Być może masz wątpliwości, czy
twoja modlitwa za innych ma sens. Kim ja jestem, by Jezus mnie
wysłuchał? Modlę się, ale nie czuję Bożej obecności. Nie widzę
Jego działania. Jestem zwykłym człowiekiem. Nie jestem
wystarczająco gorliwy, abym liczył się dla Jezusa. Bóg ma
ważniejszych ludzi i ważniejsze sprawy do wysłuchania.
Postaram się w kilku najbliższych
wpisach poruszyć te tematy. Niech będą one bodźcem do wspólnego
dzielenia się w komentarzach własnymi doświadczeniami związanymi
z modlitwą.
W dzisiejszym wstępie, pomogę ci
tylko zwrócić uwagę na znaczenie twojej relacji z Jezusem. Przede
wszystkim uświadom sobie, że On szalenie martwi się o ciebie. Jest
to niewyobrażalna troska i pragnienie ofiarowania ci wszystkiego,
czego pragniesz. Wszystkiego, dosłownie! Choć może tego nie
czujesz, On kocha cię i podziwia. Jest to tak wielka fascynacja
tobą, że gdy choć odrobinę, otworzysz się na tę miłość, to
każde swoje dotychczasowe uczucie uznasz za płytkie i pokraczne.
Jezus szaleje za tobą i wszystkim, co jest z tobą związane. Kocha
ciebie, twój styl, twój wygląd i charakterystyczny sposób
mówienia! To nie jest tylko zwykła znajomość. To bardzo
wyjątkowa, bliska i czuła relacja.
Dlaczego właśnie ciebie Jezus tak
mocno kocha? Bo tylko ciebie takiego ma. Z każdym innym człowiekiem
łączy go równie wielka miłość, ale inna. Nie mniejsza, nie
większa, ale zupełnie inna. Więc zapomnij o zazdrości, nie ma tu
na nią miejsca.
Dlaczego na razie tego nie czujesz?
Może niech sumienie ci odpowie? „Gdzie skarb twój, tam serce
twoje” (por. Mt 6,21).
Wiesz, że Jezus nie zmusi cię do
miłości. Będzie czekał. „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli
kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z
nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3,20). Nie tylko On z tobą, ale
i ty z Nim. Poczujesz Jego obecność!
Gdy połączysz te wszystkie myśli,
uświadomisz sobie, jak cenny i ważny dla Niego jesteś. On nie umie
patrzeć na twoje cierpienie i bezradność. Można by rzec, że
nawet nie musisz Go prosić. On tylko czeka na twoją zgodę, aby
wreszcie móc działać. „Zaufaj Panu, On sam będzie działał!”
(Ps 37,5) Jak rodzice pragną spełniać dobre życzenia swoich
dzieci, tak i Jezus nie umie odmówić nam tego, o co prosimy. To
jest miłość i to ta najszczersza, najsilniejsza.
W takiej właśnie postawie warto
stawać do modlitwy o potrzeby własne i tych, którzy nas prosili.
„Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko
wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). Wierzysz Mu? Jeśli tak, to
będziesz miał odwagę modlić się nawet o uzdrowienie fizyczne.
Miłość Jezusa nie jest tylko górnolotna, uduchowiona, nie dotyczy
tylko duszy. On kocha cię całego i o całego chce się troszczyć.
Więcej- pragnie szczęścia twego i wszystkich, na których ci tak
bardzo zależy!
W następnych wpisach rozwinę
poruszone tematy bardziej szczegółowo. Zachęcam cię do
zaglądania!
Serdecznie pozdrawiam!
Kiedyś na liturgii słowa, ksiądz, który prowadził moją wspólnotę, powiedział, że Pan Bóg wie czego nam potrzeba, żeby modlić się i prosić, ale przede wszystkim dziękować za to co mamy, a nawet za to czego nie mamy.Nie zawsze jest dla nas dobre to o co się modlimy. Pan wie najlepiej co i kiedy nam dać. Moja modlitwa osobista zawsze zaczyna się, bądź kończy słowami: "jeśli taka wola Twoja Panie".
OdpowiedzUsuńMam tylko problem z proszeniem właśnie o rzeczy materialne dla siebie, dla rodziny, bo wiem, że ludzie zmagają się z powazniejszymi problemami i jakoś nie mam śmiałości się z tym zwracać do Pana Boga. Wierzę, że Pan wie, czego mi i mojej rodzinie potrzeba...
Właśnie sobie pomyślałam,że Pan Jezus też chce bym była trochę podobna do Niego,bym się od Niego uczyła zaufania,jest moim Mistrzem. Pamiętam,że kiedyś na pewnych rekolekcjach połączonych z modlitwą o uzdrowienie, spotkałam chłopaka który był niepełnosprawny, jeździł na wózku.Pamiętam, że było mi wtedy bardzo przykro bo w moim sercu nie starczyło miejsca na wiarę w to że Bóg może go uzdrowić.Jestem zdania ,że w modlitwie też jest ważna prawdziwa postawa, nie ma co się zmuszać, lepiej powiedzieć " Nie umiem w to wierzyć" niż oszukać i siebie i Boga. Tak wtedy zrobiłam, rozmawiałam o tym z Jezusem.Odkąd sama zachorowałam odczuwałam ogromny smutek ,że tak wiele jest osób cierpiących. Teraz po kilku latach to się zmienia.Widzę owoce mojej modlitwy. Dostrzegam że jest to cecha nad która powinnam pracować, jeszcze kilka dni temu nie byłam pewna czy chcę uczestniczyć w inicjatywie Modlitwy Wstawienniczej dziś cieszę się tym że pomagam.
OdpowiedzUsuń