W zeszłym tygodniu rozważaliśmy perykopę powołania pierwszych uczniów. Św. Łukasz pisze, że po doświadczeniu mocy i świętości Chrystusa, której zewnętrznym wyrazem był cudowny połów, Szymon, Jakub i Jan, „przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim” (Łk 5, 11).
Pójście za Jezusem w Jego drodze ku Golgocie jest dla każdego ucznia procesem wyrzekania się samego siebie i upodabniania się do Niego, do uczestnictwa – przez dźwiganie swojego krzyża – w Jego Passze, do którego wezwany jest każdy członek mistycznego Ciała Chrystusa. Podobnie zostawienie wszystkiego, choć wyraża się w konkretnej rezygnacji z dotychczasowego życia, z jego wygód i przyjemności, w istocie jest naśladowaniem kenozy / uniżenia Zbawiciela, o której pisze św. Paweł w Liście do Filipian: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 6-7). Uniżenie się Jezusa, jego ubóstwo, począwszy od narodzenia w Betlejemskiej grocie, aż do skonania w nagości i wyszydzeniu na drzewie krzyża, za murami Jerozolimy, jest dobrowolnym darem jaki Ojciec czyni z Syna w mocy Ducha Świętego, dla naszego zbawienia. Tylko tak przyjęty i przeżyty dar powołania do bycia uczniem i naśladowcą Zbawiciela ma sens i przynosi owoc obfity. Apostoł Narodów przypomina nam: „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor, 8, 9). Dopiero wówczas, gdy doświadczymy w naszym życiu łaski chrystusowego zubożenia „dla was”, będziemy w stanie stać się darem dla innych, który wymaga ofiary, czasem heroicznej.
Ten akt miłości nie jest wcale łatwy, o czym świadczy historia bogatego młodzieńca i pytanie św. Piotra, który dla Jezusa zostawił pracę rybaka i rodzinę, którą dzięki tej pracy utrzymywał. Zdając sobie z tego sprawę, całkiem logicznie zapytał Jezusa, gdy bogaty młodzieniec odmówił pójścia za Nim, zbytnio przywiązany do swoich posiadłości i rozmowa zeszła na temat bogactwa jako przeszkody w wejściu do Królestwa Bożego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” (Mt 19, 27). Odpowiedź Jezusa stanowi doskonałe wyjaśnienie sensu dzisiejszej perykopy ewangelicznej: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi” (Mt 19, 28-30).
Dziś nauka Jezusa, podobnie jak odpowiedź udzielona św. Piotrowi, skierowana jest do uczniów. Po tym, jak z pośród licznej ich grupy wybrał Dwunastu, Jezus „Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich” (Łk 6, 17-19). Po ludzku można powiedzieć, że Jezus „święcił trumfy”: miał wielu uczniów, tłumy garnęły się, aby Go posłuchać i doświadczyć uzdrawiającej mocy, która płynęła z Niego niewyczerpanym strumieniem. Jednym słowem: nastały czasy mesjańskie, zapowiedziane przez proroków. To był z pewnością dokonały moment, aby ogłosić się namaszczonym przez Boga królem, zebrać wojsko i wypędzić znienawidzonych Rzymian.
Tymczasem
Jezus niejako „zdystansował się” wobec garnących się do Niego tłumów, skupiając
swoją uwagę na uczniach:
„A On
podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: Błogosławieni (gr. makarioi,
szczęśliwi) jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród
siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię
jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda
w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom” (Łk 6, 20-23).
Wobec
niewątpliwego sukcesu swojej dotychczasowej posługi, który z łatwością mógłby
przekuć w sukces polityczny, a nawet militarny, Jezus wskazał uczniom, których
przygotowywał do podjęcia misji ewangelizacyjnej, gdy dopełni swoich ziemskich
dni i po Zmartwychwstaniu powróci do Ojca, na najwyższe dobro jakim zostali
obdarowani i naturę misji, która zostanie im powierzona.
Dlatego
Jezus zdaje się mówić: nie zachłystujcie się entuzjazmem tłumów, który szybciej
niż myślicie zamienia radosne: „Hosanna Synowi Dawida!” (Mt 21, 9) w
bezlitosne: „Na krzyż z Nim!” (Mt 27, 23), lecz bądźcie szczęśliwi i
wdzięczni Bogu, że jesteście ubodzy, głodni, po ludzku patrząc źle wam się
dzieje, a co najważniejsze, że wszystkich przykrości, z prześladowaniami
włącznie doświadczać będziecie z mojego powodu. Dlaczego? Ponieważ w ten sposób
najlepiej upodobnicie się do Mnie, najpełniej włączycie się w moją zbawczą
misję i najobficiej uczestniczyć będziecie w mojej nagrodzie, której udzieli mi
Ojciec. Pan wyraził tę zależność losu uczniów od swojego losu, mówiąc: „kto
by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój
sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec” (J 12, 26).
Benedykt XVI
w swojej biografii Pana Jezusa pisze:
„Z
perspektywy społeczności uczniów Jezusa Błogosławieństwa są paradoksem -
kryteria tego świata zostają obalone, gdy tylko spojrzymy na rzeczy we
właściwym świetle, a mianowicie według miary Ojca, która jest inna niż miary
świata. Bo właśnie ubodzy w oczach świata i uważani za przegranych są w
rzeczywistości szczęśliwymi i błogosławionymi i w swej niedoli powinni się
cieszyć i radować. Błogosławieństwa są obietnicami, z których wyłania się nowy
obraz świata i człowieka, zainaugurowany przez Jezusa - są
„przewartościowaniem”. Są to obietnice eschatologiczne, nie należy tego jednak
rozumieć w tym sensie, że zapowiadana radość jest przesuwana na nieskończenie
odległą przyszłość czy nawet dopiero na tamten świat. Z chwilą gdy człowiek
zdecyduje się patrzeć na wszystko z perspektywy Boga i tak też żyć, gdy
przebywa swą drogę razem z Jezusem, wtedy żyje według nowych kryteriów i coś z
„eschatonu”, z tego, co ma dopiero nadejść, jest już teraz obecne. Z Jezusem
udręka przechodzi w radość. (…) Błogosławieństwa są realizacją Krzyża i
Zmartwychwstania w egzystencji ucznia. Do ucznia odnoszą się one dlatego
jednak, że w sposób wzorcowy zrealizowały się najpierw w samym Chrystusie”
(Benedykt XVI, „Jezus Z Nazaretu, cz. 1. Od chrztu w Jordanie do
Przemienienia”, s.70-72).
W tym sensie
ubóstwo uczniów jest błogosławione, ponieważ upodabnia ich do Jezusa, który
narodził się i żył w ubóstwie i pokorze. W szczególny sposób na ten aspekt
misterium życia naszego Zbawiciela wskazuje św. Antoni z Padwy:
„Św.
Antoni mówi wyraźnie: vir pauper est Christus, szczególnie w tajemnicy Wcielenia
i Męki, kiedy Syn Boży objawia nam miłosierdzie Ojca, i kiedy ukazuje się jako
uniżony w łonie Maryi, ubogi w żłóbku i pielgrzym na szubienicy krzyża. Nie
można podobać się Ojcu bez naśladowania owej pokory i ubóstwa Jezusa. „Chrystus
był jak ziarnko gorczycy, zasiany w ogrodzie Błogosławionej Dziewicy Maryi: dla
ubóstwa i pokory był w swoim narodzeniu najmniejszy ze wszystkich nasion, to
znaczy ze wszystkich ludzi”. „Jezus Chrystus był ubogi i cichy. Zwróć uwagę na
te słowa – precyzuje Święty – Chrystus był ubogi, ponieważ nie miał gdzie głowy
skłonić (por. Mt 8,20), jeśli nie na krzyżu, gdzie skłoniwszy głowę, oddał
ducha (J 19,30); był cichy ponieważ był prowadzony na rzeź jak baranek i
chociaż był dręczony nie otworzył ust swoich (por. Iz 53,7)”. „Dobra Pańskie to
pokora i ubóstwo Wcielenia, słodkość przepowiadania, Męka Chrystusa”. (…) Całe
życie Chrystusa było na tym świecie ubogie, pełne poniżenia i biedy w
ogłaszaniu ewangelicznej pokuty, podobne w tym do „gołębicy, która w okresie
zimowym zniża się w dolinę i pozbawiona pierza szuka schronienia w
zagłębieniach drzew; natomiast w lecie wznosi się na wysokości; tak Chrystus w
okresie zimy niewierności, w czasie mrozu diabelskiego prześladowania, zniżył
się do łona najpokorniejszej Dziewicy i zamieszkał na tym świecie, biedny i
pogardzany jak ptak bez pierza…” Aby się wznieść na wysokości lata, czyli aby
wrócić do Ojca, koniecznie trzeba było przejść przez drogę krzyża. Ta myśl
powraca w tysiącu wariantów w kazaniach Świętego, który zauważa i wynajduje w
poszczególnych epizodach ziemskiego życia Chrystusa, liczne znaczenia tajemnicy
Jego ubóstwa, ponieważ – pisze – „całe życie Jezusa Chrystusa było jak ametyst,
szlachetny kamień, koloru fioletowego z powodu ubóstwa i pokory, który wysyłał
płomienie i złociste błyski w swoim przepowiadaniu i w cudach, zaś plamki żywej
czerwieni w swojej męce” (Costanzo Cargnoni OFMCap „Wymiary ubóstwa w
kazaniach św. Antoniego”. W: „Święty Antoni z Padwy. Mistrz w szkole
franciszkańskiej”; s. 14-18).
Prawdziwie
szczęśliwy jest każdy uczeń Chrystusa, na którego On spojrzał. W tym spojrzeniu
Zbawiciela odbija się bowiem spojrzenie Stwórcy, który ukochał nas odwieczną
miłością i zachował dla nas łaskawość (por. Jr 31, 3), której najwyższym
wymiarem jest powołanie do uczestnictwa w życiu Trójcy Przenajświętszej, dzięki
zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem, Odwiecznym Synem Ojca, w Jego zbawczej
misji. Bowiem jak uczy nas św. Paweł: „W Nim bowiem wybrał nas przed
założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości
przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa,
według postanowienia swej woli” (Ef 1, 4). To jest właśnie
najgłębszy sens dzisiejszych błogosławieństw.
Arek
Co to znaczy byc ubogim w dzisiejszych czasach? Szczególnie wobec nachalności reklam, opinii. Co to znaczy ubogi mężczyzna, kobieta? Mężczyzna muskularny, kobieta z botoksem w ustach? Itp. Gdzie się podziało nasze wewnętrzne życie?
OdpowiedzUsuń