poślizg… kiedy z samochodu z którym się zderzyli wyskoczył syn kierowcy
i zaczął wołać „zabiłeś mi ojca”, poczuł,
że jego życie w tym momencie się skończyło, bo zabił człowieka i zaraz pójdzie
do więzienia… pomyślał nic z tego, co zaplanowałem nie wydarzy się, bo zabiłem
człowieka…
Wtedy uświadomił sobie, że nigdy nie był w stanie sprawić, aby jego
córeczka mogła być bezpieczna, bo gdyby nawet wszystko poustawiał i
zabezpieczył, to i tak w jednej chwili może stracić wszystko… zrozumiał wtedy,
że prawdziwe bezpieczeństwo to nie jest kasa… ale relacja z Panem Bogiem… a
jeśli masz zbudowaną relację z Jezusem Chrystusem to będąc w najgorszych
problemach nie musisz się bać, bo wszystko co się wydarzy jest dla twojego
dobra…:)
Przypomniał sobie wszystkie sytuacje z życia, wszystkie głupstwa,
rzeczy, które mogły doprowadzić do więzienia, a nawet do śmierci… Odkrył, że to
Bóg wyciagał go z niezwykle beznadziejnych sytuacji , że ma jakiś plan wobec niego i że właśnie doszedł do
momentu w którym musi się opowiedzieć, czy wierzy Bogu, czy też nie…
Zapragnął, aby jego działania pokrywały się z Bożym planem… nie chciał
zarabiać „kupy kasy”, ale chciał robić tylko właściwe rzeczy…
Jego dzieciństwo było pozbawionme dobrych męskich wzorców zarówno w domu
jak i poza nim… wychowywała go matka…wciąż chciał wszystkim udowodnić jakim
jest wspaniałym meżczyzną, wdawał się w bójki, wpadał w złe towarzystwo, od
piętnastego roku życia przez piętnaście
lat pił alkohol non stop… palił jointy, nie stronił od kokainy, brał psychotropy,
żeby móc zasnąć… codziennie zjadał dwa pudła lodów… kiedy miał 32 lata ważył
132 kg i zmierzał prosto do zawału, czyli śmierci…
Przemiany życia nie umie wytłumaczyć
inaczej jak ingerencją Boga… zrujnowane zdrowie, nieczynna wątroba w ponad
trzydziestu procentach uszkodzona trzustka, cukrzyca, nadciśnienie…
nałogi…próbował wiele razy rzucić i nagle rzucił, a po pół roku badania
wykazały, że jest zupełnie zdrowy…
W wypadku samochodowym nikt nie zginął… chociaz podwozie jego auta pękło
na pół, urwało mu pedały… ładunek pirotechniczny zawiódł… gdyby jechał
samochodem osobowym z pewnością nikt by nie przeżył… tymczasem wszyscy wyszli
bez szwanku…
…ale wydarzyło się o wiele więcej w
jego życiu…pracuje nad sobą…do pałających ku niemu nienawiścią odnosi się z
miłością i wtedy odkrywa, że człowiek stojący przed nim jest bezbronny… widzi
przekonuje się, że bycie chrześcijaninem, który chce na podobieństwo Boga
czynić miłosierdzie, to nie jest frajerstwo… stara się być dobrym człowiekeim…a
wtedy ten drugi człowiek odpowiada miłością…:)
Nie wstydzi się swojej wiary, potrafi powiedzieć, że kocha Jezusa… to
ludzi zaskakuje, ale on po prostu chce być autentyczny…żyje modlitwą i prawdą… w
Kościele katolickim… :) :) :)
Oto link do wywiadu z Patrykiem
Vegą… zapraszam gorąco także do tego, aby nie poddać się zniechęceniu z powodu
obszerności wywiadu … mamy Adwent czas
dany także na takie właśnie spotkanie ze świadkiem Chrystusa…
…bo może się zdarzyć, że jeśli uczynisz
chociaż taki mały wysiłek dla siebie,
otrzymasz o wiele więcej zarówno dla siebie jak i dla innych ludzi… Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego…/
por.Łk 1,36-37/
Patryk Vega krocząc przez adwent
swojego życia realizuje zaproszenie samego Boga do relacji miłości … a Bóg troszczy się o każdego człowieka… o Ciebie
też…:) aby Cię obdarować nowym życiem… :) :) :)…
Elżbieta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie chcesz być osobą anonimową odpowiadając na wpis, kliknij na: "Komentarz jako", wybierz "nazwa/adres URL" i wpisz swoje imię. To jest również, taka prośba z naszej strony.